Droga, którą podążałam od kilkunastu minut, zatrzymała się centralnie przed wejściem do lasu. Stanęłam tam ja - Annabelle Sheerwood, przedstawicielka średniej klasy społecznej i mieszkanka Miasta Wrzosów, córka gospodyni domowej i rzemieślnika, jednym słowem - zupełnie zwyczajna, nieróżniąca się od wszystkich innych dziewczyn w moim wieku większością rzeczy.
Ale była jedna różnica między mną a nimi - jako jedyna z całego, liczącego kilkanaście tysięcy mieszkańców miasta, jako jedyna spośród wszystkich kobiet i mężczyzn, postanowiłam złamać zakaz i udać się do lasu, do którego nikt nie mógł wchodzić.
Nic takiego, powiecie?
Gdyby był to zwykły las to faktycznie, nie byłby to żaden wyczyn.
Ale ten las nie był zwyczajny.
Kiedyś był, ale od kilku tygodni jest... inaczej.
Dlaczego? Otóż, według miejskich plotek, w lesie coś zamieszkało. A właściwie - ktoś.
Uciekinierka ze szpitala psychiatrycznego.
Wraz z tą wiadomością las, do którego dotychczas chodzili wszyscy dorośli i dzieci, zbierać jagody, grzyby i inne przysmaki, został ochrzczony "niebezpiecznym" i kategorycznie zamknięty. Nie było żadnej dyskusji. Według mnie te plotki nie są prawdziwe. W lesie nikt nie mieszka, bo przecież w okolicy jest dużo lasów - więc po co miałby się ktoś zasiedlać właśnie tu, w tak niewielkim, mało bujnym lasku? A po drugie, las jest około piętnaście minut drogi od bramy, przy której jednocześnie zaczyna się i kończy - w zależności od strony, w którą podążasz - Miasto Wrzosów. Skoro ktoś niebezpieczny miałby tam zamieszkać, no to jakim cudem nie dotarł jeszcze do miasta? Dotarłby do bramy bardzo szybko, uwierzcie mi.
Ale nieważne.
W każdym razie ja, dziewiętnastoletnia mieszczanka, postanowiłam zbadać ten las i przekonać wszystkich, co do jednego, że jest w nim bezpiecznie, jak dawniej. I że nic się nie zmieniło.
Postawiłam jedną nogę na miękkim, zielonym mchu. Po chwili stanęłam tam obiema nogami. Odruchowo odwróciłam się jeszcze, patrząc na polną drogę, którą tu dotarłam. Na pewno jeszcze zawitam w progi miasta. Przecież w lesie nic się nie dzieje.
Powtarzając sobie to zdanie w myślach, weszłam do lasu, a po chwili zniknęłam w zaroślach.
Heja! Tutaj wasza Kumarie! Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta, hah...
No ale, w każdym razie.
Na początku chciałabym was bardzo przeprosić za tą dłuuuuugą nieobecność. Wena odeszła ode mnie na dobre 4-5 miesięcy, no cóż...
Ale wróciłam z nową książką! :33
To ma być horror, ale nie musicie się bać, bo i tak nie umiem nic pisać, hehe...
Mam nadzieję, że prolog was zainteresował i że będziecie kontynuować przygodę z tą książką :3
No to... Do napisania!
CZYTASZ
𝓟𝓼𝔂𝓬𝓱𝓲𝓬𝓪𝓵
Horror- Nie bój się , Annabelle. Jesteśmy przecież przyjaciółkami, prawda? - zimne ostrze żyletki przejechało mi po policzku, tworząc lekkie rozcięcie. Zimny pot spływał mi po czole. Otworzyłam usta, ale nie mogłam nic powiedzieć. Jakbym w ogóle nie miał...