Rozdział 28

62 2 2
                                    

Pochłaniała mnie ciemność. Czułam, jakbym była na jawie. Mój umysł był ledwo świadomy, co się dzieje. Odnosiłam wrażenie, że nie posiadałam żadnej kontroli nad własnym ciałem, mimo że wyraźnie doświadczałam bodźców zewnętrznych. Chciałam się ruszyć, wykonać choćby najmniejszy ruch, ale przypominałam truchło.

Próbowałam otworzyć oczy, ale gdy już się poddałam, udało mi się. Lecz szybko tego pożałowałam. Jakieś światło padało idealnie na moje oczy, przez co zmrużyłam je, krzywiąc się. Pobudki zdecydowanie nie należały do najprzyjemniejszych czynności, które z wielką chęcią bym powtórzyła.

Po chwili zorientowałam się, że za moją chwilową ślepotę odpowiadało światło księżyca, które wpadało przez okno balkonowe w moim mieszkaniu.

Chwila.

W moim mieszkaniu?

Rozejrzałam się szybko po pomieszczeniu, wstając na równe nogi. Niestety to był mój błąd, ponieważ czarne mroczki pojawiły mi się przed oczami, a moje ciało bezwładnie opadło na kanapę. Mój brzuch zaczął niemiłosiernie boleć. Odruchowo przyłożyłam dłoń do rany, uciskając ją lekko. Tylko problemem była krew, która zaczęła plamić moją koszulkę i wszystko dookoła. Podciągnęłam bokserkę do góry i przeklnęłam pod nosem. Opatrunek, który miałam zaczął przeciekać, więc niezwłocznie ruszyłam do kuchni i wyjęłam apteczkę z jednej z szafek.

Zaczęłam poszukiwać bandaży i innych pierdół. Ostrożnie zdjęłam to, co miałam i oczyściłam zaszytą ranę z krwi. Wzięłam żel, który przyspieszał gojenie i posmarowałam, skórę po postrzale. Zimno nieco ostudziło zaczerwienienie i pulsowanie, ale nadal bolało jak jasny gwint.

Rozerwałam opakowanie od kompresów zębami i jeden z nich przyłożyłam delikatnie do rany. Gazę dokleiłam specjalną taśmą do opatrunków i schowałam wszystko do apteczki. Wyjęłam nową koszulkę z komody, jednocześnie posiadając wrażenie, że zaraz umrę z bólu. Każdy, nawet najmniejszy ruch był dla mnie takim okropnym wysiłkiem.

Ponownie rozłożyłam apteczkę, wyjmując z niej tabletki przeciw bólowe i adrenalinę w zastrzyku. Po co miałam coś takiego? Właśnie na takie okazje. Może nie mogłam po tym spać, ale byłam w stanie funkcjonować.

Łyknęłam proszki, nawet nie przejmując się wodą i odsłoniłam zgięcie przy łokciu. Wbiłam igłę i wprowadziłam adrenalinę prosto do żył. Po wszystkim ponownie posprzątałam i stanęłam przed telewizorem, włączając go.

Niestety natrafiło na wiadomości, których wręcz nie trawiłam, ale tym razem coś zwróciło moją uwagę. Mianowicie, mówili akurat o budynku, w którym byłam razem z moimi bliskim. Informowali o trupach i innych takich. Oczywiście nie pominięto sławnego tekstu ,,Policja podejrzewa, że doszło do porachunków gangów".

Wyłączyłam szybko telewizor, chcąc nie zaprzątać sobie głowy jeszcze bardziej. Zakładałam, że mówiliby wtedy o mojej mamie i bracie, a tego bym nie zniosła. Czułam się wypruta z emocji. Bardziej niż zwykle. Jedynym, co odczuwałam była adrenalina, która przyspieszyła mój oddech i bicie serca. Czułam się niebywale pobudzona, jakbym wcale nie została postrzelona, a moja rodzina by żyła.

Dobre sobie.

Nikt ani nic mi ich nie przywróci. To była moja wina, a oni oberwali za mnie. Jak zwykle. Jedyne co robiłam dobrze było sprowadzanie kłopotów na innych. Najbardziej jednak bolało mnie to, że nie mogłam nic zrobić. Byłam praktycznie bezbronna.

Na chwiejnych nogach chwyciłam za paczkę papierosów, wychodząc na balkon. Była może trzecia w nocy i jedynym co było widać to księżyc, który oświetlał niebo i dachy przeróżnych domów w okolicy. Kto wie? Może teraz ja bym była właśnie pochłonięta w mroku, gdyby nie ktoś, kto wyjął mi tę głupią kulkę i zaszył to ustrojstwo.

Zapadnia Przeszłości [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz