1963 czerwiec
Dwa miesiące. Pieprzone dwa miesiące żyje tutaj.. W tych czasach... Zdążyłam się już pogodzić z faktem, że tylko ja przeżyłam. Przecież gdyby ktoś żył.. znaleźliby mnie, prawda? Nie zostawiliby mnie tu.. Nie oni.
Poznałam tutaj wspaniałych ludzi. Thiago jest cudowną osobą. Uratował mnie przed śmiercią na tyłach jego baru. Każdego dnia odwiedzał mnie w szpitalu. Zaoferował wolny pokój w swoim mieszkaniu oraz posadę barmanki w jego barze. Zapewnił mi całkowicie nowy start. No i zaczął się domyślać, że nie pamiętam jedynie imienia.
- Ja po prostu twierdzę, że to strasznie dziwne. - powiedział gestykulując dłońmi. Dzisiejszego wieczoru podsłuchał moją rozmowę z jedną kobietą. Powinnam być ostrożniejsza ale ciężko udawać, że nie wiesz kim jesteś.
- Thiago, proszę..
- „Nie przejmuj się. Gdy byłam mała też tak się zachowywałam..". - zacytował moją wypowiedź. - Vivian, wytłumacz mi o co chodzi! Te teksty, rysunki na twoim ciele.. No i bawisz się nożami jakby były gumowymi piłeczkami! - zaczął wypominać wszystko, co zauważył w ciągu tych dwóch miesięcy.
- Wątpię, że zrozumiesz. Lepiej byś nie wiedział. - westchnęłam.
- Od pierwszej chwili gdy cię zobaczyłem.. Wiedziałem, że jesteś inna. Twój ubiór strasznie się wyróżniał. Zaryzykowałem i teraz też chce to zrobić. - oznajmił uderzając pięścią w stół. Miał racje. Byłam mu to winna. Przyjął mnie pod swój dach całkowicie nie wiedząc kim jestem i jakie mam zamiary. Nie miałam innego wyjście.
Westchnęłam i złapałam go za rękę. Usiedliśmy w na kanapie, a ja wyciągnęłam nóż zza paska swoich spodni.
- Rzucę nim przed siebie, ale wbije się pomiędzy poduszki za nami. - powiedziałam powoli i rzuciłam owy przedmiot. Ostrze zakręciło w połowie i wylądowało we wcześniej wskazanym miejscu. - Posiadam moce i nie jestem z tych czasów. - rzuciłam prosto z mostu. Ale będę miała przejebane..Obudziłam się trochę po godzinie 11. Przeciągnęłam się i wstałam z niewygodnej kanapy. Mojego przyjaciela nie było obok. Podeszłam do drzwi i lekko je pchnęłam. Znalazłam się na korytarzu, który był pełen wazonów ze zwiędłymi kwiatami na stolikach oraz obrazów Klausa na ścianach. Zawsze wiedziałam, że potrafi się ustawić, ale żeby aż tak?
Zmierzałam dalej przed siebie i doszłam do wielkich szklanych drzwi za którymi stał długi stół i krzesła. Przeszłam przed próg i po drugiej stronie, jak mniemam, jadalni zobaczyłam Klausa z drinkiem w dłoni.
- Wstałaś! - powiedział entuzjastycznie spoglądając na moją osobę. Był ubrany jedynie w czarne kąpielówki. Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. - Drinka?
- Widzę powrót do starych nawyków. - zwróciłam uwagę.
- Przez 3 lata dużo się zmieniło. Wydawało mi się, że jestem tu sam.. A teraz znowu jesteś ty i będziesz mi ględzić nad uchem. - zaśmiał się i pokazał mi język. Uderzyłam go lekko w ramie udając oburzenie. Ależ ja za tym tęskniłam.
- Chyba będę powoli się zbierać. Nie dałam znać Thiago, że nie wracam na noc. - westchnęłam. Dopiero teraz sobie przypomniałam o współlokatorze.
- Thiago? Czyżby moja Vivian znalazła chłopaka? - poruszył brwiami. - Na pewno zrozumie. W końcu tyle się nie widzieliśmy.
- Przyjaciel i zarazem szef. - poprawiłam go.
- Oczywiście. - machnął ręką. - Chodź. Dam ci jakiś strój kąpielowy i pójdziemy się zrelaksować. - złapał mnie za dłoń ignorując moją wcześniejszą wypowiedź i zaprowadził na górę do ogromnej garderoby. Wyciągnął z jednej z szaf czarny dwuczęściowy strój. Dół miał wysoki stan, a góra posiadała coś w rodzaju wstążki na środku.
- Powinnam wiedzieć skąd to masz?
- Mam własne stowarzyszenie, zapomniałaś? - uśmiechnął się i wyszedł na korytarz abym mogła się przebrać. Strój o dziwo pasował idealnie, ale dół nie zakrył całej mojej blizny. Niestety.
Poszłam na tyłu posiadłości. Klaus właśnie odkładał dwa drinki na stolik. Spojrzał na mnie i zagwizdał.
- No proszę. Trzymasz formę! - jego wzrok zjechał niżej i jego mina już nie wyrażała zachwytu. - To przez Vanye, prawda?
- Owszem. - westchnęłam. - Ale to nieważne. Cieszmy się dniem.Leżałam wraz z Klausem na dmuchanym materacu, który dryfował po tafli wody w basenie. Miałam przymknięte oczy i napawałam się słonecznym dniem. To był mój pierwszy dzień, kiedy mogłam się w pełni zrelaksować.
- Klaus? Vivian? - czyiś głos wyrwał mnie z zadumy. Uchyliłam lekko powieki, a moim oczom ukazała się Allison. Miała ciemne proste włosy oraz grzywkę. Niby tylko fryzura ale całkowicie inaczej wyglądała.
- Allison. - zeszłam z materaca i skierowałam się w stronę kobiety. Zanim zdążyłam podejść, Allison ściągnęła buty i wskoczyła do basenu. Objęła mnie ramionami, a ja nie zostałam dłużna.
- Mój Boże. - odparł Klaus i dołączył do naszej dwójki.
- To naprawdę wy. - wyszeptała ciemnowłosa. Zabawne, przez pół roku nie wpadłam na nikogo, a w ciągu ostatnich dwóch dni trafiłam już cztery osoby.
- Myślałam, że nie żyjecie.. Że jestem tu sama.. - załkała dociskając się do nas jeszcze bardziej.
- Chyba jeszcze wczoraj powiedzielibyśmy to samo. - stwierdziłam ocierając pojedyncze łzy. Kiedy stałam się taka wrażliwa?
- Nie stójmy tak. Mamy tyle do nadrobienia! - zawołał Klaus. Allison odsunęła się i usiadła na brzegu basenu, a my wróciliśmy na swoje materace.
- Jak skończyliście w takim miejscu? - zapytała rozglądając się wokół siebie.
- Ja jestem tu tylko gościem. - poprawiłam.
- E tam.. Wiesz.. Fiuty, dragi, debiutantki, moja trójca święta. Niezła jazda. - odpowiedział jej brat.
- A ty Vivian? Skoro nie jesteś „stąd"? - pokazała palcami cudzysłów wypowiadając ostatnie słowo.
- Ja mieszkam z przyjacielem w centrum miasta. Znalazł mnie praktycznie martwą na tyłach jego baru. Uratował mi życie i przyjął pod swój dach. Nawet zagwarantował mi pracę. - zaśmiałam się wspominając o pracy. W tamtych czasach to było nie do pomyślenia.
- Pieprzona Vivian postanowiła się ustatkować!
- Klaus..
- Okej, okej! Dość o tym.. Co u ciebie, Allison? - szybko zmienił temat widząc moją minę.
- Mieszkam w południowym Dallas i pracuje w ruchu na rzecz praw obywatelskich. Z moim mężem.. - dodała po chwili.
- O kurwa. - wyplułam drink z powrotem do szklanki.
- Cóż to za wariat?
- Nazywa się Raymond Chestnut. - uśmiechnęła się. - Ray.
- Zaraz. - przerwał jej Klaus. - Czy on teraz nie siedzi w kiciu?
- Skąd wiesz?
- Siedziałem z nim. Pamiętasz Viv? Ten, który nas zaczepił, gdy nas wyprowadzali. Jaki ten świat jest mały.
- Zorganizowaliśmy na dziś duży protest w knajpie. A potem Raya aresztowali za jakąś bzdurę. Nie mogę go wyciągnąć.
- Słyszałam plotkę.. - zaczęłam i przerwałam od razu biorąc łyk napoju.
- Nie korzystałam z mocy od.. - przerwała przypominając sobie zdarzenie z Vanyą. - Przez rok nie mogłam mówić.
- To straszne..
- Nie trzeba. Zapracowałam na wszystko sama i podoba mi się to kim jestem tutaj. - przyznała. Może miała racje? Powinnam zacząć żyć tym co mam, a nie tym co było. I nie wiadomo czy wróci..- Potrzebuje.. czasu.. - wyszeptał i opuścił mieszkanie. Od tego momentu minęło 14 godzin i 34 minuty. Nadal nie wrócił. Może nie powinnam się na to godzić? Powinnam udawać, że nie wiem o co chodzi. Albo po prostu powiedziałam za dużo?
Przyłożyłam poduszkę do twarzy i krzyknęłam z całej siły. Tracę każdego po kolei. Kurwa. Kłamiesz - źle, jesteś szczera - źle. Do kurwy nędzy co jest ze mną nie tak?——————————
Szczerze? Nie spodziewałam się, że jeszcze uda mi się odzyskać te konto. Gdy dostałam maila z linkiem aktywacyjnym - nie spodziewałam się takiej ilości powiadomień, wiadomości..
Cieszę się, że przez te 2 miesiące nie odpuściłam ani na chwile. Jesteście częścią mojego życia. Każdy kto jest tu z polecenia, z przypadku, albo po prostu z nudów.
Dziękuje za wsparcie ❤️Enjoy!
V.
CZYTASZ
Flawless || Diego Hargreeves
Teen FictionVivianne Davis wychowała się w domu dziecka. Została porzucona krótko po tym jak rodzina dowiedziała się o jej nadnaturalnych zdolnościach. Kobieta zawsze myślała, że jest inna od reszty. Jednak co jeśli pozna kogoś, kto ma takie same zdolności jak...