ROZDZIAŁ 25

394 10 1
                                    

12 marca

- Aaaa!! - usłyszałam krzyk swojej przyjaciółki przedzierający się przez tłum wychodzących z lotniska ludzi. Zaraz za nią szli moi rodzice.

- Meg! - rzuciłam się na nią. - Tak się cieszę, że cię widzę! - ściskałam ją.

- No to jak się czuje nasza Panna Młoda?! - zaczęła mi się przyglądać.

- Zdenerwowana! - wyznałam szczerze.

- Lily! - usłyszałam głos swojej rodzicielki.

- Cześć mamo! - objęłam ją na przywitanie i ucałowałam. - Cześć tato! - przywitałam się z tatą.

- Kwitniesz! - odparła mama, lustrując mnie od góry do dołu z każdej strony. - I chyba przytyłaś od ostatniego razu.

- Nie dołuj mnie bardziej! - faktycznie przytyłam trzy kilo od imprezy zaręczynowej.

- Wyglądasz pięknie kochanie! - wyznał tata, czym poprawił mi humor.

- Nie ma czasu! Pogadacie w aucie. Trzeba jechać, się szykować. Ślub mamy za trzy godziny! - odezwała się Meg i niemal siłą wepchnęła nas wszystkich do auta.

- Poznałaś już swoich przyszłych teściów? - wyszeptała Meg, gdy moi rodzice skupili się na podziwianiu hiszpańskich widoków.

- Dzisiaj ich poznam. - z jednej strony nie mogłam się tego doczekać, z drugiej strony denerwowałam się. Nie wiedziałam, jacy oni są. Lucas niewiele mi o nich powiedział. Właściwie to nie wiedziałam nic więcej oprócz tego, że ich stosunki nie były najlepsze.

- Ciekawe, jacy są! - zastanawiała się. - Wyobrażam ich sobie jako takich surowych, bardzo zasadniczych i stanowczych. Jak nauczycielki w szkole, których bałyśmy się za dzieciaka.

- Jeśli tacy będą faktycznie to mam przejebane! - skrzywiłam się.

- Lily! Wyrażaj się! - zbeształa mnie mama, słysząc moje przekleństwo. - Jaki ty dasz dziecku przykład?! - zdenerwowała się.

- Przepraszam mamo! - spaliłam się ze wstydu.

Meg widząc, że dostałam reprymendę od mamy niczym małe dziecko, zakryła ręką buzię, próbując nie wybuchnąć na głos śmiechem. Miała ze mnie niezły ubaw przez resztę drogi. Ja za to marzyłam, by dojechać w końcu na miejsce. Kochałam swoich rodziców i bardzo cieszyłam się, że mam ich blisko siebie, jednak denerwowało mnie, że w dalszym ciągu w niektórych sprawach traktowali mnie jak małe dziecko. Wiedziałam jednak, że nic na to nie poradzę. Musiałam się z tym pogodzić. Czy ja też taka będę, kiedy moje dziecko będzie w moim wieku?! To pytanie chodziło mi po głowie do momentu, aż Trevor nie zatrzymał samochodu przed willą Chrisa.

- O matko! - wypaliła mama, wychodząc z samochodu i patrząc z zaskoczeniem na dom. Doskonale wiedziałam co czuła. Targały nią takie same emocje jak mną, kiedy pierwszy raz przekroczyłam próg domu Chrisa.

- Witajcie! - przed domem czekała na nas Claudia.

- Cześć Claudio! - Meg jako pierwsza przywitała się z siostrą Chrisa. Następnie przyszła kolej na moich rodziców.

- No dobrze. Czas zacząć szykować się do ślubu! - wykrzyczała Claudia i zaprosiła nas do swojego domu.

Na pierwszy rzut poszedł fryzjer i kosmetyczka. Moje paznokcie u rąk i nóg zostały pomalowane na delikatny różowy kolor. Postawiłam na ciepłe, stonowane kolory, jeżeli chodzi o makijaż. Brąz i złoto otuliły moje powieki, podkreślone dodatkowo pięknymi długi rzęsami, na które namówiła mnie Meg i które zostały przyklejone mi dwa dni wcześniej. Nie sądziłam, że tak bardzo spodoba mi się efekt końcowy. Myślałam, że będę wyglądać w nich sztucznie, jednak moja kosmetyczka dobrała mi taką metodę i długość, że wyglądałam w nich bardzo naturalnie.

Jeżeli zaś chodzi o włosy, to w tym samym dniu, w którym miałam przedłużane rzęsy, miałam zamówioną wizytę u fryzjera, który czesał Marię na jej wesele. Rodrigo, bo tak miał na imię fryzjer, podciął mi końcówki i zlikwidował odrost na głowie oraz ten nieszczęsny różowy kolor, który na początku jeszcze wyglądał wspaniale, teraz jednak straszył wyblakłą barwą. Gdyby Paolo zobaczył, do jakiego stanu doprowadziłam jego dzieło, zapewne padłby na zawał.

Do ślubu zdecydowaliśmy wspólnie z Rodrigo, że najlepiej będą pasować mi upięte włosy. Fryzjer wymyślił mi u dołu głowy jakieś dziwne upięci, w które wpleciony został diadem wyglądający jak gałązka, na których końcach znajdowały się malutkie diamenciki. Diadem pięknie wpasował się w ozdoby znajdujące się na sukni. Na stopy wsunęłam buty od Agustiny, które ostatecznie zakończyły moje ślubne przygotowania.

- Och córuś! - wypaliła moja mama, wpatrując się we mnie ze łzami w oczach. - Wyglądasz tak pięknie!

- Uwaga na makijaż! - wypaliła przerażona Meg i odruchowo podała mamie całe opakowanie chusteczek.

Mama prezentowała się niczym prawdziwa dama. Miała ubraną długą prostą suknię beżową. Góra od jej sukni pasowała haftem do mojej, z tym że jej miała dodatkowo długie rękawy uszyte z siateczki, na której poprzeplatane zostały beżowe kwiaty. Jej blond włosy zostały spięte w pięknego koka. Makijaż, który został jej wykonany, świetnie podkreślił jej urodę. Wyglądała bardziej jak moja siostra niż mama.

- Wyglądasz przepięknie mamo! - poderwałam się z krzesła, na którym siedziałam i ruszyłam w jej kierunku.

- Ty również córeczko! Tak bardzo czekałam na ten dzień. Tak bardzo chciałam cię zobaczyć szczęśliwą w białej sukni. Po tym wszystkim, co przeszłaś, zasługujesz na to, by być szczęśliwą i kochaną. - dotknęła czule mojego policzka.

- Jak nie przestaniesz, zaraz się rozpłaczę! - zaczęłam szybko mrugać, czując napływające do oczu łzy.

W tym momencie do pokoju wszedł tata ubrany w czarny garnitur. Był równie elegancki co moja mama. Musiałam przyznać, że pasował mu ten strój. Wyglądał w nim naprawdę wspaniale.

NIEZAPOMINAJKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz