Rozdział 5

477 15 15
                                    

Szłam sobie spokojnie laskiem przy okazji zwiedzając go. Niektóre miejsca wydawały mi się znajome. W pewnym momencie zatrzymałam się, żeby odpocząć. Usiadłam na złamanym pieniu koło małej rzeczki. Obserwowałam ją i słuchałam szumu wody. Niedaleko mnie była tama zrobiona przez bobry, musiała być stara bo przeciekała. To miejsce o dziwo też wydawało mi się znajome, jakbym już tu była. Podeszłam do tej tamy i dotknęłam jej palcami nie było to zbyt przyjemne. Drewno było śliskie, a na moich palcach został widoczny brud. Przepłukałam dłonie w rzece, a potem wytarłam je o spodnie. Spojrzałam na niebo. Robiło się ciemno więc postanowiłam wracać. Dzięki mojej znakomitej pamięci szybko odnalazłam drogę powrotną. Gdy wróciłam do domu, a raczej rezydencji sprawdziłam godzinę. O fuck 19:34, byłam w lesie około 3 godziny. Poszłam do kuchni, żeby coś zjeść. Weszłam do niej i poczułam mocny i słodki zapach. Spojrzałam co jest tego powodem i zobaczyłam chłopaka. Brązowe włosy, szara bluza, maska na buzi i google.
-Ymm cześć?- Zapytałam trochę nie pewnie. Chłopak odwrócił się w moją stronę.
-Cześć! To ty jesteś ta nowa? -Odparł z bananem na ryju XD.
-Mhm jestem Y/n. -Powiedziałam i wyciągnełam do niego rękę.
-Toby! -Chłopak energicznie uścisnął moją rękę. Chcesz, może gofra?
-Jasne! -Lubiłam gofry szczególnie (wstaw sobie jakiś smak gofruf). Co prawda dużo bardziej wolałam (ulu jedzenie) i sernik. I ten ja wiem, że nie powinno się brać od osób obcych, ale chłopak nie sprawiał złego wrażenia.
-Trzymaj. -Toby podał mi talerz z gofrem i postawił na stole różne dodatki do gofruf. Nutella, bita śmietana, posypki, jakieś sosy, drobne owoce i masa kajmakowa. Nałożyłam sobie jakieś składniki, a Toby usiadł na przeciwko mnie.
-Smacznego. -Odpowiedziałam grzecznie, ale chłopak już dawno wziął gofra do buzi. Wyglądał przy tym bardzo śmiesznie.
-Zieluje i nasajem. -Powiedział z pełną buzią. Wybuchnęłam śmiechem, a on na moją reakcję też się zaczął śmiać. Przy okazji zakrztusił się jedzeniem. Po chwili gofry były już zjedzone ja zjadłam 4, a Toby... ;- ;. Nie wiem, znaczy wiem że dużo więcej ode mnie. Widać było, że ma obsesję na punkcie gofrów. Już miałam wstawać od stołu, kiedy chłopak zadał mi pytanie.
-Zostaniesz proxy? -Chwilę się zastanowiłam, po czym mu odpowiedziałam.
-Jeszcze nie wiem.
-Fajnie by było gdybyś została.
-Czemu?
-Bo ja jestem proxy i jeszcze Masky i Hoodie, ale oni to są nudziarze. A już szczególnie Masky.- Chłopak spojrzał na mnie.
-Jeszcze ich nie znam.
-Mogę ci ich przedstawić, jeśli chcesz. A wtedy zastanowisz się czy zostaniesz proxy. -Po chwili zastanowienia postanowiłam mu odpowiedzieć.
-No... Wiesz co? Okej, niech tak będzie!
-Jea! Chodź idziemy. -Toby złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zanim zdąrzyłam powiedzieć mu, żeby mnie puścił bo umiem chodzić sama byliśmy już w jakimś pokoju.
-Siema!! -Toby krzyknął do jakichś osób w pokoju. Jeden miał żółtą bluzę, a jego skóra była cała czarna w dodatku miał nie wiem jak to powiedzieć, jakby... namalowany uśmiech na twarzy? Drugi miał żółtą kurtkę i białą maskę z czarnym uśmiechem. Wygląd ich mnie nie dziwił. Już za dużo widziałam w tym domu osób, które nie wyglądały dosyć normalnie.
-Cześć. -Odezwał się chłopak w masce, nawet na nas nie patrząc.
-H-hej... Chłopak w bluzie odwrócił się w naszą stronę.
-Patrz Masky kogo przyprowadziłem!! -Chłopak z maską obrócił się w naszą stronę, a wtedy Toby pokazał na mnie.
-Ymm cześć. -Powiedziałam dosyć nieśmiało, nie lubiłam być w centrum uwagi.
-No i? Co mam w związku z tym zrobić? -Masky odpowiedział mu dosyć twardo. Toby szturchnął mnie lekko łokciem.
-Widzisz? Tak jak mówiłem nudziasz. -Szepnął do mnie.
-Cze-cześć j-jestem Hoodie. -Odezwał się drugi chłopak podchodząc do mnie i wyciągając rękę.
-Y/n. Uścisneliśmy sobie szybko dłonie.
-D-dobra ja m-muszę iść d-do Slenderm-mana. -Chłopak szybko wyszedł z pokoju. Wszyscy odprowadziliśmy go wzrokiem dopuki nie zniknął nam z pola widzenia.
-Tooo ten Y/n jestem heheh. -Spojrzałam na chłopaka z maską i uśmiechnęłam się.
-Masky. -Nawet się nie żegnając wyszedł z pokoju. Gdy przechodził obok mnie poczułam lekki zapach dymu. Palił papierosy, ale mogłam się tego domyślić, że nie wszyscy to wiedzieli. Masky nie spodobał mi się zabardzo, ale postanowiłam nie oceniać go po pierwszym spotkaniu. Z moich myśli wyrwał mnie Toby.
-Sorry za niego. Jest na mnie trochę wkurzony.
-Dlaczego? -Odpowiedziałam mu szybko nawet nad tym się nie zastanawiając.
-Aaa na misji uratowałem go od strzału.
-I dlatego jest na ciebie zły?
-Tiaa. Nie lubi gdy ktoś mu pomaga, a raczej troszczy.
-Rozumiem go i to doskonale, sama też nienawidzę jak inni się mną opiekują. Czuję się wtedy jak dziecko, którym trzeba się opiekować.
-Dobra... Slenderman mnie wzywa. Muszę iść.
-Okej.
-Narazie.
-Cześć. -Chłopak wyszedł z pokoju i pobiegł do Slendermana. Wtedy skapnęłam się, że jestem w nie swoim pokoju. Wyszłam na korytarz rozglądając się. Kurde przez to, że Toby mnie tu zaciągnął nie zapamiętałam drogi. Postanowiłam pójść w stronę, którą wcześniej poszli proxy. Po chwili zaczęłam rozpoznawać korytarz. Już wiedziałam gdzie byłam. Szłam sobie spokojnie w stronę mojego pokoju gdy nagle ktoś otworzył drzwi. Przy okazji walnął mnie nimi w nos.
-Auu. -Jęknełam z bólu, zataczając się do tyłu i łapiąc za nos.
-Nic ci nie jest? -Spojrzałam w stronę głosu, był to Masky.
-Nie. -Mruknęłam cicho.
-To dobrze. -Chłopak mrugnął jednym okiem i sobie poszedł.
-Może jakieś przepraszam?
-Nie, ale mogę przywalić ci jeszcze mocniej jeśli chcesz.
-... -Chłopak odszedł, a ja poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na swoim łóżku, nie minęło nawet 10 minut, a już usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę! -Po chwili otworzyły się drzwi. Osobą, która pukała była Jane.
-Wstawaj to pójdziemy po twoje rzeczy.
-Okej. -Wstałam i poszłam za Jane.

                            ***
Szliśmy po schodach do mojego pokoju. Cioci naszczęście nie było w domu. Nie miałam kluczy więc weszliśmy otwartym oknem, było ono otwarte specjalnie dla kota. Gdy weszliśmy do mojego pokoju wzięliśmy plecak i zapakowaliśmy do niego jak najwięcej ubrań. Wzięłam jeszcze torbę z moimi własnymi rzeczami (jakieś książki, szkicownik i t.p). Gdy mieliśmy już wychodzić, przyszedł do mnie kot. Był strasznie wychudzony.
-Kiciuch co ci się stało. -Powiedziałam dosyć troskliwym tonem i go pogłaskałam.
-Twój kot? -Zapytała Jane.
-Tak dokładnie to cioci ale ona się nim nie zajmuje. Pójdę do kuchni i dam mu jeść. -Tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Jane też go pogłaskała.
-Fajny jest. Trochę mi go szkoda bo jak tu zostanie i twoja ciocia nie będzie go karmić, to najprawdopodobniej umrze z głodu.
-Masz rację, ale nie wiem gdzie go zostawić. -Spojrzałam na marnego kota.
-Może Slenderman zgodzi się go zatrzymać.
-Myślisz? -Spojrzałam się na dziewczynę.
-Jeff np. ma psa, którego akurat nie lubię bo wygląda zupełnie jak ten idiota. Nie wiem czy go widziałaś.
-Psa nie widziałam. Nie lubisz Jeffa?
-Nawet gorzej. Przyrzekłam, że go zabiję.
-No nieźle... A myślisz, że Slenderman się zgodzi na zatrzymanie go?
-Nie wiem. Można wrócić do rezy i się go spytać. Jeśli pozwoli to kot zostanie, a jak nie to trzeba będzie go odnieść tutaj.
-Nie wiem czy za nami pójdzie...
-Daj mi plecak i torbę to ty go weźmiesz na ręce. -Jane wyciągneła do mnie rękę. Zdjełam plecak oraz torbę i jej podałam. Poczekałam jeszcze chwilę aż kot dokończy jeść i wzięłam go na ręce. Mimo tego, że kot był wychudzony to był ciężki, ponieważ był całkiem spory. Wróciliśmy do rezydencji i usłyszałam głos w głowie. Nie zostawimy tego kota. Zatrzymałam się i błyskawicznie posmutniałam. Chciałam mu odpowiedzieć ale Slenderman mi przerwał. Okej może zostać, ale masz się nim opiekować na zewnątrz. Podziękowałam mu i postawiłam kota na ziemi.
-Co ro-? -Chciała coś powiedzieć ale przerwała jej... Sally.
-Ale fajny kotek!!! -Mała dziewczynka podbiegła do mojego kota i przytuliła go. Co nie sądzę, że zwierzęciu się podobało. Strasznie burczał a Sally jeszcze mocniej go przytuliła. W tym momencie kot spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-Papa zgodził się, żeby go zatrzymać?!? -Niewinnie zapytała się Zielonooka.
-Może być ale tylko na dworzu. -Odparłam dosyć niezadowolona z powodu zakazu Slendermana.
-Ohh nie mogę sama wychodzić na dwór. -Dziewczynka posmutniała, a w jej oczach pojawiły się łzy. Widząc to Jane szybko zareagowała.
-Sally?
-Tak??? -Dziewczyna natychmiast spojrzała na czarnowłosą.
-A może... spróbujesz przekonać papę z Y/n, żeby zgodził się na kota w domu. Co?
-Taaaak!!!!!! Chodźmy!!! -Po tym jak to krzyknęła wzięła mnie za rękę i zaciągneła do Slendermana. Dziewczynka jak na swój wiek była całkiem silna. Po chwili Sally już pukała do drzwi Slendermana. W ogóle przez ten cały czas mój kot był na rękach dziewczynki. Spojrzał na mnię tym razem gniewnym wzrokiem. Nie minęło nawet 30 sekund i drzwi się otworzyły. Stał w nich o dziwo Masky. Chłopak był we krwii i z maską na twarzy. Ominął mnie i poszedł w swoją stronę. Sally zdawała się nie wzruszona tym ani trochę, szybko wbiegła do Slendermana. O dziwo dziewczynka szybko zdołała przekonać Slendermana, żeby zatrzymać kota. Gdy to zrobiła Slenderman powiedział mi, żebym udała się po rzeczy dla kota. Powiedział też żebym poszła z Maskym, "tak na wszelki wypadek". Nie zamierzałam się kłucić więc poszłam do pokoju chłopaka. Zapukałam do drzwi.
-Wejść. -Po głosie rozpoznałam, że była to osoba, której szukałam. Otworzyłam drzwi, a tam...

__________________________________
C.D.N BISH

Sorry XD

»Thank You For Everything« (Masky x reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz