𝓕𝓮𝓻𝓲𝓮

87 9 0
                                    

Przyszedł czas na przerwę świąteczną, wpisując się na listę osób zostających na święta, wypatrzyłam w śród niewielkiej ilości nazwisk, jedno, które mnie ucieszyło - Light. Świadomość, że w szkole zostaje chłopak, z którym Ced nie dogaduje się najlepiej, nie powinna być dla mnie czymś co cieszy, ale ciekawość co do cichego prefekta nie dawała spokoju. W tym roku zostawaliśmy z Draco oboje w szkole, jako że chciałam poświęcić trochę czasu Gryfonom szczególnie mnie to nie zachwyciło, jednak to zawsze możliwość spędzenia Wigili jak za dawnych lat, nim ojciec został opiekunem domu węża.

Jak to w Grudniowy poranek, pierwszy od wyjazdu uczniów na święta, za oknem padał delikatny niczym puch śnieg. Ubrałam ciepły sweter od pani Weasley, wspominając zeszłoroczne ferie, jeden z lepszych okresów w moim życiu, choć brakowało mi Cedrika, a listy nie zawsze są w stanie zastąpić czyjąś obecność. W tym roku wszystko miało być inaczej, w końcu zagrożenie kolejnym atakiem nie mijało, a co jeśli zamknął szkołę? Co wtedy będzie ze mną i ojcem? W końcu chcąc nie chcąc Hogwart to nasz dom i bez niego nasze życie nie będzie takie samo. Wbiegłam do pokoju wspólnego, wzrokiem szukając grupy puchonów by udać się na śniadanie - Panna Snape, jak zwykle spóźniona -  znajomy głos zza pleców od razu poprawił mi humor - Pan Light, jak zwykle chowa się w cieniu - odgryzłam się mu - Oh Viv daruj mi to chłodne przywitanie, pozwolisz, że odprowadzę cię na śniadanie? - A może zechcesz zjeść je ze mną? - przytaknął i według wytycznych, wyruszyliśmy z resztą Puchonów na posiłek.

Pierwszy dzień minął bardzo spokojnie, odrabianie prac domowych zajęło prawie całe popołudnie, resztę spędziłam w salonie ślizgonów, zmuszając się do bycia miłą dla kumpli Dracona. Siedzieliśmy w czwórkę na kanapie, rozmawiając o ostatnich wydarzeniach - Ludzie myślą, że ten dziedzic to Potter hahahaha... On jest... - Dobrym człowiekiem i nie zmienię zdania, poza tym to wciąż tylko dziecko, nie opanował by tak potężnego potwora, to trudna sztuka, nawet dla doświadczonych czarodziei - Malfoy znów obrzucił mnie chłodnym i pogardliwym spojrzeniem, na co odpowiedziałam delikatnym uśmiechem - Wy dwaj wynocha! Musimy sobie z Vivian coś ustalić...  - Crabbe i Goyle opuścili pomieszczenie i zostałam sam na sam z blondynem - Posłuchaj ostatnio źle się zachowujesz, robisz z dwójką tych rudych przygłupów jakieś dziecinne żarty, a do tego przytulałaś tą niedojdę, co nigdzie nie rusza się bez Pottera! - Ale co to cię obchodzi? To moje życie, ja ci kolegów nie wybieram! - nastała  nieprzyjemna chwila ciszy, którą chłopak przerwał  - Wracając... Musisz zakończyć relacje z tymi zdrajcami krwi, bo to ci tylko szkodzi! Jeszcze ostatnio słyszałem, że zaczęłaś mieć kontakt z bliznowatym! - Ale co ja mam im powiedzieć...? - Tym się nie martw, wszystkim się zająłem. - uśmiechnął się tryumfalnie, widząc w moich oczach strach i zbierające się łzy - Dlaczego mi to robisz Draco?! Myślałam, że jesteśmy jak rodzeństwo, ale wiesz co?! Jesteś taki sam jak twój ojciec! - wybiegłam z lochów, zalana łzami i roztrzęsiona, zastanawiając się, co Malfoy powiedział Weasleyom.

Pędząc przez korytarze z rozmazanym obrazem, nie widziałam nic co się dzieje dookoła, przez co jak zwykle na kogoś wpadłam - Fred? - to był na pewno on, ale jakiś inny, ponury - Czego chcesz? Powiedzieć mi jeszcze raz, że ludzie mojego pokroju są nic nie warci? A może, że jednym wartościowym znajomym jakiego masz jest Malfoy, bo liczą się tylko czystokrwiści, którzy tępią mugolaków? - Fred ja... - Nie tłumacz się! Myślałem , że jesteś inna, ale jednak jesteś taka sama jak Malfoy i twój ojciec! Powinnaś wylądować w Slytherinie... Cześć - odszedł zostawiając mnie samą, nie winiłam go, bo ufał mi, a teraz jest przekonany, że nie uważam jego rodziny za dość dobrych.

Strata dwóch bliskich osób naraz, była bardzo bolesna. Szlochałam za kolumną, na korytarzu, a w głowie kumulowały mi się myśli, jak to wszystko odkręcić. Potrzebowałam teraz przy sobie Cedrika, znał mnie jak nikt i wiedziałby jak poprawić mi humor, mogłaby mi pomóc też Luna, bo jej postrzeganie świata zawsze mnie rozczulało, ale żadnego nie było w Hogwarcie. Gdy w końcu postanowiłam się zebrać poczułam silny uścisk - Tata? Co ty tu robisz...? - przetarł moje mokre policzki i spojrzał głęboko w oczy - Co się dzieje Vivian? Jeszcze na śniadaniu z panem Light wydawałaś się szczęśliwa, a teraz znajduje cię zapłakaną w ciemnym korytarzu - Tato miałeś kiedyś tak, że ktoś myślał, że nim gardzisz, choć tak naprawdę, był jedną z ważniejszych osób w twoim życiu? - oparłam się o ramię ojca i chwyciłam jego dłoń, czując się znów jak córeczka tatusia - Straciłem w ten sposób pewną osobę, wybaczyła mi, ale to nie było to samo - jego słowa bolały, ale wypowiadał je w taki sposób, który pamiętałam z wczesnego dzieciństwa, ciepły i delikatny - Musisz dać sobie czas i spróbować to wszystko naprawić - nie byłam przekonana, bo najchętniej, w tamtym momencie przytuliłabym trójkę Weasleyów i wykrzyczała jak bardzo mi na nich zależy, ale postanowiłam pójść za radą ojca, bo dawno nie czułam od niego tylu emocji jak podczas tej rozmowy i odnosiłam wrażenie, że to najlepsza opcja -  Kocham cię tato - Ja również cię kocham córciu - odgarnął moje włosy i ucałował czoło.

Po krótkiej ciszy, udaliśmy się na kolację, z powodu małej ilości uczniów nakryto do jednego stołu. Zajęłam miejsce obok Hadara, zrezygnowana i wykończona oparłam się o niego - Co się dzieje? Jesteś jakaś nieobecna Viv - wtuliłam się twarzą w jego szatę, żeby zakryć łzy które znów spływały mi po policzkach - Już cichutko, nie ważne co się stało, daj temu przeminąć dobrze? Czas wszystko zweryfikuje - pogładził mnie po włosach i próbował uspokoić. Gdy w miarę możliwości opanowałam smutek wzięłam się za jedzenie, a po posiłku wróciliśmy do pokoju wspólnego. Nie chciałam nikomu nic tłumaczyć, więc szybko zawędrowałam do dormitorium i starałam się zasnąć. Powróciły stare koszmary, ale doszły też nowe, gdzie zostaje sama, bez przyjaciół, oparcia i po prostu spadam w przepaść. Okropne sny męczyły mnie przez kilka następnych nocy.

********

Wigilia Bożego Narodzenia nie była niczym przyjemnym, unikałam wzroku Gryfonów, nie odzywałam się do Draco, ani reszty Slytherinu, ciężko było mi nawet jeść, ale Light nie pozwoliłby mi odpuścić sobie kolacji wigilijnej.

Następnego dnia miałam trochę lepszy humor , pod drzewkiem świątecznym znalazłam kilka prezentów. Od ojca zapas książek na całą wiosnę i lato, od Narcyzy nowe pióro i pierścień. Najbardziej zdziwiła mnie paczka opakowana w szary papier, od pani Weasley, czyżby bliźniacyi nic jej nie mówili? W każdym razie kolorowe rękawiczki to naprawdę miły gest. Najbardziej ucieszyło mnie pudełko od Cedrika, w którym znalazłam kilka wspólnych zdjęć, słodycze i kubek, który zawsze trzyma temperaturę jaką chcemy. Widocznie pamiętał, że kiedy czytam to zapominam o herbacie. Dostałam też list z życzeniami, jednak nie było dnia gdzie nie przyszedłby choć jeden list od niego, więc wiele w nim nie napisał. Hadar sam wręczył mi prezent, pasek zaczepiany o udo, z miejscem na różdżkę, niewielką fiolkę i sztylet, a do tego słodycze - Light po co mi to? Przecież ja nie walczę, a takie paski są przydatne w walce hahahha- zaśmiałam się - Wiesz jak będziesz starsza to może ci się przydać, masz tam miejsce na broń i jakiś eliksir - posłał mi ciepły uśmiech, który zawsze wpływał na mnie dobrze. Otworzyłam też mały prezencik od Hagrida, oraz nie podpisane pudełko z fasolkami wszystkich smaków. Prezenty były cudowne, przez paczkę od Cedrika podobnie jak w zeszłym roku, cały pokój pachniał miodem. Ten dzień spędziłam w moim dormitorium grając w różne gry z Light'em.

Reszta dni mijała monotonnie, nauka, granie w szachy ze znajomym prefektem, a do tego unikanie kontaktu z Gryfonami i Ślizgonami. Zaniepokoiło mnie zniknięcie Hermiony, ale nie chciałam wnikać w szczegóły,  w końcu Harry i Ron nic by mi nie powiedzieli. Z utęsknieniem czekałam na powrót uczniów do szkoły, bo bez przyjaciela czułam się pozostawiona sama sobie.

𝓟𝓪𝓷𝓷𝓪 𝓢𝓷𝓪𝓹𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz