79) Należyty szacunek

367 27 58
                                    

*

- Ad' Airr, czyli „pochodzący znikąd"? - podjęła Cirilla, czytając przekład ze Starszej Mowy, z odpisu księgi, którą dał jej Regis. - Tak się tytułuje ten przywódca sekty? Dlaczego?
- A kto wie? - mruknął Darius, siedząc nad biurkiem z fiolkami i wspierając głowę o rękę. Westchnął. - Może sam nie ma pojęcia, skąd się właściwie wziął. To brzmi jak czarny humor, jeśli chcesz posłuchać mojego zdania. Ad'Airr, czyli we współczesnym, po prostu, Adair. Adair Shaewar Mardaar van Nafaratt, to jest właśnie jego pełny tytuł. I brzmi on bardzo wampirycznie. Mógłbym obstawić któryś z dawnych klanów z naszego świata sprzed Koniunkcji Sfer, oni mieli tam właśnie takie dziwaczne nazwiska... Ale, oczywiście, mogę się mylić.
- Nie wiemy, czy w ogóle jest wampirem. - przypomniał im Regis, dołączając do nich w bibliotece. - Kinnat nic nam o tym nie wspomniał.
- Przecież nikt inny by nie przeżył tyle lat! To są tysiąclecia historii. - mruknęła racjonalnie Ciri. - Więc to musi być wampir. Zresztą, Wielebny, też jest wampirem. Czy w ogóle wampir może służyć jakiemuś nie - wampirowi?
- Geralt wspominał mi kiedyś o pewnym prastarym bycie... Który mógł mieć i tysiąclecia na karku, ale nie był wampirem, w żadnej mierze. - wtrącił Regis, siadając obok Ciri, na fotelu. - Pan Lusterko, tak się kazał nazywać. Podobno, był demonem, który potrafił przybierać materialną postać.
- Demon? - zainteresował się Darius. - Mouirren może wiedzieć coś więcej na ten temat. On często wysługuje się bytami tego pokroju. Wprawdzie nie słyszałem, by jakiś z nich przybierał namacalną postać... Ale też nigdy nie rozmawiałem z nim na ten temat dokładniej, więc może są jakieś wyjątki. A właśnie... - Czarodziej zmienił temat. - Czy Mouirren nie powinien już wrócić z Kinnatem? Czemu tak długo ich nie ma? Czy młodemu coś mogło się stać?

*

 Minął długi kwadrans, nim wampir wraz z młodzieńcem, przybyli do krypty. Mouirren był zaskakująco milczący, a Kinnat, całkowicie pogrążony w myślach. Meara zaraz odciągnęła męża na stronę, aby wypytać go o szczegóły ucieczki syna, zaś Darius przeniósł się do innego pomieszczenia, żeby wreszcie mieć dla siebie, chwilę względnego spokoju. Czarodziej czuł się doszczętnie wyczerpany sytuacją, odkąd dowiedział się, jak bardzo jest niecierpiany przez własną rodzinę. Chciał tylko skończyć jeszcze kilka fiolek antidotum i zaszyć się gdzieś daleko, najlepiej, już na dobre.

- Wuuujek! - Aurora podążyła zaraz za nim, nie dając mu chwili upragnionego wytchnienia. - Polowaanie!

Darius westchnął ciężko i przetarł twarz, przystając za drzwiami do sąsiedniego pokoju.
- Nie teraz, Gwiazdeczko. - poprosił małą, wspierając się o ścianę. - Ostatnio zupełnie nie nadaję się do polowań, wybacz mi.
- Polowanie! - naciskała mała, szarpiąc go za przód szaty. - Chodź! - jęknęła markotnie dziewczynka, wskazując ręką na wyjście z krypty.
- Poproś tatę. - powiedział krótko mag, już bardziej obronnie i w wyraźnie wycofany sposób. - Nie mnie. Nie mam nastroju na polo...-

 Aurorze momentalnie poczerwieniały oczy.
- Polowanie! - krzyknęła uparcie, ciągnąc go bez namysłu do wyjścia, za rękaw szaty. - Masz iść. Masz zjeść. - Popatrzyła na niego z nadąsaniem się. - Może przestaniesz być taki smutny.
- Nie jestem wcale smut... – zaczął Darius, jeszcze bardziej obronnym głosem, ale dziewczynka zmrużyła tylko oczy, dobrze wiedząc, że kłamał, więc zaciął się i nie skończył zdania. - Ech. - Czarodziej poczuł się zobowiązany do wyjaśnień. Chciał opisać jej sytuację. - Maleńka. Jedzenie mi nie pomoże. W zasadzie... Nic mi nie pomoże. Po prostu. Chcę iść spać.

 Aurora przestała go szarpać, krzywiąc buzię, nieprzekonana.
- Dettlaff? - spytała rezolutnie, domyślając się wreszcie przyczyny problemu. - Zostawił cię samego, tak?
- Co? – zaperzył się prędko czarodziej. - Nie, nie zostawił, on tylko... On... - Morgrav nie wiedział, co powinien jej powiedzieć. - My... Nie potrafimy się porozumieć. - wyrzekł w końcu, cicho i niechętnie. - Chcemy chyba dwóch różnych rzeczy. A mnie... Już to zmęczyło. Jestem na to za stary.
- Różnych? - dopytała mała, nie rozumiejąc problemu. - Przecież on cię kocha.
- Właśnie tego się bałem.
- Ale... - zaczęła niepewnie.
- Nie powinien mnie kochać. - powiedział krótko Darius. - Ani on, ani nikt inny. Przyciągam tylko problemy. Nie chcę go nimi obarczać, ma własne.
- Ja myślę, że on jest innego zdania. - Dziewczynka zmarszczyła nieco brwi. - A ty jesteś, wujek, głupio uparty! A poza tym... - jej mina nagle rozjaśniła się. - Ha! Sam ci to powie. Bo idzie tu. Do ciebie!
- Och, bogowie... - jęknął zrezygnowany Darius, przytykając dłoń do skroni, jakby przynajmniej dostał właśnie migreny. - Tylko nie to... Nie teraz. - Poszukał wzrokiem miejsca, w którym mógłby się ukryć, żeby uniknąć rozmowy z Dettlaffem, ale niestety, żadnego nie znalazł. - Chciałem tylko iść spać. - rzucił, zniecierpliwiony. - Dajcie mi wszyscy spokój!

Regisowe Historie // Witcher/ Wiedźmin fanfiction (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz