Rozdział 1

99 12 15
                                    

Draco nadal pozostał w tym samym miejscu, w którym witał przybysza, wpatrując się w niezidentyfikowany obiekt przed sobą, padło na starą huśtawkę pod dużym dębem. Wciąż nie mógł odejść od wrażenia, jakie wywarł na nim mężczyzna. Pierwszy raz ktoś tak mocno przypadł mu do gustu, do takiego stopnia, że dziwne uczucie w klatce piersiowej nie dawało mu spokojnie oddychać.

Chłopak stałby pewnie jeszcze kolejny kwadrans, gdyby nie Molly, która wychyliła się za drzwi posesji.

- no kochanieńki co tak dalej tak sterczysz, jak kij od miotły, twoja mama cię wolała do salonu.

- ach tak już idę, przepraszam zamyśliłem się trochę, to powietrze tak na mnie działa.

- tak tak, miejmy nadzieję, że powietrze, no już zmykaj do środka.

Chłopak udał się do salonu, trochę za szybkim krokiem, gdyż zaraz na zakręcie przy wejściu do salonu wpadł na jakiś obiekt. Ów obiekt okazał się zielonooki mężczyzną, który ponownie uśmiechnął się do niego.

- Przepraszam pana bardzo, nie chciałem, nie zauważyłem pana.

- Draco proszę weź walizki pana Pottera i zanieść do jego sypialni, związku, z tym że za tydzień przyjeżdżają do nas państwo Blaise główne dwie sypialnie gościnne są zajęte, dlatego też pan Potter dostał lokum naprzeciwko twojego pokoju.

- jasne ojcze już idę.

Draco wziął z ziemi dwie walizki, które nie okazały się na tak ciężkie, na jakie wyglądały. Podniósł je i wyszedł kierując się po schodach do pokoju .

Wszedł przez masywne drzwi i postawił walizki koło wielkiego łóżka na środku białego wielkiego pokoju.

- A więc chciałbym przeprosić, że na pana wpadłem, naprawdę przepraszam zamyśliłem się i nie zauważyłem pana.

Chłopak zaczął się plątać w słowach, a danej sytuacji nie pomagało, gdy mężczyzna zbliżył się do chłopaka i oparł swoją dłoń o jego ramię

- oh, nic się nie stało na prawdę i proszę nie mów do mnie na pan , bo czuję się jak stary dziadek po osiemdziesiątce, mówi mi tylko Harry, tak po prostu Harry.

Mężczyzna zbliżył się jeszcze bardziej do szarokiego, na ostatnich słowach przybliżając delikatnie swoją twarz do młodego chłopaka, co z pewnością nie pomagało jego aktualnym zasobie słownictwa, które stało pod pewną blokadą przez samo trzymanie dłoni na jego ramieniu.

- Tak dobrze panie Potter, to znaczy po prostu Harry, znaczy Harry.

Harry po prostu się uśmiechnął w geście odpowiedzi podchodząc i otwierając okno, pochylił się nad parapetem wystawiając głowę, zamknął oczy i stał tak czując na sobie delikatny powiew wiatru.

A Draco stał za nim nie wiedząc co ze sobą zrobić, był lekko nadal przytłumiony przez gest mężczyzny, więc to mu nie ułatwiało sytuacji, w jakiej się znalazł, nie wiedział, czy ma wyjść natychmiast, czy może postać i popatrzeć się nad stojącego przed nim mężczyznę wychylającego się przez okno . Przesunął wzrokiem po sylwetce bruneta, póki ten trwał do niego tyłem.

- Chłopcy zejdźcie na taras, obiad będzie zaraz-ciszę przerwała ruda kucharka, wołająca zapewne z kuchni.

Harry ostatni raz zaciągnął się powietrzem i odszedł od parapetu, spojrzał na Draco który cały czas stał w jednej i tej samej pozycji, jakiej stał dziesięć minut temu.

-No ten, powinniśmy iść a jako że nie mam pojęcia gdzie jest taras, może mi pokażesz, jeszcze się tu zgubię.

- co pokazać

Draco został obudzony z transu myśli w połowie wypowiedzi mężczyzny, próbując przyswoić informacje z wypowiedzi bruneta.

- taras, ktoś wołał, że zaraz będzie obiad, a ja już w sumie jestem głodny.

- tak, przepraszam zamyśliłem się.

- za dużo przepraszasz, to bardzo dobrze, że myślisz, a uwierz mi ze wielu ludzi tego nie robi.

Draco pokiwał tylko głową na wypowiedź i gestem ręki pokazał, aby zielonoki szedł za nim. Pragnął w tej chwili najlepiej zamknąć się w swoim pokoju, zakopać pod kołdrę, schować przed całym światem, a szczególnie przed zażenowaniem jakie dręczyło go przez to jak zachował się do nowo poznanego mężczyzny. Oblał się zimną wodą w myślach, próbując przywrócić się do rzeczywistości.

- No siadajcie, siadajcie chłopcy wszyscy na was czekają, zaraz a gdzie Ginny.

- Już idzie pani Narcyzo, była rano w sklepie kupić sobie nową sukienkę i pewnie wciąż ja przymierza, o jesteś Ginny no siadaj siadaj póki ziemniaczki ciepłe.

- o dzień dobry Panu

Młoda rudowłosa dziewczyna w czerwonej zwiewnej sukience, usiadła naprzeciw Harrego, uśmiechając się do niego i nie spuszczając z niego wzroku, co nie umknęło uwadze Draco.

- No Harry może opowiesz coś o sobie? - zagaiła Narcyza.

- No to tak jestem nauczyciel języka angielskiego, w sumie to profesorem na uniwersytecie, ale mam zamiar zająć się także wydziałem historii Anglii i Europy, dlatego mój ojciec wpadł na ten świetny pomysł wyjazdem do was, na pewno na tym skorzystam i jeszcze raz dziękuję za to, że mogę u was mieszkać.

- Nie ma za co, tak jak mówiłam wcześniej ten dom to od teraz także twój.

- jeszcze raz dziękuję, ale teraz za pyszny obiad pójdę się odświeżyć, długa podróż potrafi być męcząca.

- Draco idź z Panem Potterem, weź z górnej garderoby kilka czystych ręczników, Molly mówiła, że już się skończyły w łazience.

- tak matko już idę.

*-*-*-*-*-*-*-*-

-Macie na prawdę ładny dom, robi wrażenie, chociaż by te gzymsy, styl bardzo renesansowy z nutka wiktoriańskiego, moje klimaty.

- dziękuję, mogę Ci pokazać po drodze jeszcze bibliotekę, jest dość duża, często w niej przebywam, od małego czytam tam książki a nawet nie jestem jeszcze blisko połowy przeczytanych, jestem prawie pewny, że znajdą się jakieś zbiory, które Pana, znaczy się ciebie zainteresują.

- na pewno, możesz mnie zaprowadzić do niej wieczorem, chętnie wezmę jakąś lekturę przed snem.

- nie ma sprawy, tam jest łazienka, a jak byś chciał potem abym zaprowadził cię do biblioteki to zaraz na przeciwko twojego pokoju jest mój.

-dobra idę się umyć.

Mężczyzna wszedł do łazienki i zaraz potem można było słyszeć odgłos włączonej wody.
A Draco tam stał, po raz kolejny tego dnia nie wiedząc co ze sobą zrobić, dlatego gapił się na drzwi od łazienki, mając z tyłu głowy cichy głosił który podopowiadał mu ze o czymś zapomniał, nagle chłopak strzelił sobie ręką prosto w twarz.

- Cholera ręczniki, jak mogłem zapomnieć.

Skierował się w głąb korytarza skręcając do garderoby, wziął z półki nieszczęsne ręczniki i z powrotem wrócił pod drzwi łazienki. Tak została jedna sprawa-jak podać mężczyźnie ręczniki. Chłopak wziął głęboki wdech i zapukał w drzwi, w odpowiedzi usłyszał tylko ten sam odgłos włączonego prysznica, więc spróbował drugi, trzeci i dopiero za czwartym stuknięciem odpowiedział mu zachrypnięty głos Brytyjczyka.

- Tak, o co chodzi?

- zapomniałem dać Ci ręczników więc je przynioslem.

- to wchodź.

" to wchodź" te dwa słowa odbijały mu się w głównie, zanim pewnym ruchem nacisnął klamkę i wszedł do łazienki wpatrzoby w podłogę jak by ta była wyłożona z diamentu. Kątem oka zauważył tylko zaparowane pomieszczenie i mężczyznę stojącego w kabinie prysznicowej, na jego szczęście szkło kabiny było zamglone, szybko odłożył ręczniki na szafkę pod lustrem i odwrócił się w kierunku drzwi i z myślą jak najszybciej ukrycia swojego zażenowania pod kołdrą w swoim pokoju, lecz za nim jeszcze zamknął całkowicie drzwi za sobą od łazienki usłyszał ciche.

- dziękuję draco.

To Tylko Dwa Słowa - Drarry🚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz