~ Rozdział 18 ~

15 5 0
                                    


Leżąc wtulona w Luka, straciłam kompletnie rachubę czasu, więc gdy spojrzałam na telefon, zdziwiło mnie, że jest za dziesięć ósma, a jeszcze bardziej zdziwił mnie sms od mojego cichego wielbiciela.

OD: ANONIMEK
Skarbie zaraz ósma, a ty dalej w domku, zaraz się spóźnisz do szkoły 😋😘

Coraz częściej dziwi mnie ile rzeczy wie o mnie ten człowiek. Nie wiem nawet jak ma na imię, a on o mnie prawe wszystko. Dalej mnie zastanawia skąd.

- Luke zaraz ósma, spóźnię się! - Szybko wstaje z podłogi, na której dalej leżeliśmy. Blondyn leniwie wstaje, mimo iż naprawdę nie chcę się spóźniać kilka tygodni po rozpoczęciu szkoły. Biorę szybko plecak, a chłopaka kieruję na dół, żeby ogarnął maszynę do odjazdu. Biorę swoje rzeczy i idę do pokoju Victorii. Wygada strasznie, jest blada i ledwo stoi na nogach. - Victoria co ci jest?! - Biegnę do dziewczynki, kiedy widzę, jak prawie upada na podłogę.

- Nic takiego, jest mi słabo po prostu - Blondynka kłamie. Zawsze to robiła, kiedy nie chciała robić problemów.

- Vic nie pójdziesz dzisiaj nigdzie. Pewnie jesteś tylko osłabiona. Znów nie dawał ci spać? - Pomagając jej się położyć.

- Nie, dzisiaj było cicho, słyszałam tylko jak gra muzyka, bardzo ładna. - Zaczyna kaszleć. Majaczy, chyba. Muszę iść do szkoły, ale strasznie się martwię o nią. Daje dziewczynce buziaka w głowę, po czym odkładam plecak. Idę na dół schodów prosto do drzwi wejściowych. Wybiegam z domu prosto do Luka, który czeka już przy motorze.

- To jak piękna, jedz... - Chłopak widzi moje zdenerwowanie, przez co przerywa swoje zdanie.

- Luke potrzebuje, żebyś szybko zawiózł mnie do apteki - biorę od niego kask i zakładam go i od razu wsiadam na motor - Coś się dzieje z moją siostrą, nie idę dzisiaj do szkoły - Chłopak nie zadając więcej pytań, odpala silnik i szybko jedziemy w miejsce, gdzie chciałam dotrzeć. Jedziemy jakieś dziesięć minut. Zsiadam szybko z motoru i biegnę do apteki. - Witam, poproszę o jakieś lekarstwa na przeziębienie dla dwunastolatki - Ekspedientka patrzy na mnie jak na idiotkę i szczerze mówiąc, nie dziwię się jej.

- A co dokładnie jej dolega? - Pyta powoli tak, żebym zrozumiała.

- Ym jest strasznie osłabiona, nie może ustać na nogach, kaszle, jest blada jak ściana - Wymieniam rzeczy, które na daną chwilę dostrzegłam. Dużo co prawda to nie dało, ale zawsze coś. Płacę za swoje zakupy i biegnę z powrotem do Luka, krzycząc kasjerce na odchodne "dziękuję i dowidzenia". Chłopak czekał przed apteką, więc pociągnęłam go za rękę w stronę motoru. Jednak szybko zostałam zatrzymana przez niego.

- Czekaj, bo zrobisz jej krzywdę - Mówi łagodnym tonem. Odwracam się w jego stronę i dopiero teraz zauważam, że trzyma coś w jednej ręce. Na początku nie dostrzegam wiele, ale potem pokazuje mi małą włochatą kulkę. Szczeniaczek malutki, szczeniaczek.

- Skąd wzięłaś to maleństwo - Mój głos w tym momencie ma w sobie tyle słodyczy, że sama nie wiem, co ze mną jest.

- Jak pobiegłaś, do apteki ja zaparkowałem i usłyszałem piszczenie. Maluch był na śmietniku w czarnym worku. Nie miałem serca ją zostawić - Mówi i podaje mi psiaka. Dobrze zrobił, że ją zabrał, ale co my z nią zrobimy? Ja nie mogę wziąć psa do domu.

- Luke, ale gdzie my ją weźmiemy. Moim marzeniem jest mieć psiaka, ale nie stać mnie na nią, nawet jeżeli bardzo chce. - Mój głos staje się coraz smutniejszy, myślę, że to wyraźnie słychać.

- Ja ją wezmę do siebie, a ty będziesz właścicielką, możemy tak zrobić. Mogę być przybranym tatą czemu nie.

- Chłopak się uśmiecha, kiwam głową natychmiastowo. Oczywistym jest, chyba że zgodzę się na zaadoptowanie tej małej istotki.

- Luke cieszę się, że ją weźmiemy, ale muszę wracać do siostry. Nie wiem co się z nią dzieje - Chce jak najszybciej dotrzeć do Vic, pomóc jej. Trzymając psa na rękach, idziemy na motor.

- Ym jak pojedziemy z nią? - Pyta chłopak, kiedy już docieramy.

- Ty weźmiesz lekarstwa, a ja będę ją trzymać. Nie musisz jechać bardzo szybko. Damy radę. - Blondyn bierze ode mnie reklamówkę i zakłada mi kask. Wsiadamy na motor i tak jak ustaliliśmy, jedziemy dość wolno. Ja przytulam chłopaka jedną ręką, a w drugiej trzymam znalezione maleństwo. Droga mija nam szybko, a ja od razu jak tylko Luke zdejmuje mi kask, biorę od niego reklamówkę i biegnę do mojej malutkiej siostrzyczki. Wbiegam po schodach i wchodzę do pokoju Victorii. Dziewczynka jest blada, ale i rozgrzana. - Jezu masz gorączkę, idę po termometr. - Kładę szczeniaka koło dziewczyny i biegnę do kuchni, lecz zatrzymuje mnie pukanie do drzwi. Otwieram je i widzę blondyna - Wejdź i zamknij drzwi. Psiak jest u Vic, a ona jest cała gorąca, nie wiem co robić. Strasznie się martwię Luke. - Zaczynam szukać termometra.

- Ej, ej - Chłopak podchodzi do mnie i przytula mocno, widząc, jak bardzo się denerwuje - Uspokój się piękna - Mówi w moje włosy - Pewnie to zwykle przeziębienie albo ma gorączkę. Cokolwiek teraz jej jest, potrzebuje kogoś, kto będzie myślał rozsądnie, a nie dziewczyny, która będzie biegać jak głupia bez celu. - Ma rację, latam teraz bez najmniejszego sensu, muszę się uspokoić. Wtulam się w chłopaka, a ten gładzi mnie po plecach. To miłe i naprawdę pomaga. - Pomogę ci dzisiaj, a ty przede wszystkim daj siostrze wody i jakąś tabletkę, ale na spokojnie. Ja teraz pojadę do zoologicznego po mleko dla psiaka, okey? Wrócę najszybciej jak mogę. - Łapie mnie za ramiona i patrzy mi w oczy, a ja kiwam głową. Przytulam go znowu, po czym daje buziaka w pliczek.

- Dziękuję, jesteś najlepszy. - Puszczam chłopaka i idę po szklankę wody i lekarstwo, które wcześniej kupiłam. Zanoszę je siostrze. Dziewczynka połyka tabletkę i ją popija, przynoszę jej jeszcze miskę w razie, gdyby chciała wymiotować i zabieram psiaka z łóżka. Schodzę do salonu i siadam na kanapie, głaszcząc małą Irme. Pasuje jej. Irma. Biorę telefon i widzę kilka wiadomości od Anonima, ale nie chce z nim pisać, chce go usłyszeć. Wybieram jego numer i czekam. Odebrał po 2 sygnale.

- Witam moją królewnę - Mówi szarmancko tajemniczy głos.

- Hej Anonimku.

- Wszystko okey? Nie brzmisz najlepiej - Słyszę lekkie zmartwienie, martwi się o mnie?

- Moja siostra, jest z nią źle. Ma straszną gorączkę i jest osłabiona. Nie znam się na tym i nie wiem co się jej dzieje. Martwię się, dlatego nie poszłam do szkoły. - Jakim cudem zaufałam komuś, kogo nigdy nie widziałam na oczy prawdopodobnie.

- O kurde, dobra słuchaj, przyśle do ciebie mojego lekarza prywatnego. Powinien być u was do czterdziestu minut max. Obiecuje, pomóc ci jak tylko mogę.

- Przestań, nie musisz mi pomagać, nawet się nie znamy - Lekko się uśmiecham, wiedząc, że chce mi pomóc.

- Ej spokojnie, chce ci pomóc. Nie zniosę jak będziesz niespokojna. Dobra kochanie dzwonię do mojego lekarza, zaraz oddzwonię. - Rozłączył się i zostałam pogrążona we własnych myślach. Dlaczego to robi? Mówi, że wie o mnie dużo, ale nie zna mnie tak naprawdę. Nie wie, jakie mam plany na życie, jaką mam przeszłość, co przeżyłam. Tak naprawdę wie o mnie bardzo mało. Moje myśli przerywa sygnał telefonu, odbieram od razu.

- Mój lekarz będzie u ciebie do trzydziestu minut, jednak nie musisz się o nic martwić, powie, co się dzieje z twoją siostrzyczką - Naprawdę nie musiałeś, ale mimo wszystko dziękuję.

- Nie masz, za co kochanie, zawsze możesz na mnie liczyć pamiętaj. - Nim zdążam odpowiedzieć, do domu wchodzi Luke, od razu zmierzając do mnie.

- Z kim rozmawiasz? - Pyta, od razu robiąc zaciekawioną minę.

- Z przyjacielem - Odpowiadam od razu. Mogę go nazwać przyjacielem? Raczej tak skoro to właśnie do niego zadzwoniłam w tej sprawie

- Niall? - Pyta, zabierając szczeniaka i wyciągając zrobione już mleko w strzykawce bez igły. Wsadza ją w mordkę Irmy, a ta zaczyna jeść

- Nie, inny. Przyśle lekarza dla Victorii - Luke od razu patrzy na mnie dziwnym wzrokiem. W końcu nie mam innych przyjaciół niż Niall, Bella i Mike. No i teraz Luke. Nie mogę stwierdzić, że jest tylko przyjacielem. Jest kimś o wiele więcej. - David - Mówię do telefonu, iż nie znam dalej imienia Anonimka, więc musiałam wymyślić coś na poczekaniu - Zadzwonię do ciebie później. Jeszcze raz dziękuję ci za pomoc.

- Dobrze skarbie czekam, powiedz mi, po wszystkim, co się dzieje z siostrą - Po czym się rozłącza. Odkładam telefon i siadam obok niebieskookiego. Opieram głowę o jego bark i patrze jak piesek śpi na jego kolanach - Irma.

- Co takiego?

- Chce, żeby miała na imie Irma. Może być? - Pytam z nadzieją w głosie.

- Mi pasuje Irma. Swoją drogą ludzie są potworami. Jak można wyrzucić takiego słodziaka?

- Prawda, nie rozumiem tego ale - Przerywa mi potworny krzyk. Patrzę na przestraszonego Luka i od razu wstaje i zaczynam biec w stronę pokoju mojej siostry. Wbiegam do niego i to, co widzę, przeraża mnie. Pościel dziewczynki jest we krwi, a Victoria w ręce trzyma garść swoich włosów.

- Co się ze mną dzieje - Słabo pyta zapłakana.

-----------------------------------

Troszkę mi to zajęło ale dałam radę. Teraz lecę spać, a wam życzę miłego poniedziałku oraz przeżycia go!

~ Jeśli przeczytałeś/aś zostaw coś po sobie, ucieszy to moje oczy i serduszko ❤️

Boys next doorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz