Rozdział 42 - "Skończmy to"

711 45 0
                                    

Kenan:

Ponownie uderzyłem plecami o mur. Syknąłem z bólu i upadłem na ziemie. Ciężko mi się oddycha, a przez chwile mój wzrok się rozmazał. Walka z Delią nie należy do łatwych. Pomimo tego, że są to 3 osoby przeciwko jednej, szatynka nas niszczy. Nie wiem już ile z nią walczymy, ale po Władcy nie widać żadnego zmęczenia. Nawet jej nie drasneliśmy. Natomiast ja, Roxi i Neil pokazujemy całemu światu, że mamy dość. Nasz oddech jest ciężki, trzymamy się obolałego miejsca, a na naszych ciuchach widnieją plamy krwi. Na szczęście, Delia nie skrzywdziła nas krytycznie. Udaje nam się jakoś unikać jej śmiertelnych ciosów.

- Wujku! - woła mnie Roxi blokując ostrzem atakującą nogę naszego wroga.

Odepchnęła Delie od siebie i podbiegła do mnie. Pomogła mi wstać i na szybko sprawdziła, czy jestem poważnie ranny. Bolą mnie wszystkie mięśnie, ale nie jest to coś krytycznego. Spojrzałem na Neila. Kuca i trzyma się klatki piersiowej. Dokładnie słychać jego oddech.

- Zaczynam się nudzić. - odzywa się znużonym tonem Delia. - Drugi walczy ze swoją bronią, a Trzeci nie potrafi pozbyć się Czwartego. - mówi rozglądając się.

Zaśmiała się pod nosem i pokiwała głową jakby z załamania.

- Najwidoczniej muszę być bardziej poważna. - szepcze z uśmiechem.

Widać gołym okiem, że się z nami bawi. Jesteśmy żadnym wyzwaniem dla niej. Od samego początku Delia sprawia wrażenie, że ta cała wojna jest dla niej formą zabawy. Albo ma wysokie ego, albo nierówno pod sufitem. Tak, czy siak, cała nasza trójka nie jest w najlepszym położeniu. Jestem pewien, że Roxi i Neil wiedzą o tym.

- Pora zakończyć tę dziecinade. - chichra się podchodząc do nas powoli, jakże i zgrabnie.

Roxi wysunęła ostrze, Neil wyprostował się, a ja złapałem za katane. Jednak to nic nie da. Nie mamy już siły by z nią walczyć. Po chwili, w miejscu gdzie stała Delia powstał wybuch. Wszędzie rozpoznam ten dźwięk naciągania cięciwy. Z chmury dymu wyskoczyła szatynka. Zatrzymała się na wzniesienu stworzonym przez owy wybuch. Spojrzała na Nadie marszcząc brwi. Rosjanka na jej gest wycelowała strzałą we wroga.

- Łapy precz od nich. - zaznacza ostro rudowłosa.

Delia zaśmiała się tylko. Po sekundzie spoważniała i rozejrzała się po otoczeniu. Zrobiłem podobnie. Wiele martwych ciał pływa w krwi. Ci co żyją walczą dalej, ale praktycznie po każdym widać zmęczenie. Jest tak jak powiedziała szatynka. Andre dalej walczy z Daną, a Joseph z Larissą. Daphne i Foxy zostali zmuszeni do skaleczenia Paolii. Emilia wraz z rodziną zajeli się innymi dzierżycielami. Lewiatan ma małe problemy z jakimś wielkim smokiem, a Dragon próbuje nie stracić więcej krwi podczas bliskiego kontaktu z demonem. Diablo dalej broni Imperium. Nie bierze udziału w walce. Oderwałem do niego wzrok jak Delia ponownie się zaśmiała.

- Skończmy to. - zaznacza pewnym spojrzeniem.

Przez chwile myślałem, że ponownie nas zaatakuje. Natomiast szatynka zrobiła obrót w tył i znalazła się na ramieniu wielkiego goryla. Jej czyn sprawił, że wszyscy jej żołnierze zaczeli się wycofywać. To zaskoczyło reszte. Dlatego też, co niektórzy, też zaczeli odchodzić od miejsca bitwy. Larissa wylądowała na ziemi tuż przede mną. Z łapczywym oddechem wpatruje się w Pierwszego Władce. Nie trzeba być geniuszem by zrozumieć, że jej gest sprawił, że wszyscy zaprzestali walki.

- Pokaże wam dlaczego to mnie nazwali Pierwszym. - odzywa się.

Przyłożyła dwa palce do ust, po czym z odgłosem pocałunku skierowała je w strone Larissy. Delikatny wiatr musnął nasze skóry. Z ust Delii wyczytałem zdanie, które zamroziło mi żyły. Potężny wybuch zaczął tworzyć się tuż obok nas. Mamy do czynienia z umiejętnością Pierwszego Władcy, "Kiss Of Destruction". To są sekundy! Nie unikniemy tego. Całe Imperium i my jesteśmy narażeni na wielkie niebezpieczeństwo. Zamknąłem oczy wspominając wszystkie chwile mojego życia. Roxi przytuliła mnie najmocniej jak potrafi. Liczne krzyki przerażenia wypełniają moje uszy. Poczułem ciepło na skórze. Zacząłem czekać na swoją śmierć, ale to nie nadeszło. Jestem dalej świadomy i czuje dotyk Roxi, więc... chyba żyje. Powoli otworzyłem oczy, po czym wstrzymałem oddech. Dym po wybuchu opadł, a wtedy dostrzegłem, że Imperium jest całe i nikt z naszych nie został zabity. Dosłownie nic nie zostało zniszczone. Spojrzałem z wielkim szokem na osobę, która to wszystko powstrzymała. Larissa stoi z rękoma w górze, a jej oddech jest słyszalny z kilometra. Po chwili jej ręcę zawisły bezwładnie, a wtedy żółta bariera zniknęła. Szepty zaczęły być bardzo słyszalne.

- Może jednak zasługujesz na miano Władcy. - śmieje się Delia. - Wycofujemy się! Nic więcej do zabawy tutaj nie znajdę. - dodaje z uśmiechem.

Zaczęła odchodzić, a jej ludzie poszli za nią jak cień.

- Na nas też już pora. - wtrąca Joseph nie spuszczając wzroku z Larissy. - Ivo! Paola! Malia! Koniec bitwy. - zwraca się do nich, po czym ponownie spojrzał na blondynka. - Czarna Wilczyca wygrała. - mówi odwracając się i odlatując.

Tak samo jak w przypadku Pierwszego Władcy, żołnierze Trzeciego idą za nim. Złapałem kontakt wzrokowy z Ivo. Białowłosy prychnął na mój widok, a dziewczyny nawet na mnie nie spojrzały.

- Andre! - usłyszałem.

Drugi Władca padł na ziemie. Jest przytomny, ale nie ma siły by wstać. Jego ludzie od razu go otoczyli, by Dana nie skrzywdziła go bardziej. Wiem co mu dolega. Wykorzystał za dużo swojej krwi. Kątem oka jak widziałem to dużo jej używał do obrony przed jaszczurką. To go wycieńczyło.

- Zwijamy się stąd. - rozkazuje jedna z głównych osób z armii.

Zabrali Andre i zaczeli odchodzić. Z wielką chęcią pobiegłbym za nimi, ale sam nie mam już siły. Mój wzrok powędrował na Larisse i wtedy dokładnie zobaczyłem jak dziewczyna upada na kolana. Ciężko oddycha, a jej ręcę się trzęsą.

- Lari... - nie dokończyłem.

Chciałem do niej podejść, ale zatrzymała mnie Roxi. Jednym spojrzeniem dała mi znać, że to nie jest najlepszy moment. Usłyszałem głośne tupnięcie, co oznacza, że Diablo się poruszył. Przybliżył się do Larissy.

- Gdyby kontynuowali bitwe... Nie obroniłabyś Imperium. - mówi bez uczucia.

* * * * * * * * * * * * * *

Minęło kilka dni. Powoli dochodzimy do siebie po wielkiej bitwie na terenie Czwartego Władcy. Z moich bliskich nikt nie został zabity, a mieszkańcy są cali i zdrowi. Tylko Leah ponownie wylądowała w szpitalu, ale z dnia na dzień czuje się coraz lepiej. Żołnierze i inni wojownicy skończyli na siniakach i jakiś drobnych ranach. Oczywiście były też osoby zmarłe. Nie znałem tych ludzi, ale całe Imperium przechodzi żałobe.

- Jedz. - głos taty sprawia, że wróciłem do rzeczywistości.

Od zakończenia bitwy jestem codziennie u niego. Bardzo nalega bym spędział z nim więcej czasu. Nie ma co się dziwić. Mogłem zginąć.

- Nie masz apetytu. - stwierdza widząc, że nie ruszyłem makaronu.

- Ciężko mieć po takiej bitwie. - wzdycham odkładając widelec.

Dominic głośno wypuścił powietrze. Spojrzałem na niego pytająco.

- Nie ważne jak bardzo bym cię namawiał, nie zrezygnujesz z kolejnej bitwy. - oznajmia.

- To oczywiste. Chcę walczyć dla Imperium. - wyznaje.

- Wiem, synku. Wiem. - mamrocze. - Ale nie chcę cię ponownie stracić. - dodaje.

- Nie stracisz mnie. - mówię przytulając go.

Kolejne godziny spędziłem w jego towarzystwie. Dużo ze sobą gadaliśmy. Próbowałem zapomnieć choć na chwile o tej ciężkiej sytuacji. Nie wiem co z Larissą. To mnie najbardziej męczy. Blondynka nie wyglądała najlepiej. Dzisiaj mam okazje ją spotkać. Zostałem zaproszony na spotkanie odnośnie Wojny. Mam powiedzieć, z punktu widzienia żołnierza jak to wszystko wyglądało. Mam nadzieje, że jakoś pomogę. Kiedy przyszła na to pora pożegnałem się z tatą. Nie chciał mnie puścić, ale koniec końców zrozumiał, że to dla mnie bardzo ważne. Powolnym krokiem zacząłem się kierować do "ISG". To tam odbywa się owe spotkanie. Nie wiem kto na nim będzie. Nawet nie wiem, czy spotkam Larisse. Mam takowe przypuszczenia. W głowie układam wszystkie zdania jakie chciałbym powiedzieć. Postaram się być jak najbardziej szczery i profesjonalny. Będąc u celu zacząłem się stresować. Zignorowałem to i wszedłem do środka. Od razu przywitała mnie znajoma kobieta.

- Witam, panie Kenan. Zapraszam. - prowadzi mnie do pewnych drzwi.

Otworzyła je i zaprosiła mnie do pomieszczenia. Z lekkim zawahaniem wszedłem do pokoju. Górują tutaj barwy brązu. Wielki stół mieści się na środku, a po bokach liczne rośliny. Małe okna przepuszczają światło, a obrazy przedstawiają budynki z Imperium. Czuje tutaj napiętą atmosfera. Albo może ja to sobie dopowiadam.

- Siadaj, Kenan. - odzywa się Larissa mając zabandażowane obie ręcę.

Dzierżycielka Diablo Wojna WładcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz