Część 1

393 22 8
                                    


— Bądź miły i nie pyskuj — powtórzył sobie po raz kolejny Net. — Nawet nie zahaczaj o ironię. Wyobraź sobie, że roz​ma​wiasz z par​ko​ma​tem.Stał z dużym plecakiem turystycznym na pustym szkolnym korytarzu przed drzwiami sali infor​ma​tycz​nej. Do umó​wio​nej pory została jesz​cze minuta.Bądź miły i nie pyskuj. To nie takie łatwe, zważywszy, że Net szczerze nie znosił Eftepa,nauczyciela informatyki. Z wzajemnością zresztą. Niechęć wzrosła dodatkowo kilka dni temu, gdy Eftep wyrzucił go z sali za pomaganie koledze podczas testu. A nie chodziło przecież o pod​po​wia​da​nie, lecz o pomoc w walce ze źle dzia​ła​ją​cym kom​pu​te​rem.Teraz korytarz był pusty. Większość klas pojechała na tygodniowy odpoczynek po trudach roku szkolnego. Klasa Neta również. On sam natomiast miał poprawiać test, a potem dostać się na dworzec i dojechać do koleżanek i kolegów, którzy od dwóch dni bawili się w luksusowym pensjonacie gdzieś na bezludziu. Byczyli się na basenie, popijali zimne drinki (oczywiście bezalkoholowe) bądź zjeżdżali rurami aquaparku. Zresztą, cokolwiek robili, na pewno było to lepsze od poprawiania testu. Nie chodziło nawet o sam test, bo na informatyce Net znał się dosko​nale. Cho​dziło o osobę nauczy​ciela. Bądź miły i nie pyskuj. Net nabrał powie​trza i zapu​kał do drzwi.

— Pro​szę — dobie​gło ze środka.Net wszedł do sali i ukłonił się informatykowi – siedzącemu za biurkiem wysokiemu, pajęczo chudemu mężczyźnie. Chłopak stwierdził z zaskoczeniem, że mina nauczyciela daleka jest od tego,czego się spo​dzie​wał, czyli iro​nicz​nego uśmieszku wyż​szo​ści. Wyra​żała ona wręcz smu​tek.

— Wybie​rasz się gdzieś? — Eftep zer​k​nął na ple​cak dźwi​gany przez chło​paka.Bądź miły i nie pyskuj, powtó​rzył w myślach Net.

— Cała klasa pojechała na tygodniowy wyjazd do pensjonatu nad Czerwoną Hańczą — wyjaśnił najuprzejmiej, jak potrafił, nie zahaczając o ironię. — Ja nie mogłem z nimi jechać, bo wyznaczył mi pan na dziś poprawę testu.

— Test... — Eftep poki​wał głową. — Tak, rze​czy​wi​ście uma​wia​li​śmy się na dziś.— Miejmy to już za sobą. — Net rozejrzał się po sali. Wszystkie komputery były wyłączone.— Dobrze zapa​mię​ta​łem godzinę?— Wynikły pewne okoliczności... — Nauczyciel wbijał wzrok w ekran laptopa i przyciskał kla​wi​sze. 

— Nie musisz, eee... pisać testu-Net uniósł brwi.

— Zali​czył mi pan tam​ten test?

— Nie... eee... w ogóle nie musisz pisać testu. — Eftep klikał w klawiaturę laptopa, a klikanie to wyglą​dało na próbę ukry​cia zmie​sza​nia. — Te prze​pisy olim​piady... eee... Pew​nie ścią​ga​łeś.

— Jakiej olim​piady?— Olim​piady infor​ma​tycz​nej. Dosze​dłeś do finału, więc nie​stety nie musisz pisać testu. To wbrew zasa​dom eee.... spra​wie​dli​wo​ści, ale takie są prze​pisy.

— Powaga? — Net uśmiech​nął się sze​roko. — Które miej​sce zają​łem?

— Pie... ekhem... sze — Eftep zasłonił usta, udając kaszel. — Nie wiem, jak oni to liczą. Napewno coś pomy​lili.

— Pierw​sze?! — Nie mógł uwie​rzyć Net. — Zna​czy, wygra​łem olim​piadę?

— Ktoś cze​goś na pewno nie dopil​no​wał i teraz już się nie da odkrę​cić...

— Myśla​łem, że odpa​dłem. Kiedy przy​szły wyniki?

— Z mie​siąc temu. — Dopiero teraz na twa​rzy Eftepa poja​wił się zna​jomy zło​śliwy uśmiech.

Felix Net i Nika oraz Koszmarna PodróżWhere stories live. Discover now