Rozdział 9

2 1 0
                                    


Tamtej nocy nie wróciłam ,,do siebie,, siedziałam przy Adamie i co godzinę zmieniałam mu ręcznik aż w końcu sama usnęłam. Nad ranem mój towarzysz mnie obudził i powiedział, że powinnam już iść, żeby nie wzbudzić niepotrzebnych plotek. Gdy wróciłam na salę panowała cisza przerywa oddechami śpiących uczniów. Po cichu położyłam się na swoim miejscu. Nie potrafiłam zasnąć myślałam o tej zdradzie. Czy rzeczywiście ktoś był zdrajcą czy zwykły przypadek, oczywiście nie dało się podpalić betonu z zewnątrz szkoły, ale może po prostu bezkształtny sam wszedł do środka.

Rano nauczyciele obwieścili, że nie mamy liczyć na zwolnienie z nauki, ponieważ lekcję będą kontynuowane.
Po tym co usłyszałam w nocy nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że pan Konner z którym na nieszczęście miałam pierwszą lekcje był bardzo podejrzliwy i czepiał się najmniejszej błahostki. Chyba jeszcze nigdy lekcja nie ciągnęła mi się tak bardzo, nie potrafiłam się skupić ciągle czułam na sobie wzrok nauczyciela. Jak tylko zadzwonił dzwonek uczniowie runęli ku wyjściu jakby zamiast nauczyciela fizyki za biurkiem był bezkształtny.
- Też czuliście na sobie ten jego wzrok- spytał Olaf jak tylko znaleźliśmy się w ustronnym miejscu. Wraz z Kasią potwierdziliśmy kiwnięciem głowy.
Nie byłam pewna czy na pewno powinnam niepokoić przyjaciół tym co usłyszałam w nocy, z drugiej strony dobrze by było, gdyby wiedzieli jakie podejrzenia mają nauczyciele. Zaczęłam im opowiadać co słyszałam  z każdym słowem ich twarze bladły.
Gdy skończyłam oboje wyglądali na równie przerażonych jak ja w tedy.
- Myśląc logicznie- zaczął Olaf - to rzeczywiście podejrzane, aby sala z dala od wszelakich kominów, źródeł ciepła nie wspominając o tym, że na zewnątrz cała jest z betonu, nagle staje w płomieniach to rzeczywiście podejrzane.
W oczach mojego przyjaciela można było dostrzec iskry ekscytacji, zważywszy na to w jakich książkach gustuje był teraz w siódmym niebie. Zagadki, zdrady to były jego klimaty.
- W takim razie wśród uczniów jest ktoś kto trzyma z potworami i najprawdopodobniej przekazuje im informację a także pomaga wchodzić do szkoły, aby te porwały koleje ofiary albo jak wczoraj podpalić szkołę - dociekała Kasia. Ta spokojna, ułożona osóbka, która na ogół nie wtrąca się w cudze sprawy włączyła w sobie mózg detektywa. Muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem tak nagłej zmiany moich towarzyszy. Spodziewałam się, że ze strachu nie będą się do nikogo odzywać i nikomu ufać, a gdy pojadą spać (o ile w ogóle by się położyli) nastawili by pełno rzeczy wokół siebie, aby nikt nie mógł przejść koło nich bez nadrobienia hałasu. A jednak zmienili się w detektywów. Uśmiechnęłam się pod nosem i pociągnęłam ich w stronę sali, w której mieliśmy mieć koleją lekcję.
Gdy weszliśmy z powrotem na zatłoczony korytarz uczniowie jak zawsze plotkowali i się śmiali, czasem słyszałam zdania odnośnie spalonej sali czy tragicznego występku, który miał miejsce podczas przedstawienia.

Adam nie był wstanie jeszcze się podnieść więc nauczyciele chodzili do niego i skracali mu co było na lekcji a on miał w miarę swoich możliwości zrobić notatki.
- Czy inni poparzeni też mają lekcję tak jak Adam? - zapytałam Gabrysie, która z nas najlepiej poinformowana.
- Inni potrafią wstać nie ma konieczności, aby nauczyciele do nich chodzili- odparła

Kiedy zobowiązałam się do zajmowania się Adamem dostałam grafik, który dostosowano do moich lekcji i zapewniono mi czas, aby sam mogła odrobić swoje zdania.
Szłam własnej z Kasią i Gabrysią, kiedy zobaczyłam naszego przyjaciela siedzącego pod klasą, w której miał mieć zajęcia. Usiadłam koło Olafa pod ścianą zostawiając dziewczyny, aby szły dalej.
- Jakieś nowe ciekawe książki znalazłeś- spytałam wyjmując mu z buzi na pół zjedzonego kabanosa i sama włożyłam go sobie do ust. Oburzony moim postępem chciał zacząć protestować i walczyć o swoją własność, gdy jego uwagę przykuło coś za moimi plecami. Niespieszne się z odwróciłam i zauważyłam trzy chichoczące dziewczyny niosące koszyk (nie mam pojęcia skąd go wytrzasnęły) a w nim pełno czekoladek i innych słodkości. A na jego uchwycie była widoczna duża niebieska kokarda
- Ciekawe któż to sobie zasłużył na taki podarek- powiedział mój towarzysz z podziwem.
- Sprawdźmy to- odczekałam chwilę, aby chichotki odeszły kawałek i ruszyłam za nimi. Już w połowie drogi miałam pewne domysły do kąt zmierzają owe panienki. Ciekawość jednak nie dawała mi spokoju i poszłam za nimi pod same dni pokoju Adama. Zakradłam się, żeby móc obserwować za szyby co się dzieje w środku. Dziewczyny po opanowaniu chichotania zaczęły mówić składnie. W tedy rozpoznałam trzy szkolne piękności, miały większość facetów w szkole, ale z żadnym nie były dłużej niż miesiąc. Ich królowa, czyli Weronika jak zwykle środkowa blondynka ponoć chodziła kiedyś z Adamem, był jedynym na którym jej zależało. Nie wiadomo, dlaczego zerwali.
- Bbbo mmy słyszałyśmy co zzzzrobiłeś- powiedziała niska brunetka, której nawet uszy płonęły czerwnią więc nie chce myśleć, jak wygląda jej twarz.
- Jesteśmy pełne podziwu twojej odwagi i heroizmu- wtrąciła się długo noga błąd piękność, która zawsze wyglądała jak modelka, a jedyne czemu poświęcała uwagę to zwrócenia na siebie uwagi Adama. Który ją dzielnie ignorował.
Nie patrząc na ostatnie dwadzieścia cztery godziny to byli siebie warci. Obydwoje zadufani w sobie i martwią się tylko o własną osobę. Pan i Pani Buc nawet ładnie, albo Pani Bucowa.
Z zamyśleń wyrwał mnie cieniutki głosik, od którego uszy bolały
- Pomyślałyśmy- wow czyli chchotki potrafią myśleć, jestem pełna podziwu
-Że prędzej wrócisz do zdrowia- piszczała trzecia.
Nawet Adam leżący na łóżku się skrzywił ją słysząc.
Mruknął coś niewyraźnego co raczej miało być podziękowaniem.
Weronika dała znak swoim ,, służka,, żeby się oddaliły a sama usiadła na brzegu jego łóżka. Widząc, że dziewczyny się odwracają w stronę drzwi uciekłam pochylając się, aby nie było widać mnie przez szyby. Blondyna chciała mu pewnie puszczać słodkie słówka lub czarować wdziękiem, aby znów się zeszli. Byłam w połowie drogi, gdy rozległ się dzwonek co zmusiło mnie do przyspieszenia. Wpadłam do klasy jako ostatnia i mało elegancko zwaliłam się na miejsce koło Olafa, ten widząc moją zadyszkę uniósł wymownie brwi czekając na wyjaśnienia. Tymi samymi zdziwionymi twarzami wpatrywały się we mnie Kasia i Gabi oczekując wyjaśnień. Na szybko wyjęłam kartkę, która najpierw dostał Olaf potem dziewczyny, na co jeszcze bardziej się zdziwili a potem parsknęli niesłyszalnym śmiechem.

Zgodnie z harmonogramem zaraz po lekcjach miałam się udać w odwiedziny do Adama a następnie sprawdzić drobne poparzenia pozostałych moich podopiecznych.
Bez ceremonialnie weszłam do pokoju mrucząc powitanie. Zastałam go wciąż leżącego nad zeszytem.
Z podanych mi wytycznych mógł wstać dopiero jutro, chyba że jego poparzenie na plecach się pogorszy. Dziś mogłam mu pozwolić tylko na rzadkie toalety.
Obeszłam jego łóżka i podeszłam do na przeciw ległych szafek w których znajdowały się przyrządy do opatrunków.
Wyciągnęłam lek na łagodzenie bólu i maść gojąca. Wymownie spojrzałam na koszyczek i uśmiechnęłam się z niezadowoleniem pod nosem. Gdy on nagle wypalił
- Nieładnie podsłuchiwać cudze rozmowy- nie miałam pojęcia o czym on znów mówi więc gapiłam się na niego osłupiała - jeśli ci bardzo zależy to zostań do końca i zrozum o co chodzi, bo później dzieją się niechciane i nieprawdziwe ploty- ciągnął dalej. Dopiero po wypowiedzeniu tych słowach doszło do mnie o czym on mówi. Okej z jednej strony nie ładnie, ale z drugiej on znów mnie poprawiał, pomimo że sam był aroganckim bucem.
Wzruszyłam ramionami
- Zapomniałam wsiąść...piórnika ze sali- skłamałam szybko
- I słysząc rozmowę postanowiłaś podsłuchiwać, aż w końcu uciekłaś jakbyś specjalnie się zakradałam- nie odpuszczał
- Ponoć jestem trochę odpowiedzialna za ciebie i twój stan zdrowia więc chyba mogę sprawdzać, jak się masz, a to że akurat przechodziłam, kiedy miałeś odwiedziny do nie moja wina
- To czemu później uciekłaś jakbyś się skradła?
- Bo właśnie chciałam uniknąć takich rozmów- odparłam ostro
- Jakich rozmów?
- Takich, gdzie mnie oskarżasz o podsłuchiwanie! - teraz to już podniosłam głos, że... No właśnie na co właściwie byłam zła na to, że mnie przyłapał, że podsłuchuje czy na siebie, że w ogóle poszłam za pięknym trio.
Chyba mi uwierzył, bo pokiwał głową, ale nic już nie powiedział.
- Odwróć się i podciągnij koszulkę- powiedziałam obojętnym opanowanym głosem. Spełnił moje polecenie.
Plecy wiąz nie wyglądały dobrze. Były zaczerwienione a gdzie nie gdzie skóra schodziła. Wyciągnęłam trochę maści na rękę i drążącymi rękami zaczęłam ją rozsmarowywać. Adam syknął ostro i odskoczył wyginając plecy odsuwając je od moich rąk. Przez co nacisnął skórę i bolało Jeszcze bardziej.
- Uprzedzaj, następnym razem- odparł cierpko
- Wybacz... Spróbuję jeszcze brąz...Teraz- tym razem nie odskoczył, ale widziałam grymas na jego twarzy.
Odsunęłam się by wycisnąć jeszcze trochę maści na rękę i znów go ostrzegam.
- Dlaczego się denerwujesz? - zapytał w pewnym momencie
- Dlaczego tak sądzisz?
- Ponieważ ręce ci się trzęsą oraz w twoim nuceniu jest napięte.
Nie wiem, kiedy zaczęłam nucić i co prawda to prawda, nuciłam.
- Nucę normalnie a ręce mi się nie trzęsą. Możesz mieć przeczulice na plecach i może co się zdawać.
Nic nie odpowiedział.

Jak najszybciej z nim skończyłam.
- Przyjdę po kolacji- powiedziałam otwierając drzwi.
- Mogę siedzieć? - zapytał za nim wyszłam
- Zapytam o to - odparłam, fakt byłam na biol-chemie, ale bałam się jeszcze podejmować taki decyzję.
Kiwnął głową dając znak, że przyjął do wiadomości.

Ruszyłam do pozostałych, aby sprawdzić ich rany, na szczęście oni byli lepszymi pacjentami niż Adam. 

BezkształtniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz