LOUIS' POV
To koniec - pomyślałem, kiedy po kilkudziesięciu próbach skontaktowania się z loczkiem uświadomiłem sobie, że on naprawdę odszedł.
Podobno z każdej sytuacji, niezależnie, czy dobrej czy złej, należy wyciągnąć jakieś wnioski. Na przykład po przegranym meczu powinno się zrozumieć, dlaczego właściwie nie udało się wygrać, co było tego przyczyną i jaką strategię należy przyjąć, aby następnym razem odnieść zwycięstwo.
W moim przypadku było podobnie.
Pierwszy wniosek jaki mi się nasunął na myśl, odnosi się do znanej książki Antoine de Saint-Exupéry'ego - "Małego księcia". Mam tutaj na myśli konkretny cytat:
"Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje.
Jeśli nie, nigdy Twoje nie było."Taaa. Może coś w tym jest. Kocham Harry'ego i zawsze chciałem dla niego jak najlepiej, zawsze chciałem, by był po prostu szczęśliwy, ale...
Co, jeśli ze mną nie był szczęśliwy?
Co, jeśli miał mnie dosyć i dlatego uciekł?
Może tak naprawdę mnie nie kochał?
Teraz mogłem tylko przypuszczać i zastanawiać się, jaka była tego przyczyna. Nie chciało mi się jakoś wierzyć w to, że coś mu się stało, skoro jeszcze parę godzin wcześniej razem kładliśmy się do łóżka. Nie mógł przecież od tak wyparować. Zacząłem zagryzać się myślami, że może to ja zawiodłem loczka w pewien sposób, może nie byłem dla niego wystarczający. Jeśli tak było, to mógł ze mną po prostu o tym porozmawiać, a na pewno zrobiłbym wszystko, by to naprawić. Jednakże wiem, że Harry jest skrytym chłopakiem i ma trudności w mówieniu otwarcie o tym co czuje, woli to zachować dla siebie i analizować wszystko w swojej głowie, jest typem myśliciela. Dlatego ucieczka ode mnie była dla niego łatwiejszą opcją. Szczerze wątpię w to, że kiedykolwiek poznam prawdę i powód, dla którego mnie zostawił. Swoim zachowaniem złamał mi serce po raz kolejny. I w tej chwili doszedłem do następnego wniosku - tak naprawdę Harry był jedyną osobą, którą byłem w stanie pokochać tak szczerze i bezgranicznie. To właśnie on pokazał mi, czym jest miłość. To właśnie dzięki niemu zrozumiałem jakie to cudowne uczucie cieszyć się z takich małych rzeczy jak śliczny uśmiech o poranku, którym mnie obdarzał, czy drobnymi pocałunkami w czoło. Cholernie cieszył mnie sposób, w jaki zawsze wypowiadał moje imię - z takim ciepłem i czułością w głosie. Lou. Cieszyło mnie to, gdy mogłem powodować uśmiech na jego twarzy, gdy patrząc na mnie w jego oczach tańczyły dwie małe iskierki. Cieszyłem się, gdy widziałem ile uwagi poświęca naszym pieskom, jak do nich mówi i opowiada im o jakichś medycznych przypadkach, o których nawet nie mam pojęcia. Uwielbiałem, kiedy loczek chodził po domu w moich bluzach, które były na niego ciut przyduże. Wyglądał w nich tak uroczo, kiedy chował dłonie w rękawach, by było mu cieplej. To wszystko, niby zwyczajne rzeczy, dla mnie miały cholernie duże znaczenie, a teraz, kurwa, kiedy to wszystko zniknęło, czuję cholerną pustkę. Nie tylko wokół siebie, w domu, ale też w środku, wewnątrz mnie. Tak jakby ktoś oderwał kawałek mnie, mojego serca. Czuję się niekompletny.
Nie sądziłem, że to będzie tak boleć. Umysłowo zdałem już sobie sprawę z tego, że Harry'ego już nie ma, że odszedł ode mnie, ale mój organizm nie przyjmował tego do wiadomości, nie wiedział jak ma zareagować, coś jak błąd systemu. W filmach romantycznych, kiedy główna bohaterka kończy z kimś związek, najczęściej z początku jest przybita, zalewa się łzami, a jej świat się jakby wali. Myślałem, że to wszystko jest tylko tak podkoloryzowane, w końcu to film. Ale, oh ironio, teraz czuję się dokładnie tak samo - jakby mój świat właśnie runął. Miałem przy sobie osobę, która wprowadziła w moje życie spokój, dała mi dużo miłości i szczęścia, a z dnia na dzień to wszystko mi odebrano. I jak ja mam teraz funkcjonować? Co mam zrobić? Mam udawać, że nic się nie wydarzyło, że wcale mnie to nie boli, i żyć dalej?
CZYTASZ
The Prisoner |Larry 2/3 ✓ POPRAWIONE
FanfictionCzy ucieczka z więzienia oznacza koniec kłopotów, czy dopiero ich początek? [Kontynuacja The Prisoner] !BOTTOM HARRY! UWAGA: *Postaci w tym opowiadaniu są problematyczne, więc jeśli liczysz, że będzie cały czas wesoło, kolorowo, to lepiej tego nie c...