Rozdział II

65 8 1
                                    

Nadszedł czas na obiad. Burczy mi w brzuchu, ale niechętnie udaje się na stołówkę. Staje przed drzwiami, przez małe okienko zaglądam do środka i przypatruje się stolikom. Nie czakając na zbawienie, wchodzę do środka. 

Trzymając już tace z jedzeniem, a na niej skromna kanapka z kurczakiem, frytki i sok pomarańczowy w kartoniku, pomału rozglądam się do którego stolika mam podejść. Na moje szczęście przy wszystkich ktoś już siedzi. Zauważam że każdy stolik jest podzielony, więc szukam tego z 'normalnymi' ludźmi.

-Zoe!- słysze znajomy głos, odwracam się, a tam stolik pełen koszykarzy. Skąd wiem? To oni się tu najbardziej wyróżniali, poprzez kurtki z drużyny Gryzlii. Przekręcam oczami i dosiadam się do stolika.

-Carl, mieliśmy się spotkać przy wejściu- powiedziałam udając że nie czuje spojrzeń dziewczyn za nami.

-A.. tak, sorka miałem trening- przeczesał włosy.-Chłopaki, to moja siostra Zoe- przedstawił mnie pokolei sześciu chłopakom. Nikogo nie zapamiętałam, no cóż.

-Już jestem, sory, Jes mnie zagadała- dołączył do nas chłopak o kruczoczarnych włosach. Spuściłam wzrok, na tace. 

-No siema, stary- przywitali się - ukradkiem przyglądnęłam się chłopakowi. Miał ciemne włosy i brązowe oczy. Plus był nieziemsko przystojny. Dopiero po chwili zorientowałam się że się na niego gapie. Wróciłam oczami na jedzenie z lekkimi rumieńcami. 

-A tak w ogóle, to moja siostra o której ci opowiadałem, Zoe- spłoszyłam sie jak przeszedł na moją stronę stołu. Usiadł obok.

-Max- uśmiechnął się i podał mi rękę. Pierwszy raz nie wiedziałam co powiedzieć w takiej sytuacji, więc w milczeniu odpowidziałam tym samym.

                                                     ***

  Wychodząc ze stołówki, całe powietrze ze mnie uciekło. 

-Jeszcze tylko jedna lekcja.. - mówie pod nosem. A dokładniej to w-f. 

Wyciągnełam z szafki potrzebny mi strój i ruszyłam na poszukiwania przebieralni. 

-Może, pomoge?- odwróciłam się na pięcie. 

-Też mam w-f - Adam zamknął swoją szafke i wskazał ręką kierunek. 

- I w ogóle, słyszałem że już zadarłaś z królową, pierwszego dnia- popatrzył się na mnie z podziwem.  - A na dodatek dosiadłaś sie do Carl'a Granta i Max'a Schneidera- 

-Z królową? Sory nie lubie takich panienek. Carl Grant to mój brat, bo wiesz jestem Zoe Grant - ukłoniłam się przed nim.

- A no tak mój błąd, ale po raz pierwszy ktoś zadarł z Hanną i jej jaszczurkami- wyciągnął jezyk na to ostatnie słowo i przybliżył się  do mojej twarzy sycząc. Odepchnęłam go lekko i wybuchliśmy śmiechem.

-Widzimy się na parkiecie- przerwał nasze, cokolwiek to było i wszedł do szatnii obok.

Otworzyłam drzwi i ukazały mi się półnagie dziewczyny. Wzruszyłam ramionami i udałam się na sam koniec, gdzie jest najmniej osób. Wszystkie patrzyły się na mnie jak rozkładałam rzeczy i szeptały coś do siebie. Zignorowałam to i zaczęłam ściągać koszulkę. Nagle znowu poczułam się cała mokra i z koszulką na twarzy nie wiedziała kto mnie oblał. Ktoś złapał mnie za łokieć i pociągnął w swoją stronę.

-Głupia jesteś?! - ściągnęłam z twarzy koszulkę. 

-Najmilsze słowa jakie dzisiaj otrzymałam, a dlaczego jeszcze raz, mnie oblałaś? - popatrzyłam się na blondynkę. Tym razem jednak była to naturalna blondynka i jej włosy były aż do pozazdroszczenia, długie aż do pasa jasne, proste włosy. 

-Przez tamto okienko, zaglądają wszystkie zboczeńce - wskazał na okienko w drzwiach - A ty akurat naprzeciw się przebierałaś - powiedziała dumnie. 

-Wiesz, że mogłaś mi zwyczajnie powiedzieć - Otworzyła usta, a potem przeczesła włosy do tyłu. 

-Najpier robie potem myśle - zaśmiała się - Jestem Melanie, mów mi Mel, wole Mel bo Melanie brzmi tak jakioś nisko, a Mel jest ok- najdłuższe przedstawienie się jakie słyszałam.

- Zoe- uśmiechnęłam się.

Przesunęłam swoje rzeczy bliżej Mel. Wzięłam do ręki strój. 

-Kurde wszystko mokre- rzuciłam ciuchy z powrotem na ławkę. 

-Sorki - blondynka złapała się za głowę.

-Spokojnie, mogę przecież raz nie ćwiczyć - 

-Nie u nas, szczególnie dla dziewczyn, dwa lata temu żadna dziewczyna nie wchodziła w ogóle do tej szatni dlatego od tamtego roku w-f jest jednym z najważniejszych przedmiotów- złapała mnie za ramiona - Ale czekaj- spojrzała w bok - Mam mój strój z tamtego roku w szafce- wyciągnęła ciuchy i mi podała. Niczym się nie różniły od obecnych. 

-Troche obcisły - stwierdziłam zakladając spodenki.

-Się skurczył - zaśmiała się.

Bluzka była wmiare dobra ale spodenki ciut za obcisłe. Patrząc na to że innch dziewczyn podstawowy strój był luźny.

-Ale wyglądasz sexownie -uderzyła mnie ramieniem i wyszłyśmy z szatni. 

Sala była ogromna, połowa sufitu była odkryta. Priorytetem szkoły musiał być sport, bo normalne sale ta nie wyglądały. 

-Chodź, dwa kółka na rozgrzewke- Mel złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła za sobą. Te dwa kółka wydawały się niemożliwe do przebiegnięcia na tej sali, ale nie stawiałam sprzeciwu.

Chłopcy grali w kosza, niektórzy kopali piłkę lub biegali. Dziewczyny z reguły przyglądały się bliskim chłopaką udając że ćwiczą w miejscu.   

-Nie powiem w tych spodenkach robisz wrażenia - Mel wskazał mi chłopaków którzy jeszcze przed chwilą grali w piłkę a teraz przyglądają nam się uważnie z uśmiechem na twarzy. Zarumieniłam się, nie lubie takich sytuacji. 

Stajemy obok kosza z piłkami a Mel wyciąga piłkę do siatkówki i zaczyna odbijać nad sobą. Starając się nie zwracać uwagi na śliniących się chłopaków obok nas, skupiam całą moją uwage na blondynce. 

-Ło dobra jesteś- powidziałam  jak odbiła piłkę do mnie. 

-Ale do drużyny przyjmują tylko trzecioklasistów, poczekam sobie jeszcze dwa lata - próbowała ukryć smutną twarz za kucykiem. 

-Ich pech, bo jesteś naprawdę dobra- poklepałam ją po ramieniu. Melanie od razu się uśmiechneła. 

-Jak będziesz tak ćwiczyć jak ja to kto wie może za dwa lata wstąpimy razem do drużyny- zaśmiała się i rzuciła w moją stronę piłkę.

-Zoe!- słysze głos za mną. 

-O mój boże to Carl Grant!- Mel wyszeptała mi głośno w ucho. 

- Czemu wszyscy się tak zachwycają - przekręciłam oczami - to mój brat- powiedziałam 

-Zwariowałaś?! Nie masz normalnych spodenek- Carl nerwowo się rozglądał. 

-Spokojnie, miałam awarie, ale przecież jestem ubrana czemu od razu się tak wkurzasz ? - założyłam ręce na piersi. 

-Bo każdy facet ślini się teraz - ściągnął koszulkę - Masz, załóż - 

- Jest cała przepocona i gigantyczna, nigdy!- odepchnęłam jego rękę. Krzywo się na mnie popatrzył.

-No dobra..-poddałam się. Jej koniec sięgał mi za dupe. Mój brat stał przede mną bez koszulki, a Mel obok mnie wgapiona w jego przepocony i bogaty w mięśnie tors, chyba nie oddychała z wrażenia.

Jedyne co mnie uratowało w tej chwili był koniec lekcji.

                                                                                                             -HH.

~~~~

Mam nadzieję że rozkręca się dobrze, jest wiele niespodzianek, które chcę opisać. Zachęcam do komentowania! c:

The Other Side | PLWhere stories live. Discover now