XXXXIV

20 2 0
                                    

Chłopak spojrzał na mnie zmieszany, ale uśmiechnął się pod nosem.
- Wiesz Victoria, jesteś bardzo wyjątkową dziewczyną. Nigdy przy nikim się tak nie czułem jak przy tobie. Zawsze sprawiasz, że nie chce być zły i arogancki. Budzisz we mnie dobro.
Zanim coś powiedziałam, on szybko dodał.
- I to przeraża mnie najbardziej.
Powiedział puszczając moje ręce.
Od razu poczułam się gorzej.
- Dlaczego?
- Ponieważ nie jestem dobrym człowiekiem.
- Jesteś, zapewniam cię, jesteś. Czasem łatwiej jest być złą osobą, ale nikt nie kończy na tym dobrze.
- Nikt? A ten którego imienia nie można wymawiać?
- Voldemort? Jak widać nie ma go między nami. Przegrał z dobrem i siłą miłości, z prawdziwymi wartościami, które dają życie i sprawiają twoje życie piękniejszym.
Chłopak spojrzał na mnie, widać było, że kłoci się w środku sam z sobą. Objął moją twarz dłońmi i lekko pocałował.
Pocałunek oddałam, czując się jak nigdy. Poczułam się jakby pocałunek naprawdę mnie naprawiał i uszczęśliwiał.  Oparliśmy swoje czoła na sobie i obydwoje szczerze się uśmiechnęliśmy. Poczułam dobro i szczęście wypełniające nasze serce. Poczułam, że on tez to czuje. Nagle poczułam ogromna siłę. Chłopak pocałował mnie w policzek i powiedział:
- W takim razie do jutra, dobranoc Victorio.
- Dobranoc, Draco.
Gdy wyszedł, podkulilam kolana do klatki piersiowej. Nie myślałam o słowach mamy, przeszłości jej i ojca Draco ani o moim ojcu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pomyślałam:
- Czy to miłość...

Wstałam, przebrałam się w szkolny dres oraz narzuciłam szatę. Przed wyjściem spojrzałam w lustro w łazience. Miało piękna srebrną ramę. Coś mi podpowiadało, aby ją dotknąć.
Zobaczyłam Draco wbiegającego tu, płakał. Ciemność i smutek.
Otrząsnęłam się i przemyłam twarz wodą. Czy ktoś mną pogrywa?
Przeszłam szybko do pokoju, ponieważ zbliżała się noc. Weszłam do pokoju i otworzyłam szkatułkę z biżuterią. Wyjęłam bransoletkę od Draco, założyłam ją, po czym położyłam się do łóżka, odrazu zasypiając.
Mimo mojego zmęczenia, sen nie był idealny.
Znajdowałam się znowu na tym cmentarzu z jednej z poprzednich wizji. Stało tam kilkoro postaci w czarnych szatach i kapturach, mieli maski i stali w mgle. Wszyscy nagle skupili swoją uwagę na mnie. Jeden z nich wyszedł z okręgu.
- Miłość jest zgubna- powiedział, a każdy z nich powtórzył
- Nie ma celu
- Zawsze cię zrani
- Oddaj się złu, a będziesz naprawdę szczęśliwa
- Zło, zło
- Lord Voldemort
Postacie zniknęły, a ja przeniosłam się do jakiegoś innego pomieszczenia. Siedziałam przy długim stole. Po chwili krzesła wypełniły przeróżne osoby. Obok mnie siedział Draco, dalej jego ojciec. Przy brzegu siedziała postać w kapturze cała przykryta czarna szata. Spojrzałam na Draco, ale był wpatrzony w czarna postać. Spod rękawa wystawał kawałek tatuażu, jestem pewna, że dzisiaj go nie miał na ręce.
- Cieszę się, że wszyscy tu jesteście. Moi kochani przyjaciele. Moi oddani i zaufani przyjaciele. Doszliśmy tu razem.  Do naszego głównego celu. Zabicia Harrego Pottera.
Obudziłam się, zalana potem. Spojrzałam na zegarek, godzina trzecia.

Odczuwałam straszny ból głowy, nie mogłam go zatrzymać, po chwili znowu usłyszałam głosy.

- Dołącz do nas.

- Czarny Pan chce cię w jego szeregach.

- Nie stchórz jak matka.

- Potrzebujemy cię!

- Pomożemy ci!

- Dołącz do nas.

W końcu przypomniałam sobie jedno zaklęcie z księgi czarów mamy.

- Fonixo!

I myśli zniknęły, ból zaprzestał. 

Czego oni ode mnie chcą?! Czy to Czarny Pan powrócił... Czy to tylko moja głowa... Czy możę ktoś ze mną pogrywa.


Magiczne zaklęcia i jak ich używaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz