*
Chata, o której mówiły wieśniaczki, ukryta w lesie, była niewielka i mocno uboga. Nakryta strzechą, drewniana i prostokątna, zdawała się wtapiać w pobliskie konary. Drzewa okalały ją ze wszystkich stron, jak gdyby za jakimś czarem, przez co trudno było ją dostrzec, gdy nie wiedziało się, czego szukać. Do samotnego domku prowadziła wąska, niezbyt wydeptana ścieżynka. W głębi lasu słychać było wycie wilków. Donośne i dość złowrogie.
Eretein westchnął ze znużeniem. Nie obawiając się ani wilków, ani też potworów, podszedł prosto do frontowych drzwi, i zapukał.
Odpowiedziała mu cisza.
Wszedł więc, bez pytania, ponieważ usłyszał w środku jakieś dźwięki. Jak wywnioskował, wodę bulgoczącą w garnku. Od razu dostrzegł krzątającą się przy kuchni, przygarbioną staruszkę.- Hmm, dzień dobry? - przywitał się, przestępując od razu przez próg i przechodząc do rzeczy. - Ty jesteś tą nową znachorką, która pomaga w problemach?
Babcia z Chaty dołożyła drewienek pod kocioł, a jej dłoń lekko się zatrzęsła ze starości.
- Pomagam, pomagam... - wyrzekła głośno, wrzucając przy tym buraki do kotła. - Zależy, w czym tkwi problem.
- No więc... - wyrzekł Dettlaff, z nutą niechęci w głosie. Postanowił zacząć od swojej słabości, którą wytknął mu Morgrav.- Mam pewien problem... z agresją.Babcia uniosła w górę brew, mrucząc coś nieskładnego pod nosem. Nawet się nie odwróciła.
- W tym świecie to co drugi ma tu problem z agresją... - parsknęła, po czym machnęła ręką, jakby przeganiała muchę. Widać, ten problem nie zdawał się dla niej zbyt ważny.
- Ale ja mam... - Dettlaff zawahał się. Potarł twarz, gotów się wykłócać. - Naprawdę duży ten problem.
- A jużci, każdy tak mówi... - gderała staruszka, macając komodę, aby znaleźć chochlę do zupy. - A potem wychodzą ode mnie, niezadowoleni, jak mówię im coś, czego nie chcą wcale słuchać, ci panowie, Tfe!... Jaśnie wielmożni...
- W dodatku nieszczęśliwie się zakochałem. I chciałbym się od tego uwolnić. - dopowiedział nagle wampir, pod wpływem impulsu do szczerości, obserwując nieśpiesznie krzątającą się przy kotle babuleńkę. - I to jak najprędzej. Nie wiem, do kogo innego miałbym się z tym zwrócić. Jesteś, wychodzi na to, moją ostatnią nadzieją. Jedyną. Tak naprawdę.Babcia z Chaty znieruchomiała, odwracając się przez ramię przynajmniej tak, jakby faktycznie go dostrzegła, choć fizycznie było to niemożliwe. Miała przepaskę na oczach. Była kompletnie ślepa. Jej usta rozciągnęły się wreszcie w poczciwym uśmiechu. Odłożyła chochlę.
- O proszę, proszę... W końcu powiedziałeś mi prawdę, młodzieńcze. TO właśnie cię tutaj przywiodło... - potaknęła głową do własnych myśli, zostawiając robienie zupy na potem. - Miłosne problemy! Otóż to. Dokładnie to. A w tym ci chyba mogę dopomóc... Ale tylko pod warunkiem, że będziesz mnie dobrze słuchać! - Wyciągnęła ku niemu palec, jakoby w pogróżce czy przestrodze, kiwając nim z wolna na boki. - Jedynie, jak będziesz mnie słuchać... Bo jak nie, to poszczuję cię psami!Dettlaff uśmiechnął się kątem warg, ubawiony nagle tą gderliwą staruszką. Przygarbiona, obwieszona mnóstwem bibelotów, zdawała się zupełnie nieszkodliwa. Przepaska, którą miała na oczach, dawała do zrozumienia, iż widzi tak samo, jak kret, albo i jeszcze gorzej. O psach, o których wspomniała, Dettlaff w ogóle nie myślał.
- Psy, babuleńko? Gdzie ty tu psy jakieś trzymasz, w piwnicy? - Mężczyzna uniósł brew, nadal poweselały przez jej ostry charakterek. - A czym je tu karmisz, powietrzem? Widzę przecież, że mięsa w tym garze nie ma ani krztyny... Warzywa sobie gotujesz, psa tym nie wykarmisz. A psów, czyli kilku, tym bardziej nie.Babcia znowu pogroziła mu palcem, wyraźnie urażona.
- Śmieje się, chojrak jeden, śmieje z samotnej staruszki... - mruczała kobieta, założywszy ręce na piersi. - Ja ci mówię, psy tu są! Ich kilka! A i mięsa dla nich nie braknie. Więc nie tańcuj, malutki, nie tańcuj mi tutaj. Wim, co mówię! Nie takich jak ty już przeganiałam z chaty!
CZYTASZ
Regisowe Historie // Witcher/ Wiedźmin fanfiction (bxb)
FanfictionTrzy rożne wątki romansowe; Regisa, Dettlaffa oraz Geralta z Jaskrem. /Regis, wampir wyższy, nie lubił mówić o swojej przeszłości. Znalazł się jednak ktoś, kto pociągnął go za język... Może nawet zbyt dosłownie. Choć stronił od ludzkiej krwi, krwią...