Rozdział III

84 2 0
                                    

-Witaj ponownie, Rebecco. - Byłam obrócona plecami, jednak mogłam dosłownie poczuć jego uśmiech. W tym samym momencie do klasy wkroczył straszy, przyjaźnie wyglądający Pan, jak mniemam, jest to mój nowy wykładowca. Wiedziałam, że wykład zacznie się za jakieś 5 minut, co równało się albo z niezręczną ciszą między mną a Garetem, albo równie niezręczną rozmową z nim. Co jest ze mną nie tak, z wyszczekanej i niemiłej osoby, stałam się cichą myszką.

-Olewasz mnie czy po prostu masz jakieś problemy ze słuchem. - z zamyślenia wyrwał mnie seksowny głosy.

- Nie, przepraszam po prostu zamyśliłam się na chwilkę. - to nie było kłamstwo.

-Uciekłaś mi tak szybko, że nawet nie zdążyłem Cię poinformować, że zobaczymy się na wykładzie. - Uśmiechną się ukazując proste białe zęby. Cała jego twarz było idealna, ale z tym uśmiechem, wręcz niedopisania.

-Przepraszam, sądziłam, że twoja dziewczyna, chciała z tobą porozmawiać, więc postanowiłam sobie pójść. - Właśnie zdałam sobie sprawę, że w ciągu paru minut naszej rozmowy, przeprosiłam go już dwa raz.

-Kochanie, to nie była moja dziewczyna. Nie bawię się w takie rzeczy jak związki, to nudne, a ja wolę poznawać i dobrze się bawić. - Podczas wypowiadania ostatniej części zdania, poruszył znacząco brwiami, żeby podkreślić kontekst jego wypowiedzi. Nie wiem co bardziej mnie zdenerwowało, to, że uważał kobiety za źródło zabawy, czy to, że nazwał mnie kochanie.

-Na pewno, świetną zabawą będzie, kiedy załapiesz HIV, albo wszy łonowe. - Dla przekąsu, również poruszyłam brwiami, w tym samym stylu co on przed chwilą.

W tym samym momencie nasz wykładowca rozpoczął wykład. Prawdę mówiąc, kompletnie nie mogłam skupić się na tym, co mówi Pan Flynn. Rozpraszała mnie każda, czynność wykonywana przez Garetta. Pod koniec miałam ochotę wstać i wbić mu w czoło ten sam ołówek, którym przez 20 minut stukał o zeszyt. Kolejne 20 minut, było już łatwiej skupić się na tym, co mówi siwiejący pan przede mną. Po słowach, które informowały nas, że wykład dobiegł końca, spakowałam się i co sił w nogach ruszyłam w stronę korytarzu. Kiedy opuściłam już salę usłyszałam, że ktoś mnie woła, jednak było dosyć głośno, więc zignorowałam to. Przestraszyłam się kiedy, czyjaś ręka złapała mnie za ramię.

-Rebecca, Jezu czekaj, biegasz w jakimś maratonie, czy z natury tak szybko chodzisz. - Oczywiście osobą, która mnie goniła, był nie kto inny, jak Pan podrywacz.

-Nie mam dużo czasu, co chcesz !?

-Robimy imprezę w bractwie, może wpadniesz ? - Z jednej strony, bardzo nie chciałam być na imprezie z Panem podrywaczem, z drugiej, przydałoby się odstresować.

-A mogłabym zabrać dwójkę znajomych ? - Kelly i Marcowi, również przydałoby się mały maraton na odstresowanie.

-Zależy czy jednym z tych, znajomych, będzie twój chłopak.

-A jest to jakiś problemem ?! - Sama nie wiem dlaczego, po prostu nie powiedziałam mu, że nie mam chłopaka.

-W takim razie zostaw swojego chłopaka w domu i przyjdź sama. - powiedział z dość ironicznym uśmiechem na ustach. Czas się jednak wytłumaczyć.

-A tak na serio, nie mam chłopaka, ale jestem pewna, że dwójka moich przyjaciół równie z chęcią wybiorą się na tę imprezę, to jak mogę ich zabrać ? - Uśmiechnęłam się w sposób, który zawsze zawdzięczałam wygraną.

- W takim razie, widzimy się później. - Minął mnie hacząc palcem o moją dłoń. Doskonale wiedziałam, że zrobił to celowo.

***********************************

TemptationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz