Początek

143 46 10
                                    

Harry Clark siedział przy biurku ze szklanką whisky w prawej ręce. W niewielkim pomieszczeniu, w którym stało tylko biurko z fotelem i szeroki regał, a przestrzeń przeszywał dźwięk tykającego zegara. Wskazywał on godzinę dwudziestą. Harry dopił zawartość szklanki, po czym schował ją do szafki. Wstał poprawiając pasek od spodni i włożył akta Joego Collinsa na regał z karteczką "Sprawa zamknięta", przy czym spojrzał na drugą półkę. Leżały tam teczki spraw, które zostały zamknięte, ale nie uchwycono sprawcy. Większość dotyczyła włamań do pobliskich spożywczaków bez kamer, będących na uboczu. Jednak wśród białych teczek była jedna czerwona, świadcząca o morderstwie.

- Lily - pomyślał w duchu, a krople potu pojawiły się na jego czole. Nagle w pomieszczeniu zrobiło się duszno, mężczyzna odpiął guzik swojej flanelowej, białej koszuli lecz nie przyniosło to ulgi. Wziął teczkę do ręki i otworzył, a jego oczom ukazało się zdjęcie, na którym była kobieta około trzydziestki. Brązowe włosy opadały jej na twarz i zasłaniały uśmiech, a jej rozbawione, niebieskie oczy błyszczały z radości. Przewracał strony, aż trafił na zdjęcie zmasakrowanych zwłok. Zakręciło mu się w głowie, a żółć podeszła mu do gardła. Zamknął teczkę i odłożył ją na miejsce. Kierujac sie do wyjscia uchylił okno i wziąwszy swój płaszcz wyszedł z gabinetu. Na posterunku roiło się od mundurowych, biegali jak mrówki w tą i z powrotem, lecz gdy zobaczyli Harrego zwolnili, a w pomieszczeniu zapadła cisza. Podszedł do biurka z numerem dziesięć, przy którym siedziała drobna blondyneczka, na widok Harrego skrzywiła się lekko i już miała coś powiedzieć, ale ugryzła się w język.

- Umów mnie jutro z burmistrzem, powiedz, że to pilna sprawa. On będzie wiedział o co chodzi. - rzekł, a w jego głosie czuć było nutkę majaczenia.

- Tak jest komisarzu. - odparła kobieta i zaczęła coś sprawdzać na małym monitorze komputera przed sobą. Harry odwrócił się tylko i czym prędzej ruszył ku drzwiom wyjściowych. Wiatr zawiał mu w twarz, gdy ten je otworzył, wyciągnął z kieszeni papierosa i zapalił go, zaciągając się jak najbardziej może. Chwiejnym krokiem udał się do jeepa stojącego na parkingu. W drodze wypalił papierosa, wsiadł do auta i pojechał. Zatrzymał się w miejscowym pubie, którego wystrój odstraszał za dnia, ale w nocy był ledwie zauważalny i wszedł do środka.

- Marnujesz się tu Emma. Jesteś młoda, powinnaś wyjechać z tej dziury - mruknął siadając przy barze.

- Żeby wyjechać trzeba mieć na to jeszcze pieniądze - odrzekła, kładąc przed nim kufel piwa.

- Szukam pracownicy biurowej na komisariat. Umówienia spotkań, nakazów i wpisywanie spraw do systemu. Dużo roboty to nie jest, a lepsze pieniądze niż tu.

- Pomyśle. Słyszałam, że zamknąłeś sprawę Joego. Huk wystrzałów było słychać, aż tutaj - rzekła dziewczyna, opierając się łokciami o ladę, przy czym eksponowała Harremu swój dekolt.

- Idź świeć piersiami, gdzie indziej- spojrzał na jej twarz spod zmrużonych powiek - może jestem policjantem, który pije, ale jestem porządny. - gdy to powiedział, kobieta coś mruknęła pod nosem i poszła. Harry opróżnił kufel piwa, wstał i zostawiając napiwek, wyszedł z baru. Wsiadł do auta, ale nie ruszył, spojrzał na tylne siedzenie sprawdzając, czy wszystkie torby są na miejscu i rozłożywszy siedzenie, zasnął. Ktoś inny powiedziałby, że jest on nienormalny, ale lubił drzemać w aucie. Nie lubił wracać do pustego domu, a przy pubie zawsze się coś działo i średnio dwa razy w nocy ratował ludzi z rąk złodziei. Harrego obudziło trzaśnięcie drzwiami, a na siedzeniu pasażera zasiadła barmanka.

- Emma - mruknął policjant, lecz ta uciszyła go ręką.

- Słyszałam, że tu śpisz i pomyślałam, że może mnie odwieziesz do domu albo jak masz dobry humor to przenocuje na kanapie - mówiła z zakłopotaniem Emma.

WinnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz