Wrzosy o wschodzie słońca

1K 69 3
                                    

Po powrocie z patrolu Jane spała cały następny dzień, bo była zmęczona. Postanowiła dopiero następnego dnia udać się do Snape'a, aby tym razem patrolować okolice Hogwartu, ale w dzień. Płaszcz postanowiła kupić, gdy znajdzie czas i nie będzie na patrolu.
Około południa przyszła do ciemnych i zimnych lochów w celu wyjścia razem z Severusem.
Weszła tym razem bez pukania i stanęła przed drzwiami by choć w minimalny sposób nie naruszać jego "przestrzeni osobistej". Wyszedł ze swojego składzika i zmierzył ją niemiłym spojrzeniem na co ona skrzyżowała ręce.
- Mamy zamiar iść ? - spojrzała na niego, uśmiechając się, aby go zdenerwować.
- Dlaczego się cieszysz głupia ?
- Bo mam dobry humor którego nie zrujnujesz.
- Żebyś się nie zdziwiła - uśmiechnął się złośliwie.
Już bez zbędnych słów wyszli i szybkim dla Jane krokiem ruszyli w stronę bramy Hogwartu. Fakt, że osoba której szukali był jej były przyjaciel, kolega, kompan, zwał jak zwał, nie dawała jej spokoju. Syriusz mimo dręczenia niektórych uczniów był dla niej prawie idealny, zawsze ją rozbawiał i wyglądał nie najgorzej. Jednak to, że nie uczył się zbyt pilnie aż tak jej nie przeszkadzało, mimo, że teraz docenia głównie osoby, które posiadają jakąś wiedzę i nie należą do najgłupszych.
Skoro zaczęła już swe przemyślenia nie zamierzała kończyć ich póki Snape się nie odezwie albo nie znajdzie ciekawej rozmowy do rozpoczęcia.
Harremu miała zamiar powiedzieć o jej przyjaźni z jego matką już w tym roku gdyż uznała, że był dość gotowy, aby przyjąć taką informację. Miała wbrew pozorom tyle spraw na głowie, jej sny chociażby, co prawda większość z nich to przeszłość, ale dalej nie wie dlaczego śnił się jej tamten mężczyzna i czy istnieje. Ciekawił ją też fakt jak Syriusz teraz wygląda, bo według zeznań ludzi to inaczej niż kiedyś, zresztą Azkaban zmienia ludzi. 
Z powrotem wróciła na Ziemię i dostrzegła, że właśnie doszli do bramy głównej.
- Chyba się zgadzasz na mój plan, zresztą jakbyś miała jakiś wybór - rzekł do niej Snape, a ona zdezorientowana na niego spojrzała.
- Plan ?
- Tak, plan, idiotko.
- Wybacz, nie słuchałam.
- Jak zawsze rozmarzona, ile ty masz lat, bo chyba w tej kwestii skłamałaś, skoro zachowujesz się jak bachor.
- Nie będę się powtarzać co do mojego wieku, i nie wiem po co bym miała na jego temat kłamać.
- Ja też nie będę się powtarzał.
- Błagam, Severusie, już się nie baw, to poważna spraw - już miała tego dość, przecież to był tylko mały błąd.
- Niech ci będzie Rose, mówiłem łaskawie o tym, że byłoby lepiej jakbyśmy się rozdzielili, chyba, że nie dasz rady albo się boisz - uśmiechnął się złośliwie jak to u niego bywało.
- Dam radę i masz rację, byłoby to lepsze. Tylko co jak któreś z nas będzie potrzebowało na przykład pomocy ?
- Mów za siebie, a jak co to możesz przecież wysłać Patronusa, no chyba, że nie potrafisz.
- Potrafię. Dobrze niech będzie.
Bez zbędnych słów ruszyli w przeciwne dla siebie strony z wyciągniętymi różdżkami. Gdy szła sama przez las nie czuła się pewnie, mimo, że przez tyle lat radziła sobie sama i zawsze była pewna tego co robi. Różdżka jednak nie będzie jej w stanie uratować w wyjątkowych sytuacjach. Jakby coś się stało to nie chciała wzywać Severusa, zbłaźniłaby się tylko przed nim, że nie potrafiła sobie sama poradzić, a tego nie chciała. Nigdy nie zwiedzała tych części lasów, więc obserwowała z zaciekawieniem przyrodę, by chociaż trochę zająć czymś swoje myśli. Co jakiś czas słyszała jakiś szelest, ale zazwyczaj były to niegroźne stworzenia. Zawsze uwielbiała lasy, 
a ten w szczególności był urokliwy, chociaż nie była pewna czy przypadkiem to też nie był Zakazany Las. Czuła się jakby zalewała ją fala zieleni i tajemniczości. Wyczuwała w powietrzu magię, która w szczególności krążyła obok niej. Ruszyła dalej, gdy nagle ujrzała mgłę, albo coś co ją przypominało, była zbyt ciemna jak na mgłę. Skierowała różdżkę w jej stronę i myślała przez chwilę, czy miała do czynienia z jakimś stworzeniem, czy zaklęciem. Podeszła do tego i dotknęła. Ta "mgła" oplotła ją całą i zaczęło jej się robić ciemno przed oczami. Krzyknęła pierwsze zaklęcie, które jej przyszło do głowy:
- Anapneo ! - udrożniła swoje drogi oddechowe i zatykając usta i nos, wybiegła z mgły jak najdalej. 
Postanowiła poszukać Snape'a, bo uważała, że wystarczająco przeszukała swoją połowę lasu,
a zważając, że był już wieczór, straciła poczucie czasu. Rzuciła zaklęcie śledzące i po czasie znalazła go. Podeszła do niego, kiedy on stał do niej plecami. Jego pozycja była dziwna, taka spięta, dotknęła jego ramienia, jednak on nawet się nie obrócił. Stanęła obok niego i spojrzała na co on się patrzył. Na małym stawie stała piękna kobieta o białych włosach, spływających na ramiona, białej skórze i ubrana w jasne szaty. Spojrzała na oczy Severusa, były puste, bez wyrazu.
- Cholera jasna, Wila - powiedziała w miarę cicho, aby nie urazić stworzenia, które gdy jest złe nie jest zbyt przyjazne. - Myślałam, że przynajmniej na ciebie by nie zadziałała, zważając, że jesteś taki surowy i chamski. Kurde nie mam pojęcia jak odczarować zauroczonego mężczyznę w Wili.
- Muszę jej dotknąć, jest taka piękna - jego głos był inny, nie szorstki jak zazwyczaj, tylko delikatny i przyjemny dla uszu.
- Niestety nie możesz tego zrobić - skrzyżowała ręce i spojrzała na Wile.
- Taka cudowna - zaczął wchodzić do wody, całkowicie otępiały.
- Mów dalej, pierwszy raz słyszę byś miał taki głos - zaśmiała się, ale gdy spostrzegła, że jest do połowy zanurzony, użyła zaklęcia i stał z powrotem obok niej.
- Koniec tej zabawy, nie lubię osób, które manipulują innymi, a zwłaszcza kiedy są to rozumne stworzenia - rzuciła na Wile zaklęcie ogłuszające.
Zaczęła krzyczeć i przemieniła się w Harpię.
- Cholera... - tylko to z siebie wydobyła, gdy Wila, a raczej Harpia zaczęła lecieć w jej stronę.
Zrobiła unik, upadając na ziemię, po czym spojrzała na Snape'a, który dalej był zauroczony. Harpia zaczęła lecieć w jego stronę, wyciągając szpony. Szybko podbiegła i odpychając go, Wila złapała ją lecąc coraz wyżej. Rzuciła zaklęcie ogłuszające, a Harpia zaczęła spadać razem z nią, blisko ziemi zdążyła krzyknąć "Arresto Momentum" i zatrzymała się metr nad ziemią, jednak Harpia spadła z hukiem. Podniosła się i syknęła z bólu, łapiąc ją szponami zraniła bok
z którego zaczęła się obficie sączyć krew. Podeszła, kuśtykając do Severusa, który w końcu się obudził i normalnie zachowywał.
- Co tu się stało Rose ? - był zły i to bardzo, a do tego zdezorientowany.
Jeżeli miała dostawać baty, że go uratowała to następnym razem go nie uratuje.
- Wila, a co - rzekła groźnie, trzymając się za bok.
- Jak to Wila ?
- Zauroczyła cię, to postanowiłam uratować ci skórę. Wkurzyłam ją i zamieniła się w Harpię, ale jest już martwa. Zanim zapytasz dlaczego jesteś mokry, wszedłeś do tego stawu, bo ona tam stała i to chyba tyle - syknęła, bo ból przeszywał jej ciało.
- Cholerne Wile - prychnął, a po tym dostrzegł na jej twarzy wyraz bólu.
Złapał ją za rękę i odsunął ją. Zobaczył głównie krew, przez co westchnął zażenowany.
- Nie potrafiłaś sobie z nią poradzić, bez zbędnych ran ?
- To nieistotne, może jakieś dziękuję za uratowanie życia ? - przejechała go wzrokiem.
- Deportujmy się do Hogwartu - całkowicie ją zignorował, ale już miała to gdzieś.
Złapała go za ramię i obydwoje się deportowali do jego komnat. Kazał jej usiąść co uczyniła, po czym zatrzymał krwotok zaklęciem.
- Wolisz żebym to ja ci bandaż zawiązał ? - miał w miarę spokojny głos jak na niego.
- Poradzę sobie sama, i pamiętaj, że nie zapomnę co mówiłeś gdy byłeś pod wpływem zauroczenia - uśmiechnęła się złośliwie.
Drgnęła mu niebezpiecznie brew, jednak nic nie powiedział, a skupił się i spojrzał jej w oczy.
- Nie wtargniesz do mojego umysłu, potrafię to blokować, po prostu to co mówiłeś było takie nie w twoim stylu, a bardziej ton twojego głosu - odwróciła wzrok. - Widziałeś może jakieś ślady Blacka, czy coś ?
- Nie - od razu odpowiedział.
- Ja też nie, oprócz tego, że zaatakowała mnie dziwna mgła, przez którą prawie zemdlałam, ale porównując co ciebie spotkało to miałam miły spacerek po lesie - uśmiechnęła się.
- Miałaś skupiać się na zadaniu, a nie na podziwianiu przyrody, głupia.
- Jakiś ty szorstki, zresztą jak zawsze - przewróciła oczami, po czym wstała. - Idę do siebie jakbyś mnie szukał - podeszła do drzwi.
- Nie będę szukał.
Wyszła i chwiejnym krokiem wróciła do siebie. Wyciągnęła z szafki bandaż oraz gaziki i zawinęła je sobie wokół rany, uprzednio ściągając koszulkę, głównie dlatego nie chciała, aby to Snape zrobił. Wypiła eliksir przeciwbólowy, który sama uwarzyła i położyła się na łóżku.
- No w takim tempie to nie będę miała żadnych ubrań, dobrze przynajmniej, że nie mam blizn po moich małych przygodach ze Snapem, jakkolwiek to brzmi - prychnęła sama do siebie.
Zamknęła na chwilę oczy. Znów jej się przypomniał widok Severusa, całkowicie zahipnotyzowanego albo jak to ona mówi, zauroczonego, było to z jednej strony śmieszne, ale gdy zaczął mówić nie mogła się powstrzymać, aby słuchać jego tonu głosu, to było dziwne, ale również takie, że nie potrafiła tego określić. Walnęła się w czoło, po czym wstała i podeszła do gramofonu, wyciągnęła z szafki płytę z ulubionymi piosenkami i włożyła do gramofonu. Muzyka zaczęła lecieć, a ona zaczęła lekko się kołysać na boki, podchodząc do szafki z przyborami do malowania i wyciągając płótno oraz farby. Stanęła przed sztalugą i zamknęła oczy. Wyobraźnia poprowadziła ją do wrzosowisk, które kiedyś odwiedzała jako dziecko. Trawa była lekko mokra, przez co we wschodzącym słońcu świeciła się pięknie. Wrzosy miały fioletowy kolor i pokrywały większość łąki. Oprócz róż uwielbiała wrzosy, a miłość do nich zaszczepiła jej matka, gdy razem leżały na łąkach pełnych wrzos, czytając książki i zbierając kwiaty.
Ręka sama zaczęła jej płynąć po płótnie. Ani się obejrzała był środek nocy, a obraz był w połowie skończony.
- Ten zajmie dłużej, wszystko musi być tak  jak zapamiętałam - powiedziała do siebie, kładąc pędzel.
Położyła się na łóżku i zasnęła otulona puchową pościelą.

Obudziła się z szopą na głowię i worami pod oczami. Ruszyła do marmurowej łazienki i szybko umyła się w wannie. Rzuciła na siebie zaklęcie by poprawić swój wygląd i ubrana w czarną, wiązaną koszulę na krótki rękaw i czarne spodnie, po czym podeszła do sztalugi , poprosiła skrzata o śniadanie i zaczęła kończyć obraz. W między czasie jadła paszteciki dyniowe, piła czarną herbatę i malowała dalej obraz. Minęła połowa dnia, gdy w końcu stwierdziła, że obraz jest skończony. Wypiła łyk kolejnej już herbaty i spojrzała na obraz. Wrzosowisko przy wschodzie słońca miało klimat i bardzo jej się podobało. Przypomniało jej się dzieciństwo kiedy na niego patrzyła. Za pomocą zaklęcia zawiesiła go nad biurkiem i przy okazji spojrzała na drugi, przedstawiający klify, a na nim zamek. Tego miejsca dalej nie kojarzyła, ale zignorowała to, zrzucając jej pomysły na swoją wyobraźnie. Nagle obok niej pojawił się Patronus - feniks, co oznaczało jak sądziła, że Albus ją wzywa do siebie. Ruszyła wolnym krokiem do jego gabinetu. Gdy dotarła, weszła uprzednio pukając i dostrzegła, że Snape również był. Stanęła obok niego lekko kiwając głową do Dumbledora.
- Siądźcie - wskazał dłonią na krzesła na przeciwko jego biurka.
- Postoimy - odpowiedziała Jane, nie zwracając uwagi, czy Snape się na to zgadza.
- A więc jak wam poszło przeszukiwanie ? - usiadł w fotelu, uważnie im się przyglądając.
- Z szacunkiem dyrektorze, ale wątpię by Black był na terenie Hogwartu, albo chociaż gdzieś blisko, więc sądzę, że te przeszukiwanie terenów jest zbędne - skończył monolog Snape.
- Zgadzam się z Severusem, Hogwart jest dobrze strzeżony - skrzyżowała ręce i spojrzała na Snape'a.
- Skoro tak mówicie, dobrze w takim razie miłych wakacji - uśmiechnął się spod swojej siwej brody.
Ruszyli do drzwi i o dziwo nietoperz z lochów, władca ciemności, wampir, puścił ją w drzwiach co kompletnie zbiło ją z tropu. Gdy byli na korytarzu zaczepiła go:
- Przy Albusie robisz się nagle taki milutki - zaczęła się lekko śmiać na jego wyraz twarzy, który gdyby mógł to zabiłby każdego.
- A ty zbyt pewna siebie - prychnął lekko oburzony.
- Pewność siebie jest dobra - uśmiechnęła się szczerze, aby go zirytować.
- Dobre jest uciszanie irytujących osób.
- Może tak, tylko zależy w jaki sposób - tym razem lekko mrugnęła, aby jeszcze bardziej go wkurzyć, było to trochę flirciarskie, ale dla niej zabawne.
Już bez słowa ruszyła do siebie. Jeszcze raz spojrzała na skończony obraz, chwyciła pierwszą lepszą książkę, zasiadła w fotelu i zaczęła czytać.
- Może powinnam napisać jakąś nową książkę ? - zaczęła głośno myśleć. - Może by była na przykład o Wili, która zakochała się w czarodzieju ? To nie byłby głupi pomysł, tylko nie chcę aby to była zwykła historia miłosna... Może on by się w niej zauroczył i przez to umarł, to już lepszy pomysł.
Postanowiła napisać tą książkę w wolnej chwili, gdy nabierze weny. 
Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Podeszła i je otworzyła.
- No już prędzej bym się spodziewała tutaj Syriusza Blacka niż ciebie - spojrzała na Severusa, który nie był zbyt zadowolony z faktu, że się tu znalazł. - Wejdź, jeśli chcesz.
Wszedł, analizując całe pomieszczenie.
- Co cię tu sprowadza ?
- Dumbledore zauważył twój bandaż, więc przed chwilą mnie wezwał, zapytał o głupoty i kazał sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku, więc nie utrudniaj tego - warknął zły.
- Jak widzisz czuję się dobrze i myślałam, że przyszedłeś mnie zabić z nudów - przewróciła oczami.
- Jakbym śmiał - odpowiedział sarkastycznym głosem.
- Ta... Coś jeszcze ?
Przez chwilę zagapił się na obraz wrzosowiska, gdyż zwracał na siebie uwagę, jednak po tym lekkim zawahaniu wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
- Jesteś zagadką Severusie - mruknęła przeciągle do siebie.

Zapach różOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz