<We're born again>
— Ciągle powtarzasz mi, że jestem w połowie śmiertelnikiem, więc co jeśli umrę jak ludzie, o których mi mówiłeś?! Może i nie chcę spać wiecznie, ale umierać też mi nie do śmiechu! Mam tam — wskazał ponad siebie, na niebo, myśląc o górze Olimp — lub tam... — dodał pospiesznie, przenosząc palec na zieloną trawę. Przecież nie wiedział, gdzie kraina snów się znajdowała. Może latali gdzieś w kosmosie, daleko ponad Ziemią? — parę niewyjaśnionych spraw! Muszę żyć! Znajdź inny sposób, aby wynieść się z mojej głowy — warknął, krzyżując ręce na piersi. — Zresztą... Nawet nie wiemy, jak mógłbym umrzeć w śnie. Masz jakiś pomysł? Bo ja żadnego! Nie ma tu nic, co mogłoby mnie zabić!
Słysząc słowa młodszego, Morfeusz westchnął przeciągle, pocierając bolące skronie. Coś było zdecydowanie nie tak... Tylko co...?
— Coś musi blokować mnie z zewnątrz. Nie sądzę, abyś był tak potężny, by nieświadomie uniemożliwić mi wyście z twojego umysłu... — zastanowił się głośno bóg snów. — Przykro mi, chłopcze. Zdaje mi się, że to jedyny sposób. Dlatego musimy prędko znaleźć coś, czym pozbawimy cię życia w tym śnie — oznajmił, rozglądając się dookoła siebie.
Taehyung jęknął z bezsilności. Czyli naprawdę nie było innego wyjścia...? Z obawą zerknął na ogromne jezioro. Chłopak od dawna przerażony był nie na żarty, a coś w tej spokojnej wodzie tylko potęgowało jego strach.
— A jak naprawdę umrę? Jak się nie obudzę? Co z moim rodzeństwem, matką, przyjaciółmi... Jungkookiem? Co jak będzie się obwiniał? W końcu on zabrał mnie na tę wycieczkę... O drogi Zeusie...
— Daj się skupić, dzieciaku — przerwał zirytowany Morfeusz, ponownie masując się po skroni. — Nie umrzesz, raczej. Z tego co wiem, masz ponad osiemnaście lat, co oznacza, że spożyłeś nektar. Napój ten uniemożliwia śmierć, nawet śmiertelnikom. Jak zapewne wiesz, dzieciaki bogów, takie jak ty, co parę lub paręnaście lat ponownie muszą pożywić się ambrozją lub nektarem, żeby odnowić ich działanie, jednak, póki co, utrzymuje się ona w twoim organizmie. Nie musisz się obawiać, że umrzesz... — oznajmił, drapiąc się po głowie, zanim dodał ciszej: — Chyba.
Taehyung słysząc ostatni wyraz otworzył szerzej swoje oczy, czując, jak robiło mu się niedobrze z nerwów. Jakie "chyba"?!
— W takim razie... — zaczął po chwili ciszy niebieskowłosy, zerkając na duży zbiornik wody. — Musisz mi coś obiecać — zwrócił się do swojego towarzysza, który na te słowa tylko uniósł wysoko brwi, posyłając nastolatkowi ciekawskie spojrzenie. — Jeśli przeżyję, nie wchodź już nigdy do mojej głowy, jasne?
— Jak słońce — zaśmiał się starszy, podnosząc niewielki kamień, by następnie wrzucić go do jeziora. — Choć przyznam, w żadnym innym umyśle nie było mi tak przyjemnie. Ten świat, który stworzyłeś jest naprawdę piękny. A co najważniejsze... Panuje tu spokój i cisza. Nie to co w głowach innych ludzi... Oni nie potrafią kontrolować swoich demonów.
CZYTASZ
𝗱𝗶𝗼𝗻𝘆𝘀𝘂𝘀 • taekook
Fanfictionzawieszone z powodu braku pomysłu na zakończenie 👉 jeśli ktoś ma pomysł, jak ta książka powinna się zakończyć, może wysłać mi prywatną wiadomość, rozpatrzę opcję i razem (bądź sama) będziemy mogli napisać zakończenie. creditsy pomysłodawcy (jeśli d...