Rozdział IV. Śniadanie najważniejszym posiłkiem dnia

36 6 94
                                    

Witajcie towarzysze,

Oto jest ponad dwa tysiące słów jedzenia śniadania. Indżoj!

~~~~

– No więc wiecie, w naszym wagonie nie było żadnego nauczyciela, no bo to ostatni wagon i tu się dzieje, co chce, od przywoływania demonów, przez kopulację, po jedzenie płatków z mlekiem, wlewając najpierw mleko, a potem płatki – opowiadała z przejęciem Margott, o tym jak ona i reszta uczniów z odłączonego przez Huberta wagonu dostała się w końcu do szkoły. Zjawili się tu dopiero dzisiaj rano (czyli trzeciego dnia lekcji), więc historia zapowiadała się całkiem ciekawie i teraz siedzieliśmy na śniadaniu, słuchając jej (my to jest ja, Simon, Nicole, Agatha, Sophie, Arthur i mój kochany brat, Ivan, który się do nas dosiadł, bo czemu by nie. Miałam nadzieję, że nie była to jakaś nowa strategia pod tytułem ,,łażę za tobą i twoimi znajomymi, bo nie mam własnych". Brakowało tylko Huberta, ale on zapewne i tak nie byłby zainteresowany słuchaniem o skutkach swoich czynów).

– Ja wlewam najpierw mleko, a potem płatki – zaoponował Arthur, na dowód tego sięgając po pobliską butelkę z mlekiem i opakowanie płatków, by zrobić sobie śniadanie.

– I dlatego właśnie nie masz wstępu do kuchni – stwierdziłam, udając, że nie widzę tego, jak pogwałca święte prawa gwarantujące ład we wszechświecie.

– W każdym bądź razie – Margott podjęła próbę wznowienia opowieści, ale nieskutecznie.

– W KAŻDYM RAZIE! – zawołałam jednocześnie z Szymonem i Arthurem.

– Nie, w każdym bądź razie! – odkrzyknęła Sophie.

– Nie, tak jest niepoprawnie!

– I co z tego?!

– Jesteście pocieszni – wtrącił się Ivan.

– Wcale że nie – zaprotestował Arthur.

– To jest poważna dyskusja – uzupełniłam.

– W imieniu jêzyka angielskiego – rozwinął Simon.

– Nie mielibyśmy takich problemów, gdybyśmy mówili po rosyjsku – Ivan zabłysnął intelektem.

– Mielibyśmy inne – skwitowałam. Może i połowa naszej rodziny pochodziła z Rosji (zwanej z resztą przez nas i Plebs Centrum Świata, chociaż ten termin mógł się odnosić tylko do Moskwy, zależnie od kontekstu) i mieszkaliśmy tam przez dobrych parę lat, dopóki mama nie uznała, że ,,ma dosyć ruskiej mafii" i nie postanowiła, że wracamy do jej ojczyzny, gdzie panują spokój, dobrobyt i demokracja i nikt nie czepia się jej akcentu. Mimo wszystko, rosyjska propaganda i tak świetnie poradziła sobie z Ivanem. Tylko pogratulować.

– Wracając do tematu – nie poddawała się Margott, używając tym razem bardziej neutralnego zwrotu. – Nie było tam żadnego nauczyciela

– To już wiemy – wytknął Arthur, ale został zignorowany.

– Więc kiedy wagon się zatrzymał, nie było komu kogokolwiek zawiadomić – ciągnęła, nie przerywając. – No i siedzieliśmy w tym wagonie, nic nie robiąc i tylko czekając, jakieś cztery godziny–

– Trzy – poprawił ją Ivan.

– Siedzieliśmy w tym wagonie jakieś trzy godziny, kiedy na tory wyjechał mugolski pociąg, chyba przewożący węgiel, który nie zdążył wyhamować i uderzył w nasz wagon od tyłu i go skasował. Tak mocno. A więc musieliśmy wysiąść, a wtedy akurat padał deszcz.

– Deszcz padał cały dzień – zauważył Simon.

– No więc wtedy też padał. I to bardzo ulewny.

Ułańska FantazjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz