2. Powrót

604 21 0
                                    

~ Powrót ~

2. Tydzień w Tarnowie. Cztery telefony od Iwony.

Tak w skrócie wyglądało moje siedem dni nowego życia. Dodam jeszcze huśtawkę nastrojów od depresji po euforię. Nerwów nie miałam w opłakanym stanie, bo zwyczajnie ich nie miałam. Na każdy dźwięk podskakiwałam jak oparzona.

W połowie drugiego tygodnia przyjechała do mnie Iwona. Była w bardzo bojowym nastroju, ale kiedy zobaczyła co się ze mną dzieje, zwyczajnie podeszła i mocno mnie przytuliła.

-Zobaczysz. Wszystko będzie dobrze.- powiedziała z przekonaniem.- Nie mówię, że łatwo, ale Victor kocha cię. Nawet jeżeli na początku będzie miał żal do ciebie, to miłość i tak wygra. Za bardzo cię kocha.

Rozpłakałam się.

-Tak bardzo za nim tęsknię,- szlochałam przez łzy.- a jednocześnie boję się.

-Nie musisz do niego jechać sama.- zaproponowała siadając na fotelu.- Jeżeli chcesz, pojadę z tobą.

-Nie chcę żeby Victor pozłościł się na ciebie.- szepnęłam słabo. Znałam go na tyle by wiedzieć, że nie spodoba mu się, że znałyśmy się z Iwoną już od roku. To nic, że nie wiedziała kim jestem i tak się wścieknie.

-Pozłości się i przejdzie mu.- mruknęła z krzywym uśmiechem.

Kiedy wyciągnęła telefon i wybrała numer Victora pociemniało mi w oczach, a ręce jak szpony zacisnęły się na fotelu. Lecz telefon milczał jak zaklęty. W końcu zrezygnowała i wybrała następny numer. Na dźwięk tego głosu łzy pociekły mi z oczu.

-Cześć kochanie.- mówiąc to, głos Iwony zrobił się melodyjny i pełen czułości.- Chciałam odwiedzić Victora, ale nie odbiera telefonu i...

-...

-Aha.- głos wampirzycy moment się zmienił. Był zawiedziony.- To nic. Może innym razem.

-...

-Dobrze. Pa. Zobaczymy się wieczorem.

Chwilę patrzyła na mnie zawiedzionym wzrokiem ,ale w końcu uśmiechnęła się.

-Victora nie ma. Jest w Anglii.- powiedziała spokojnie.- Mamy w takim razie jeszcze trochę czasu by ochłonąć i przygotować się do tej rozmowy.

Popatrzyłam na nią ze smutkiem. Tak ochłonąć... łatwo powiedzieć.

-Albo nie. Mam inny pomysł!- rzuciła niespodziewanie, a w jej oczach zatańczyły wesołe iskierki.- Zrobisz się teraz na bóstwo i pójdziemy się spotkać z Olą. Poznasz moją córkę. Potem kupimy dobre wino i we dwie urządzimy sobie babski wieczór. Nie pozwolę ci się tu samej umartwiać!

Po jej słowach od nowa napłynęły mi do oczu łzy. Iwona była naprawdę wspaniałą przyjaciółką...

-Ale jeżeli teraz rozbeczysz mi się...- dodała widząc moje łzy.- to sama skręcę ci kark!

Uśmiechnąłem się. Przez łzy, ale jednak.

-Sądzę, że mogłabyś mieć z tym niejakie problemy.- powiedziałam z krzywym uśmiechem.- Nie zapominaj, że byłam Nemezis.

Tym razem to uśmiech Iwony wypadł nieco krzywo.

-Wiesz? Już wcale się nie dziwię, że byliście wszyscy taką zgraną paczką!- rzuciła z przekąsem.- Masz tak samo nie równo pod sufitem jak i oni!

Podziałało.

Humor poprawił mi się na tyle, że z przyjemnością poszłam się szykować do wyjścia. Z przyjemnością też słuchałam jak Iwona opowiada o swoich dzieciach. Chociaż Ola była już dorosła, to i tak łączyła je wyjątkowa więź. Zazdrościłam jej tego.

Zagubiona 10.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz