Rozdział dedykuję Wiktorynoks66
"Tak, to były kłamstwa, ale czasem kłamstwo nie jest złe. To znaczy, kłamstwo samo w sobie nie jest ani złe, ani dobre. Jest jak ogień: może ogrzać, ale może spalić - zależy od sposobu użycia."
Nic nie rozumiem. Czego on szuka? Co planuje? W głowie zakorzeniła mi się kiedyś ta myśl, że pragnący potęgi Sasuke będzie chciał odbudować swój klan. Mówił o tym od dziecka i chociaż sam nie rozumiałem jego pobudek, to jakoś przywykłem do tego marzenia, które stało się integralną częścią mojego przyjaciela. Może wierzyłem w to, bo dzięki temu miałem kruchą nadzieję, iż kiedyś osiądzie w wiosce na stałe i już więcej nie zniknie? Czy posiadanie rodziny wystarczyłby, aby Sasuke po prostu był? W głowie pojawia się gryząca myśl, że ja nie jestem wystarczający, ale szybko odpowiada jej pokutna reprymenda. Nie powinienem cenić siebie aż tak wysoko, aby postrzegać swoją osobę, jako argument do zmiany całego życia innego człowieka. Wystarczająco osób poświęcało dla mnie swój czas i uwagę.
- Dzisiaj mamy spotkanie z przedstawicielem rodu Satoro. Ojciec przypomina, abyś ubrał się adekwatnie do okazji.
Hinata podchodzi do mojej szafy i przegląda plejadę moich ubrań, o które w dawnych czasach, nikt by mnie nie posądził. Od rana jest u mnie, chociaż nie prosiłem jej o to, to zrobiła drobne zakupy i przygotowała nam obiad. Czasami mam poczucie, że bardziej dba o mnie, niż o siebie, co wprowadza do mojego umysłu dziwny smutek. Nie chcę być jej ciężarem, ale nie umiem odmówić mojej dziewczynie, kiedy okazuje mi tyle dobroci. Boję się, że zranię jej uczucia, albo ją obrażę. Gdyby nie ona, nadal byłbym nieodpowiedzialnym dzieciakiem, niepojmującym powagi sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Rodzina Hyuuga bardzo uważnie przygląda się ruchom politycznym, które podejmują inne kraje, stąd też dzisiejsza kolacja. Ród Satoro ma ogromne wpływy w Wiosce Bawełny, która posiada duży zapas materiałów mogących przydać się naszym mieszkańcom.
- Jak Sasuke? Widziałeś się z nim?
Siada obok mnie, posyłając mi spojrzenie swoich niezwykłych oczu. Łapię się na tym, że ich czysta biel jest idealnym przeciwieństwem mrocznej czerni, jaką prezentuje Uchiha.
- Tak, czuje się dobrze. Sakura jest dobrym medykiem a ten zabieg może przydać się też innym chorym. Liczymy, że Gai - sama odzyska dzięki niemu swoją dawną sprawność.
Moja dziewczyna przygląda mi się badawczo.
- Czy Sasuke wie, jak dokładnie udało się stworzyć dla niego nowe ramię?
Kolejna kwestia, która wywołuje u mnie mieszane uczucia. Nie widziałem podstaw do wyjawiania tej tajemnicy mojemu przyjacielowi. Na co mu taka prawda? Szuka odkupienia, nie pocieszenia. Uczucie, iż jest mi coś winien jest tutaj zbędne.
- Nie i nie chcę, aby wiedział. Niedługo opuści wioskę i niech nie niesie na swoich barkach poczucia, że musi mi się odwdzięczyć.
Dziwna ulga pojawia się na twarzy Hinaty. Już jakiś czas temu zauważyłem, iż zachowuje się niepewnie, kiedy między nami pojawia się temat Uchihy. Raz zapytałem ją o to, ale zalała się szkarłatnym rumieńcem, co skłoniło mnie, aby więcej tego nie robić. Przytula się do mnie, a ja przyciągam ją bliżej, twarz chowając w jej długich włosach.
- Jesteś dobrym człowiekiem, Naruto. Zawsze gotowy, aby poświęcić się dla innych. Proszę Cię tylko, abyś czasami pomyślał o sobie, nie chcę, aby stała Ci się krzywda.
Szepcze a ja szukam sensu tej wypowiedzi. Wiele osób zakłada, iż Sasuke ciągnie za sobą niebezpieczeństwa, które ja przyjmuję, jak tarcza do rzutek. To nie jest tak, wydaje mi się, że to Uchiha jest bardziej narażony, niż ja. Posiadanie w sobie lisa, chroni mnie przed poważnymi ranami i daje nieograniczony dostęp do chakry. Sasuke posiada jedynie to, na co sam zapracował i łatwiej go zranić. Wiedząc, iż dzisiejszego wieczora będę musiał kłamać i grać, nie mówię już nic, nie chcąc tworzyć dodatkowych kłamstw.
CZYTASZ
Gwiezdny Pył🌟 | SasuNaru
FanfictionWojna dobiegła końca. Żegnano umarłych, gloryfikowano żywych. Naruto Uzumaki - przez całe życie próbował zdobyć szacunek i zostać zauważonym przez mieszkańców Konohy. Głośno krzyczał, iż będzie Hokage i świat go doceni. Dorosłość zweryfikowała dzie...