Rozdział 24.

22.4K 988 563
                                    

Maya

     Jedziemy na górę windą, w której, na szczęście, towarzyszy nam kilka osób.

Gdy wysiadamy na piętrze Bonetti'ego i przechodzimy obok stanowiska sekretarki, Olivia łypie na mnie z taką wściekłością, że niemal czuję, jak jej wzrok wypala mi dziurę w czole.

Renzo przystaje przed szklanym kontuarem, za którym siedzi i pochyla się, zwracając do niej lodowato spokojnym głosem.

- Powiadomię dyrektora o tym, że użyczyła pani swojej karty, by wpuścić tutaj osobę z zewnątrz. Proszę spodziewać się, że zostaną wyciągnięte konsekwencje.

Bonetti, jakby nigdy nic, rusza dalej, w stronę gabinetu, a ja obserwuję, jak Olivia blednie, gapiąc się na jego plecy z przestrachem w oczach.

Przechodząc obok, zwalniam kroku, by nacieszyć się tym widokiem.

Wiem, suka ze mnie, ale nic nie poradzę na rozpierające mnie od środka uczucie dzikiej satysfakcji.

Renzo otwiera przede mną drzwi.

- Zapraszam – ponagla, gdy waham się, stając przed nimi i tracąc nagle cały dobry humor.

Przekraczam próg, a gdy słyszę, jak drzwi się zamykają, przechodzi mnie dreszcz.

- Dlaczego? - pyta Bonetti, stają tuż za mną. Czuję cytrusową woń i na chwilę zatracam się we wspomnieniach. Moje serce tłucze się w piersi, jak szalone, gdy przypominam sobie nasze upojne chwile na polanie. A później...

Wzdrygam się, gdy na moich ramionach lądują duże, ciepłe dłonie. Renzo pochyla się, wciągając powietrze, jakby chciał nasycić nozdrza moim zapachem.

- Nie zrobiłam tego dla ciebie – odzywam się, wyrywając umysł z tej słodkiej, przysłaniającej rzeczywistość mgiełki. - Między nami nic się nie zmieniło.

Dłonie chwytają mnie odrobinę mocniej, zmuszając do obrócenia się.

Przełykam ślinę, gdy staję naprzeciw Renza, zadzierając głowę, by spojrzeć mu w twarz.

- Jakikolwiek miałaś powód, cieszę się, że podjęłaś taką decyzję. - Jego oczy wpatrują się we mnie z jakąś żarliwą, niemal bolesną intensywnością. - Zasługujesz na coś lepszego, niż on. - Unosi dłoń i powoli zakłada mi za ucho kosmyk włosów. - I na znacznie więcej, niż mogę ci dzisiaj dać.

Wyszarpuję się i robię krok do tyłu. Już prawie dałam się omotać.

Ależ ze mnie idiotka!

- Więc po co mnie tu ściągnąłeś? Jeśli liczysz na szybki numerek na biurku, poszukaj innej naiwnej. Założę się, że znajdziesz w tym budynku przynajmniej kilka ochotniczek.

Kręci głową. Błękitne oczy wodzą po mojej twarzy i nagle uświadamiam sobie, że Renzo wygląda na bezbronnego.

- Jesteś tu, bo nie mogę przestać o tobie myśleć. - Robi krok do przodu, tak, że znowu ma mnie na wyciągnięcie ręki. - Chciałbym obiecać ci, że wszystko się ułoży, ale jestem na rozstaju. Nie wiem, co się wydarzy. Mogę tylko zapewnić, że wkrótce wszystko ci opowiem.

- Dlaczego nie możesz zrobić tego teraz?

Znów mam ochotę tak po prostu wtulić się w te szerokie ramiona i zapomnieć o dzielących nas sekretach. Zamiast tego mierzę go nieustępliwym wzrokiem, czekając na odpowiedź.

Wzdycha ciężko i przesuwa dłonią po gładko zaczesanych, ciemnych włosach.

- Kilka dni. Daj mi kilka cholernych dni. Robię, co mogę, żebyś nie musiała zbyt długo czekać, ale na pewne rzeczy nie mam wpływu. - Znów kładzie dłoń na moim ramieniu. - Do tego czasu nie mogę ci niczego zadeklarować.

Asystentka (WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz