Hermiona kochała swoją pracę - nauczanie młodzieży o różnych rodzajach magii było wręcz spełnieniem jej marzeń, ale teraz, w świcie, gdzie wojna była tuż za rogiem, nie było to już takie przyjemne.
Już nie mówiła uczniom, która magia pozwoli im porozumieć się z dawna nieżyjącym kochankiem, a która spalić oceany. Powtarzała im tylko, która z nich pomoże im przetrwać, czasami wspominając o tym, że kiedyś, jak już wszystko będzie dobrze, pokaże im czary, o których nie śniło się ich filozofom.
Była przytłoczona, przypominając sobie, jak będąc nastolatką biegała z Harrym i Ronem po wieży astronomicznej i czytała księgi z zakazanego działu, ciągle się śmiejąc, a teraz stoi na tej samej wieży i patrzy jak Hogwart powoli gaśnie w jej oczach. Nawet obrazy nie były tak rozmowne jak wcześniej.
Na jej nieszczęście każdy to widział. Nie było osoby, która nie zauważyła, że z radosnej panny wiem to wszystko nic nie zostało. Nawet Ron, który naprawdę słabo domyślał się czegokolwiek, teraz dość szybko zrozumiał, że coś jest nie tak. Każdy wiedział, że to przez widmo wojny wiszącej w powietrzu, ale nikt nie mógł na to spokojnie patrzeć.
Dlatego kiedy nastały wakacje, Hermiona, jedna z najważniejszych osób w Zakonie Feniksa, skończyła w mieszkaniu w mugolskim Londynie mając zapomnieć choć na chwilę o czarnym panie.
Oczywiście sama z siebie nie zgodziła by się na coś takiego, więc oficjalnie każdy jej powiedział, że po mugolskim Londynie kręci się jakaś śmieciożerczyni, więc Hermiona będzie odpowiednią osobą do usunięcia problemu.
°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•
Hermiona musiała przyznać, że polubiła to. Mugolski Londyn zdecydowanie jej się spodobał. Mimo że wychowała się w takim miejscu, to wydawał jej się zupełnie inny.
Założyła kurtkę i wyszła z klubu. Mimo później pory dalej widziała ludzi w brązowych płaszczach, którzy albo wracali z pracy, albo dopiero do niej szli. O parapety kamienic stukał deszcz, a z oddali dało się słyszeć krzyki i śmiechy.
Kobieta nie miała pojęcia czy już naprawdę coś jest z nią nie tak czy ktoś rzeczywiście za nią idzie. To nie tak, że się bała, przecież była wiedźmą, ale była po prostu zdziwiona. Weszła w uliczkę, a następnie w kilka innych, co utwierdzilo ją w przekonaniu, że nie jest sama.
Szybko się odwróciła i spojrzała na postać za sobą, cofnęła się.
- Spokojnie - kobieta się zaśmiała, w słabym świetle latarni zobaczyła tylko jej kręcone włosy - przecież nic ci nie zrobię.
- Nie znam cię - położyła dłoń na różdżce, uważnie patrząc na jej ruchy.
- Jestem Belkatrix - Hermiona zauważyła, jak nieznajoma oblizuje wargi - zobaczyłam cię w tamtym budynku i och, nie mogę oderwać od ciebie wzroku - delikatnie się do niej przybliżyła, krzyżując rece na klatce piersiowej - a cóż, to że za tobą szłam to czysty zbieg okoliczności. Tam mam mieszkanie - wskazała na kamienice kilka metrów przed nimi.
Hermiona myślała. Była jakaś szansa, że ta kobieta okaże się seryjnym mordercą i nie przeżyje tej nocy, ale z drugiej strony była w takim miejscu swojego życia, gdzie nie miała już nic do stracenia.
- Więc może do niego chodźmy? W końcu tak bardzo chciałaś mnie poznać - odwróciła się i nie była w stanie zobaczyć charakterystycznego uśmiechu drugiej kobiety.
Młoda kobieta była wręcz zdziwiona swoim własnym zachowaniem. Praktycznie zawsze w swoich wyborach kierowała się rozumem i logiką, a teraz idzie z obcą osobą do jej obcego mieszkania. Ale słowa, które Bellatrix zdążyła wyszeptać do jej ucha oraz jej dłoń na jej talii, skutecznie utwierdzały ją w przekonaniu, że zrobiła dobrze.
CZYTASZ
I'll wait, my love
FanfictionHermiona nigdy nie poznała nikogo, kto zmienił jej życie tak jak Bellatrix lub Hermiona zakochuje się w śmierciożerczyni, a Bellatrix dowiaduje się czym jest miłość i szczęście.