- Jesteś okropny. - Ciel zaśmiał się dźwięcznie, całą swoją uwagę skupiając na mężczyźnie.
Mogli żartować, lecz prawda była taka, że obaj cholernie tęsknili za osobami, które leżały w grobie, przed którym stali. Nie zasłużyli na wieczny spoczynek, a szczęśliwe życie tu, na ziemi. Cielowi nigdy wcześniej nie przyszło do głowy, że jego rodzice przecież nie byli tylko jego rodzicami. Byli przyjaciółmi, wujostwem, pracownikami. Nie pomyślał, że wraz z ich śmiercią wiele ludzi utraciło część siebie, osoby, którym nigdy nie wyznali wszystkiego, czego chcieli, z którymi nie poruszyli ważnych dla nich tematów. Jego rodzice byli mniej lub bardziej istotną częścią życia wielu osób. Wraz z odejściem dwóch dusz cierpiało wiele innych.
- Wiem, Ciel, wiem. - uśmiechnął się lekko, obejmując go ramieniem. - Cieszę się, że tak spokojnie to przyjąłeś. Martwiłem się, że będziesz bardziej to przeżywał.
- Ja też. - przyznał, opierając się lekko o grabarza. - Ale widząc te groby, czuję dziwny spokój. Chyba doszło do mnie, że ciągła żałoba za zmarłymi jest bardziej wykańczająca od samej śmierci. Nie warto płakać za kimś, kto odszedł, gdy pełno żywych jest wśród nas. To chyba na nich trzeba skupić uwagę.
- A co, jeśli nie ma się nikogo wśród żywych? - zapytał Undertaker, dzięki postawie chłopaka również czując spokój. Ten brak negatywnych emocji u młodego Phantomhive'a pomógł mu chwilowo odrzucić smutek i żałobę, którymi żył przez ostatnie lata.
- Wtedy warto zacząć szukać kogoś, kto będzie nas w stanie na nowo uszczęśliwić. Co przyjdzie nam z siedzenia i użalania się nad sobą? Wieczna gonitwa za zmarłymi wpędza nas w stan osobliwej wegetacji. Pogodzenie się ze stratą i znalezienie kogoś, kto wypełni pustkę w naszym sercu, jest naprawdę kojące. - stanął na palcach, klepiąc następnie mężczyznę po głowie. - Tego ci właśnie życzę, Under.
***
- Nie podoba mi się to. - ocenił, nie mając lepszego pomysłu na określenie rzeczy, która właśnie go spotkała.
Otóż przeszukał wszystkie szafki i mimo swojej niemalże stuprocentowej pewności, że coś jeszcze mają, nie odnalazł w nich słodyczy. Ani jednej paczki ciastek, która ukoiłaby jego serce i duszę. Żadnego cukru, który mógłby stać się częścią jego organizmu, pomagając utrzymać dobry nastrój. Jakby tego było mało, okazało się również, że zabrakło jego ukochanej herbaty earl grey, która, tak samo, jak słodycze, była ważną częścią jego równowagi duchowej.
Kiedy na dobre miał załamać się i stwierdzić, że jego życie skończyło się aż do momentu otrzymania kolejnej dawki cukru, usłyszał sygnał przychodzącego połączenia. Melodia ulubionej piosenki rozeszła się po kuchni, chwilowo skupiając jego uwagę w innym miejscu. Gdy na wyświetlaczu ujrzał numer oraz zdjęcie swojego ukochanego przyjaciela, przez chwilę jego myśli przestały krążyć wokół słodyczy, a skoncentrowały się na blondynie, który był wiele mil od Londynu i raczej niezbyt często się ostatnio odzywał.
- Hej, Alois. - przywitał się od razu po odebraniu połączenia. Jednocześnie usiadł na parapecie i obserwował pogodę, która była dziś wyjątkowo przyjemna, jakby ostatnie chwile w tym miejscu miały pozostać miłym i ciepłym wspomnieniem, niczym promienie słońca, które otulały obecnie miasto.
- Cześć, Ciel. - głos przyjaciela był bardzo melodyjny i wesoły. Chłopak lubił, gdy głos Aloisa taki był. Oznaczało to, że blondyn miał dobry humor i nie stało się nic, co mogłoby go zmartwić. - Jak się masz?
- Dobrze, niedługo będę wracał. - przyznał, po chwili zdając sobie sprawę z tego, że zapomniał poinformować Aloisa o dość istotnym fakcie. Cholera, jak mógł zapomnieć? Pewnie Trancy będzie się czuł niepocieszony. - Tylko wiesz... Nie wracam do Vegas. Wraz z Sebastianem podjąłem decyzję, że razem zamieszkamy w jego mieszkaniu w Nowym Jorku. Przepraszam, że wcześniej ci nie powiedziałem, totalnie wyleciało mi z głowy przez to wszystko, co się ostatnio działo. Rzecz jasna zobaczymy się, w końcu mam do zabrania swoje rzeczy ze starego mieszkania, ale nie będziemy się już spotykać tak często, jak kiedyś. Niestety to dość duża odległość. Jeszcze raz przepraszam.
Na chwilę w słuchawce zapadła cisza, która dla Ciela wydawała się trwać w nieskończoność. Czy Alois był zły? Zawiedziony, tak jak chłopak już wcześniej podejrzewał? Z drugiej strony było to do jego przyjaciela niepodobne.
Dopiero po kilku sekundach znów usłyszał w słuchawce głos, który wyrażał zarówno ulgę, jak i swego rodzaju radość.
- Wiesz, ja też chciałem ci coś powiedzieć. Również się wyprowadzam. Chcę całkowicie skończyć ze swoim dotychczasowym życiem, przeniosę się do Kalifornii. Podobno jest tam dość ciepło, no i rzecz jasna są plaże i morze. - zaśmiał się cicho, a Ciel oczami wyobraźni ujrzał przyjaciela, który z delikatnym uśmiechem na ustach mówił mu to wszystko, wyobrażając sobie siebie na jednej ze słonecznych, piaszczystych plaż. Trancy idealnie mu pasował do tego obrazka.
- Ja... Cieszę się, że w końcu wiesz, czego chcesz od życia. Mam nadzieję, że masz kogoś, kto ci ze wszystkim pomaga. - Ciel również potrzebował kilku sekund na odpowiedź, przetwarzając w głowie tę nową informację.
- Tak, mam. To najwspanialszy człowiek, jakiego mogłem spotkać. - słowa te były przepełnione niezwykłą szczerością i uwielbieniem do tajemniczej osoby, którą Ciel miał nadzieję w najbliższym czasie poznać.
Kto mógł tak bardzo odmienić Aloisa? Młody Phanmtomhive, zadając sobie to pytanie, ulokował wzrok w jasnym niebie bez ani jednej burzowej chmury. Poczuł się przy tym naprawdę błogo, bo spokój, jaki chwilę temu czuł, wzmógł się na wieść, że jego przyjaciel również układa sobie życie. Nie było chyba cudowniejszej wiadomości niż ta, że bliskie nam osoby odnajdują szczęście na którymś odcinku swojej krętej, życiowej drogi.
- Cieszę się, Alois. Nawet nie wiesz, jak bardzo. - słowa te, tak samo, jak słowa blondyna, były całkowicie szczere. To była jedna z najszczerszych rzeczy, jakie kiedykolwiek wyszły z jego ust.
- Czekam już tylko na to, aż się spotkamy. Naprawdę mi ciebie brakuje.
- Mi ciebie też. Nie martw się, niedługo się zobaczymy.
Potem rozmawiali jeszcze długo, następnie z żalem się rozłączając, gdy do posiadłości z zakupów wrócił Sebastian, a Alois musiał załatwić kilka spraw na mieście. Mimo to w umyśle i sercu Ciela do końca dnia utrzymywała się radość i spokój, które miały chyba zostać z nim na dłużej.
Witam moje jelonki. Ogólnie nie wiem, czy to sfatygowanie pisaniem tej powieści, czy co, ale coraz parszywiej mi wychodzą rozdziały. Mam jednak nadzieję, że nie przeszkadza wam to aż tak bardzo.
CZYTASZ
POKER FACE || SEBACIEL
FanficŚwiat hazardu rządzi się swoimi prawami. Grasz, aby wygrać, choć nieraz przegrywasz. Pojęcie przegranej jest jednak obce Cielowi, który w zaledwie kilka tygodni stał się żywą legendą. Jest tak do dnia, w którym w drzwiach kasyna nie zjawia się pewie...