Rozdział 7

2.3K 162 42
                                    

- Harry, już ci to powiedziałam trzy razy, ale powiem jeszcze raz. - Meg westchnęła i spojrzała na młodszego kolegę przepraszająco. - Nie wiem, jak mógłbyś poradzić sobie z dementorami.

Potter spuścił wzrok. Megan zacisnęła usta, zamknęła czytaną książkę i po chwili wahania dodała:

- Ale mógłbyś zapytać nauczyciela od Obrony Przed Czarną Magią. Profesor Lupin to bardzo miły człowiek. Na pewno ci pomoże.

- To profesor Lupin wtedy mi pomógł. Tam, w pociągu...

- Harry. - powiedziała. - To, co się stało w pociągu... Nie przejmuj się tym. Każdy czuł się wtedy dziwnie. - wstała od stołu i położyła mu dłoń na ramieniu. - W swoim życiu doświadczyłeś wiele cierpienia. Więcej od kogokolwiek, kogo znam. Ale jestem pewna, że jakoś sobie z tym poradzisz. W końcu kto, jak nie Harry Potter. - uśmiechnęła się.

- Cześć, Żeluś! - usłyszała podwójny głos przy uchu i pisnęła zaskoczona.

Gdy odwróciła się i zobaczyła szczerzących się do niej bliźniaków, chwyciła książkę i zdzieliła każdego w głowę.

- Wystraszyliście mnie! - fuknęła.

- I tak się na nas nie gniewasz. - uśmiechnął się jeden z nich.

Megan wyostrzyła węch. Pachniał cytrusami i prochem, którego używali do „znikania" (ulatniania się z miejsca zdarzenia). George.
U Freda zawsze zamiast cytrusów wyczuwała polne kwiaty.

- Nie pochlebiaj sobie, George. - założyła ręce na piersi. - Próbuję pomóc Harry'emu...

- Już mi i tak dużo pomogłaś. - uśmiechnął się młodszy kolega. - Muszę już lecieć. Do zobaczenia.

Megan pomachała mu i znów spojrzała na bliźniaków. Otworzyli jej książkę na losowej stronie i zapoznawali się z treścią.

- Czytasz o magicznych zwierzętach? - uniósł brew Fred.

- Czy to nie tak, że sama potrafisz się w nie zmieniać? - dodał George.

- No właśnie nie. - westchnęła. - Pracuję nad tym. Wygląd to jedna rzecz. Wyobraź sobie, co mogłabym zrobić, gdybym opanowała umiejętności poszczególnych stworzeń! - Megan poczuła narastającą ekscytację. - To dopiero byłoby niesamowite!

- Ale przecież i tak nie będziesz na razie tego ćwiczyła. - George przyjrzał się jej.

- Co? Czemu?

- Nie wolno ci chodzić samej do lasu.

- No tak, wiem. - powiedziała. - Ale zaraz znajdę kogoś do towarzystwa. Chociażby Cedric!

- Cedric? - skrzywił się. - A czemu nie Darcy?

Fred gwizdnął cicho.

- Ktoś tu jest zazdrosny...

- Nie ma powodu. - roześmiała się Megan. - Po prostu Darcy spanikowałaby po pierwszej minucie mojego treningu. - spojrzała na zegar w bibliotece i podskoczyła. - Za chwilę mam zajęcia z Hagridem! Muszę lecieć, do zobaczenia! - zgarnęła książkę i wybiegła z biblioteki.

George spojrzał na brata, który pogwizdywał cicho, uśmiechając się pod nosem.

- Nie jestem zazdrosny. - zaprzeczył George.

- To nic złego, braciszku. - poklepał go po plecach Fred. - To tylko naturalna reakcja...

- Zaraz dam upust moim naturalnym reakcjom i poważnie ci przysolę. - odparł George.

Puchońskie dziewczę - George Weasley x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz