28

4.1K 312 58
                                    

Chudy palec opadł niechętnie na przycisk wybudzenia wyświetlacza znajdujący się u dołu ekranu. Telefon rozbłysł jasnym światłem drażniącym podkrążone, przyzwyczajone do mroku oczy. Rudzielec nawet nie wiedział jaka jest godzina. Od wielu godzin siedział w zaciemnionym roletami i zasłonami mieszkaniu. Światła radosnego, żyjącego również nocą miasta irytowały go bardziej niż zwykle. Praktycznie nie ruszał się z miejsca. Tylko czasami szedł do łazienki lub przemieszczał się o kilka kroków aby wyjąć z lodówki jogurt. Nawet spał na tym nieszczęsnym blacie w kuchni czekając na jakiś sygnał. Cokolwiek. Jakąkolwiek oznakę życia. Już kolejny dzień zlewający mu się z nocą minął bez nawet śladu informacji lub wiadomości na temat Osamu. Gdy się obudził męża nie było już nigdzie w pobliżu. Dopiero po chwili zastanowienia przypomniał sobie, iż mężczyzna tym razem nie zostawał na noc. Odruchowo sprawdził wszystkie swoje skrzynki odbiorcze włącznie z telefonem służbowym. Nigdzie nie było ani śladu. Zazwyczaj nawet jeśli brunet musiał szybciej go opuścić ze względu na pracę to zaraz po wykonaniu zadania wysyłał chociaż SMS. Nie zmartwiło to jednak Chuuyi zbyt mocno. Próbował to jakoś wytłumaczyć. Brak wieczornej wizyty również mimo, że sprawił mu mały zawód i ból nie wywołał w nim dużego stresu, jednak teraz gdy mijał już chyba trzeci dzień bez żadnej informacji od Dazaia zaczął się martwić. Już nawet nie martwić. On się bał. Nie spał, a jeśli już zasypiał na kilka chwil przy blacie w kuchni z telefonem pod policzkiem to po niespokojnym krótkim śnie budził się z krzykiem zlany potem z dziwnym uczuciem siedzącym gdzieś tam w jego wnętrzu, że coś się stało. Po prostu czuł. Nie wiedział skąd, ale miał dziwne wrażenie, że z każdą chwilą umiera jakaś jego część. Nigdy nie pomyślałby, że mógłby tak bardzo się do kogoś przywiązać. Chciało mu się wyć na samą myśl, że już nigdy więcej nie zobaczy tych wesołych pełnych złośliwości oczu. Niczym w amoku co chwilę klikał na ekran telefonu sprawdzając czy przypadkiem nie ma jakiejś nowej wiadomości, której mógłby nie usłyszeć. Jego powoli ciężko unosiły się raz po raz. Splątane nieco już przetłuszczone włosy opadały mu na twarz. Zawsze o nie dbał, ale w tej chwili nie miał nawet siły żeby zebrać je w kucyk. Ochylił głowę do tyłu wzdychając z zaciśniętymi oczami i twarzą wykrzywioną w grymasie gdy usłyszał donośne w ciszy pustego mieszkania łupnięcie przeskakujących od spania w niewygodnej pozycji kości. Opuścił głowę i spojrzał na obrączkę. Zsunął ją z palca i zaczął obracać ją w dłoni. Nie było żadnych ozdób, ani grawerów, ani nawet daty. Nic. Po prostu zwykły kawałek złota, a jednak był dla niego ważniejszy niż wszystkie unikatowe obrazy, które miał okazję widzieć, a nawet kupić na niektórych aukcjach. Ba! Ten prosty niezbyt drogi kawałek metalu był mu bliższy niż wszystkie drogie wina nagminnie gromadzone w szafce w kuchni oraz barku w sypialni. Z delikatnym uśmiechem nałożył ją spowrotem na palec. W drżącą dłoń chwycił fragment kołnierza yukaty sprezentowanej mu przez ukochanego i przytknął go do nosa mając nadzieję, że utrzymuje się na niej jeszcze chociaż odrobinka zapachu bruneta. Nie pamiętał z nocy ich ślubu zbyt wiele, im więcej czasu upływało tym mniej był świadomy tego ci robił i mówił, ale był już pewien, że niczego nie żałuję. Jak mógłby żałować czegoś czego tak na prawdę zawsze chciał. Pozostało mu tylko liczyć, że nie zostanie zbyt szybko wdowcem, o ile oczywiście już nim nie jest, no i wierzyć, że Dazai na prawdę nie jest już takim dupkiem. Podniósł szybko głowę odgarniając pojedyńcze loki z twarzy słysząc szczęk przekręcanego zamka. Był pewien, że zamykał drzwi... W tej chwili mimo letargu w jakim się znajdował od kilku dni, doskonale wiedział co robić. Działał niemal instynktownie, machinalnie. Chwycił w dłoń leżący na blacie pistolet małego kalibru, w którego magazynku znajdowały się tylko trzy kule i ruszył po cichu w stronę drzwi. Zamarł gdy zauważył poły beżowego rozpiętego płaszcza. Broń z głuchym szczękiem upadła na podłogę wysuwając mu się z dłoni. Intruz orientując się, że został zauważony odwrócił się w stronę gospodarza z szerokim uśmiechem i poddańczo uniesionymi do góry dłońmi. Rudzielec puścił się pędem w jego stronę i z impetem wpadł w objęcia męża

- Dazai...- szepnął chowając twarz w koszuli wyższego.

Zbliżamy się do końca. Przed nami jeszcze jeden rozdział na pewno, a czy więcej nie wiem. Może napiszę jeszcze kiedyś one soboty do tego ale nie wiem. Nie było sprawdzane. Mam nadzieję, że się podobało

Pewnej nocy |DazaixChuuya| [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz