Piszę szybciej, niż Wy czytacie (konkretniej Ty, @callenreese) hah
~~~~
Nie mam pojęcia, jak długo staliśmy nieruchomo, wgapiając się w zasłaną strzałami i odłamkami szkła podłogę i wystawiając się na powrót tego, co to spowodowało. Wreszcie Hubert przerwał ten marazm, mówiąc:
– Nikt nie będzie demolował mojej szkoły bez mojej zgody! Panowie, trzeba coś z tym zrobić! – zwrócił się do nas, unosząc prawą pięść w inspirującym geście.
Spojrzeliśmy niepewnie po sobie. Owszem, coś zrobić trzeba, to pewne, trudniej tylko z ustaleniem co konkretnie. Osobiście nie uśmiechało mi się wychodzenie na spotkanie z czymkolwiek stanowiącym zagrożenie dla mojego życia i zdrowia, a sądząc po wyrazach twarzy pozostałych obecnych, nie byłam w tym poglądzie osamotniona. Mimo to, dzięki odezwie Huberta wyrwaliśmy się z dotychczasowego bezruchu i byliśmy w stanie ponownie w miarę trzeźwo myśleć.
– Najrozsądniej zrobimy, udając się w bezpieczne miejsce – zarządził Arthur. – Jakieś sugestie co by to mogło być?
– Biblioteka? – podsunął Simon.
– Nasze dormitoria? – zaproponowała któraś z sióstr Kamebridge (naprawdę nigdy nie nauczyłam się i raczej już się nie nauczę ich odróżniać, ale strzelałabym, że była to Kourtney).
– Wielka Sala? – zastanowiłam się.
– Toaleta? – doradziła inna siostra.
Arthur rzucił tej ostatniej długie spojrzenie i uniósł znacząco swoje przypalone brwi, na co ta wzruszyła ramionami i przypomniała, że to on spędza w łazienkach najwięcej czasu na przerwach. No cóż, podejrzane eliksiry same się nie uwarzą. Przynajmniej nie wybucha muszli klozetowych. A może jednak wybucha, nie chodzę do męskich łaźni, więc nie mogę mieć pewności. Odnotowałam w myślach, by zapytać później Simona albo Ivana o stan tamtejszych sedesów.
– Idźmy do Wielkiej Sali – zawyrokował w końcu Arthur, spoglądając po nas raz jeszcze, by upewnić się, że zgadzamy się z tą decyzją. Jako że to był mój pomysł, ruszyłam pierwsza, a za mną Simon, który chyba uznał, że mu obojętnie, dokąd pójdziemy, bylebyśmy się ruszyli, za nim zaś reszta towarzystwa. Zaczynałam się czuć trochę nieswojo z faktem, że nasza trójka najwidoczniej znowu pełniła przednią straż w tej formacji i jeżeli coś się wydarzy, to zapewne zginiemy pierwsi.
Hubert zaś rozsądnie ustawił się w samym środku kolumny uczniów z siostrami Kamebridge po obu stronach, robiąc z nich swego rodzaju żywe tarcze (z ich umiejętnościami magicznymi nie miały raczej szans zdać się na nic więcej).
Szliśmy powoli i w ciszy, starając się stąpać ostrożnie, tak by nie narobić żadnego hałasu i nie przywabić przypadkiem krwiożerczych potworów. Nawet Hubert zachował milczenie. Idąc, rozglądaliśmy się uważnie po korytarzach, ale oprócz wszechobecnych drzewców i grotów strzał nie było widać nic innego nie na miejscu.
Gdy dotarliśmy w końcu do celu po tej stresującej wędrówce przez zamek, w trakcie której nic nas jednak nie zaatakowało, ale i tak trwała ona zdecydowanie za długo, Simon sięgnął do klamki wyjątkowo tym razem zamkniętych drzwi do Wielkiej Sali i ją pociągnął. Nic się nie wydarzyło.
– To są chyba jakieś żarty – powiedziałam. – Zamknięte?! One nigdy nie są zamknięte!
– Teraz są – odparł Simon, szarpiąc za klamkę mocniej. – Co robimy?
– Zawsze możemy pójść do toalety – poradziła ta sama siostra Kamebridge co poprzednio. – Żadne niebezpieczne stworzenia nie będą nam tam grozić!

CZYTASZ
Ułańska Fantazja
FanfictionHistoria szalonych uczniów Hogwartu, którzy sami sprowadzają na siebie kłopoty, a potem muszą jakoś przeżyć. //większość postaci oraz uniwersum nie należą do mnie ///podziękowania za śliczną okładkę dla @callenreese-