Przeszkoda 3

49 8 2
                                    

- Dzień Dobry Pani. Może w czymś pomóc?

- Ojej. Nie spodziewałam się gości, ani tego, że przyjdziecie we czwórkę mi pomóc.

- No to ma Pani niespodziankę. Jeśli jest coś do zrobienia chętnie pomożemy.

- Zgadza się.

- Ohh... nie wiem jak mam wam dziękować.

- Wystarzcy nam fakt, że byliśmy urzyteczni. To od czego możemy zacząć?

- Hhmmm... niech się zastanowię. Wczoraj przywieziono nowe zapasy. Znajdują się na drugim końcu tej części wioski. Dla mnie to męczące iść w tych zaspach, więc jeśli nie ma cie nic przeciwko...

- Już ruszamy. Tylko co mamy przynieść?

- Tutaj mam listę. Proszę.

- Dobra, to ja z Haruką przyniesiemy co trzeba.

- Dziękuję.

- A dla mnie coś się znajdzie?

- A dla ciebie mam coś innego. Dach mam trochę podziurawiony. Jeśli byłbyś łaskaw go naprawić?

- Oczywiście. Zajmę się tym.

- A czy ja też się na coś przydam?

- A ty kochanienka pomożesz mi w domu.

- Dobrze.

Rozeszliśmy się, każdy w innym kierunku. Ja i Haruka ruszyliśmy na zachód po sporą listę zakupów. Yato naprawiał dach, a Yui-chan miała pomóc w domu. Droga prowadząca do magazynu wynosiła 200 metrów. Pogoda nam dopisywała. Na bezchmurnym niebie świeciło słońce. Temeperatura także się podniosła o całe 10 stopni, dlatego mieliśmy nie -50, a -40 stopni celsjusza. Heh.... śmieszne....

- Ej Rin.

- Hmm...

- Co tam?

- Nic. A co ma być?

- Nie wiem. Tak się pytam. Jak się spało ostatnio?

- Yymm... niezbyt. A co?

- A nic.

Coś kombinuje. Widać to po nim i po jego stylu mówienia.

- A ty co taki zainteresowany?

- Ja? Poprostu sie pytam.

- Taaaa....

Minęło 5 minut. Żaden się nie odezwał. W sumie to czekałem, aż w końcu nie wytrzyma. Znam go i wiem, że zaraz puści parę z ust. Ja tylko szedłem jak gdyby nic, ciągnąc za sobą sanie. Spoglądałęm czasami na jego wyraz twarzy. Widać, że chce coś powiedzieć.

~~~~~~~~~~~~~~

Kurde. Muszę mu powiedzieć. Spytać się go, ale obiecałem, że nic nie powiem. Nie może się dowiedzieć, że widzieliśmy jego rysunki. Ale ja tak bardzo chce wiedzieć... Nie mogę... Muszę...

- Yyy... Rin.

- Tak?

- No wiesz... bo.... jest taka sprawa....

- No słucham.

- Bo widzisz.... ja.... to znaczy my.... chcemy wiedzieć... eto...

- No widuś to z siebie wkońcu!

Spojrzałem na jego twarz. Wiem, że takie gadki bez sensu i jąkanie się strasznie go wkurza. Ale wacham się czy mam mu powiedzieć czy. Zerknąłem jeszcze raz. Natrafiłem na jego oczy. Zimne, obojętne, ciemno brązowe chociaż można by powiedzieć, że zmieniły kolor na szare. Oczy tak samo jak wyraz twarzy były obojętne. Nie malowały się na niej żadne uczucia. Spoglądał na mnie z obojętnością i zarazem taką... wyższością.

Przeszkody. (II cz. Nieznajomy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz