Rozdział 1. Mąż idealny?

997 47 27
                                    

Pracowałem z Nathalie nad najbliższym pokazem, gdy Emily, poraz kolejny tego dnia, weszła nieproszona do gabinetu.
-Długo jeszcze Ci to zajmie? - zapytała z niecierpliwością
-Powtarzałem Ci już parę razy, pracuje - westchnąłem- Nie możesz iść sama?
-Tak, żeby wszystkie moje koleżanki się wyśmiewały, że nawet raz do roku mój mąż nie może spędzić ze mną czasu?
-Nie zachowuj się jak dziecko. - zaczynała mnie już boleć głowa
-Oczywiście, praca najważniejsza! - krzyknęła i wyszła
-Może jednak z nią idź na ten bal charytatywny? Ja sobie poradzę.
-Daj mi żyć, mam iść i udawać męża idealnego? Na prawdę nie mam siły.
-Zauważyłam, że miedzy Wami ostatnio jest..
-...źle - dokończyłem za kobietę- jest bardzo źle i powiem Ci szczerze, że nawet nie chcę mi się już walczyć.

Wróciliśmy do pracy, około godziny 18 Emily bez słowa wyszła z domu.
Poczułem ulgę.
Wiem jak to zabrzmi, ale na prawdę nasze małżeństwo od dawna nie istniało, byliśmy ze sobą tylko ze Względu na Adriena.
-Kończyny?- zapytała Nathalie
-Tak, tak, jesteś wolna - powiedziałem
-Jutro będę punktualnie o 8, do widzenia- kobieta uśmiechnęła się i wyszła.

Wtedy do gabinetu zapukał Adrien
-Hej tato.
-Cześć synu, jak tam minął dzień?
-Całkiem dobrze, będę brał udział w turnieju szermierki.
-Bardzo się cieszę - uśmiechnąłem się słabo
-Chciałem zaprosić paru znajomych dzisiaj ale mama się nie zgodziła. Pokłóciliście się?
-Wiesz jaka jest matka, liczy się tylko to co inni o niej powiedzą. Zaproś znajomych ona i tak wróci nad ranem.
-Na pewno? Nie jesteś zmęczony? Może przełożę to na inny raz?
-Na pewno - uśmiechnąłem się
-Dziękuje - powiedział odwzajemniając uśmiech i wyszedł.

Poszedłem do kuchni, żeby zjeść coś na szybko. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że cały dzień nic nie jadłem. Po posiłku wyszedłem na dwór zapalić. Po ostatniej awanturze z Emily niby o smród papierosów w domu wole palić na zewnątrz.
Właśnie wtedy zaczęli się zbierać znajomi Adriena.

Wszyscy się przywitali i uciekli do środka. Byłem świadom, że budzę w nich strach.
-Dzień dobry Panie Agreste - przywitał się jeden z przyjaciół Adriena , Luka
-Dzień dobry - odpowiedziałem nawet nie patrząc na chłopaka.
Za to zwróciłem uwagę na Jego partnerkę.
-Wchodzimy?- zapytał ją chłopak
-Idź, ja do Ciebie dojdę.

Chłopak wzruszył ramionami i wszedł.
-Miałby Pan ognia? - zapytała dziewczyna z uśmiechem
-Oczywiście - odpowiedziałem i odpaliłem dziewczynie papierosa.- Mam nadzieje,że jesteś pełnoletnia.
-A nie wyglądam?- zaśmiała się

Cóż mogę powiedzieć. Wyglądała cholernie seksownie, tylko to przychodziło mi do głowy.
Dziewczyna miała długie, sięgające połowy pleców ciemne włosy i zielone oczy.
Figurę miała bardzo kobiecą, nie była jak większość tych wychudzonych dziewczyn z zapadnietymi oczami.

-Wyglądasz znajomo - powiedziałem zgodnie z prawdą. Miałem wrażenie, że gdzieś ją już widziałem.
-Bardzo możliwe, pół roku temu wydałam płytę która okazała się być sukcesem, teraz ciągle gdzieś występuje.
-Aaa faktycznie Camilla Sheppard, zgadza się?
-Dokładnie - uśmiechnęła się figlarnie
-Pamiętam, jak Twój ojciec zaczynał śpiewać.
- Na prawdę? Teraz mało kto pamięta o Jego starym zespole - zaśmiała się
-Pewnie dlatego, że tylko dinozaury takie jak ja mogą to pamiętać - powiedziałem z uśmiechem
-Nie wygląda Pan na dinozaura - powiedziała puszczając mi oczko.

Wyrzuciła niedopałek do kosza i weszła do domu.
Sam zmyłem się do gabinetu, żeby nie przeszkadzać młodym.
Załączyłem laptopa i postanowiłem przesłuchać parę piosenkę Camilli, oczywiście z czystej ciekawości.

Ahaa, jasne.

Dziewczyna miała przepiękny głos, nic dziwnego, że robiła karierę.
Nie wiem ile czasu upłynęło gdy na korytarzy usłyszałem podniesione głosy.
-Mogę wiedzieć o co Ci chodzi? Zachowujesz się jak kretyn - usłyszałem głos Camilli
-O co mi chodzi? Jeszcze się głupio pytasz?
-Boże, Luka ogarnij się do cholery, zachowujesz się jak dzieciak.
-Odezwała się dorosła za 3 złote, wielka piosenkarka
-A więc to Cię boli, że ja robię karierę a Ty grasz w jakiejś podrzędnej knajpie za marne grosze? Jesteś beznadziejny!
-Dobra, może przesadzam..ale cholera widziałem jak patrzyłaś na ojca Adriena.
-Tak, najlepiej zwal na to, że ktoś inny mnie zauważa podczas gdy Ty masz mnie w dupie.
-Ja wracam do reszty, a Ty się uspokój.

Usłyszałem jak chłopak odchodzi. Wahałem się czy wyjść jednak usłyszałem płacz dziewczyny.
-Wszystko w porządku?- zapytałem
-Tak, tak, ja tylko...- westchnęła - Przepraszam, jeżeli Pan to słyszał.
-To nie Ty powinnaś przepraszać, to on powinien przeprosić Ciebie. Zachował się na prawdę okropnie.
-Pana żona to szczęściara - powiedziała a ja się zaśmiałem - Powiedziałam coś nie tak?
-Nie, nie, po prostu daleko nam do idealnego małżeństwa.
-Dlaczego? - zapytała
-Ach, nie będę Ci zawracał głowy sprawami dinozaurów.
-Jak na dinozaura jest Pan bardzo seksowny - powiedziała

Miałem tak cholerną ochotę żeby pocałować tę dziewczynę. Nawet nie tylko pocałować ale i uprawiać z nią seks.
Boże Agreste ogarnij się, masz żonę!
Ale od dawna nic już miedzy nami nie ma...a jednak jestem tylko facetem potrzebuje bliskości i seksu.
-Wracaj do znajomych - udało mi się w porę opamiętać - Ja mam jeszcze trochę papierowej roboty - skłamałem
-Rozumiem - powiedziała i wróciła do salonu.

Musiałem ochłonąć wiec wyszedłem zapalić.

Ślub z Emily wziąłem bo tak wypadało, bo znaliśmy się od dziecka, bo wszyscy uważali, że do siebie pasujemy. Nigdy nie było miedzy nami typowej miłości ani chemii, jednak do pewnego momentu byłem z nią nawet szczęśliwy. Jednak później oboje się zmieniliśmy, ja rzuciłem się w wir pracy, ona zajmowała się swoimi potrzebami. Oddaliliśmy się od siebie. Teraz częściej się kłóciliśmy niż rozmawialiśmy.

Wróciłem do domu i stwierdziłem, że przejrzę papiery gdy usłyszałem śmiech Emily.. Zresztą nie tylko jej. Chwile później do gabinetu weszła Emily wraz ze swoimi dwiema "przyjaciółkami".
-Skoro Ty nie chciałeś przyjść do nas, to my postanowiłyśmy wpaść i poznać w końcu tego idealnego męża Emily.

Idealny niech to chuj strzeli.
-Gabriel Agreste, miło mi poznać - starałem się zabrzmieć uprzejmie mimo iz te odwiedziny nie były mi na rękę.
-Miałaś racje Em - odezwała się Jedna z nich - Normalnie pracocholik, jest godzina 22 a on dalej pracuje.
-Perfekcjonista - powiedziała Emily z uśmiechem mnie obejmując.
-Zamorduję Cię za to - powiedziałem tak cicho, że tylko Emily mogła mnie usłyszeć.
-Masz za swoje - odpowiedziała z fałszywym uśmiechem i pocałowała mnie

Kątem oka zauważyłem Camille wychodząca razem z Luką. Dziewczyna zauważyła to i puściła mi oczko.
Młodzi wyszli a ja zostałem i musiałem się użerać z tymi kretynkami. Tak jak chciała Emily udawałem idealnego męża dopóki jej koleżanki nie wyszły.
-Jesteś z siebie dumna? - zapytałem gdy byliśmy już sami
-A Ty z siebie? Non stop tylko pracujesz, pokazy, kolekcje itp a ja to co?
-A źle Ci się żyje? Masz wszystko czego chcesz! Rozwalasz pieniądze które ja zarabiam.
-To teraz będziesz mi wypominał? Przypominam Ci, że zajmuje się naszym synem.
-Nasz syn ma 17 lat Emily, spokojnie mogła byś pójść do pracy, żeby zarobić chociaż na te Twoje zachcianki.
-Tak, tak, ja bym chodziła do pracy a Ty byś tu sobie sprowadzał te swoje modelki żeby je bzykać.
-Emily ma litość Boską, jakbym chciał Cię zdradzić już dawno bym to zrobił ! - krzyknąłem

Kobieta spojrzała na mnie, byłem przygotowany na kolejny atak złości i histerii.
-Czyli Ty mnie nie zdradziłeś?- zapytała podchodząc do mnie
-Oczywiście, że nie. - powiedziałem zgodnie z prawdą.
Pominąłem fakt, jak wyobrażałem sobie seks z tą małolatą.
-Przepraszam - powiedziała kobieta - Po prostu Susan mówiła...
-No tak, dalej słuchaj tych kretynek - powiedziałem i wyszedłem

Wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka.

Sam.

Zaczynam kolejne opowiadanie, trochę w innym stylu niż poprzednie ale liczę, że się Wam spodoba ❤

Prawdziwa Miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz