2. Burger

56 8 12
                                    


 Patryk wyszedł z szatni pięć minut po mnie. Poprawił na swoim szerokim barku torbę i mrugnął na mnie. Zaczerwieniłam się. Poszliśmy razem do wyjścia z siłowni.

- Szybko chodzisz - zauważyłam.

- Kiedyś chodziłem wolno. Teraz chodzę szybko.

- Aha - uznałam.

- Wiesz, tyle lat robiłem klatę, chciałem mieć stalowe mięśnie.

Pokiwałam głową.

- Nie chcę się chwalić, ale mam teraz dwa samochody - oznajmił, kiedy weszliśmy do windy. - Wiesz, miałem długi, byłem bankrut. Ale teraz już mam pieniądze. Kiedyś nie miałem, a teraz mam.

Pokiwałam głową. Zjechaliśmy windą na sam dół, do garaży.

- Razem z kumplami jeżdżę na wakacje tak pięć razy do roku - powiedział. Ruszył w stronę sportowego auta o złotym kolorze.

- Wow - wyszeptałam tylko.

- Fajne no nie? - Mrugnął do mnie. Podeszłam do drzwi i ze strachem dotknęłam klamki.

- Mogę?- zapytałam cicho. Uśmiechnął się, a razem z jego buzią uśmiechnął się jego nos. Dosyć duży nos. Ale jak mawiają duży nos, duży... Może nie będę kończyć haha.

- Jasne. Ale uważaj. To prawdziwe cacko.

Wsiadając do samochodu uważałam więc bardzo. Patryk ledwo się zmieścił do pojazdu, ale dał radę. Zapakował na tylne siedzenie torbę, a na sobie poprawił małą saszetę. Chwycił kierownicę w obie ręce, a potem prawą dłonią nałożył okulary przeciwsłoneczne z łysej głowy na czubek nosa.

- No to jedziemy hehe - powiedział. I ruszył. Ale jak on ruszył. Od razu wyjechał z prędkością 180 km na godzinę, przez co aż wbiło mnie w fotel. Zerknęłam na niego przerażona, ale on sprawnie lawirował między innymi samochodami, aż do wyjazdu z garażu. Serce podeszło mi do gardła, kiedy wyjechaliśmy na ulice i przyspieszyliśmy do 220 kilometrów na godzinę.

- Boże - jęknęłam cicho.

- Hehe - zaśmiał się. - Słuchaj, możesz wyjąć ze schowka joincika?

Posłusznie wykonałam jego polecenie. On tymczasem wyciągnął telefon, podłączył się do odtwarzacza muzyki i puścił coś. Przy okazji nie patrząc na drogę. Potem nagrał instastory, wstawił je na instagrama i odłożył telefon na deskę rozdzielczą.

- O super - powiedział, kiedy zauważył, że trzymam jointa w dłoni. Wziął go ode mnie, przy okazji muskając palcami moją dłoń. Zaczerwieniłam się, a on uśmiechnął się zawadiacko i włożył jointa do ust.

- Zapalniczkę?- zapytałam, podając mu przedmiot. Pokiwał głową i zaciągnął się joincikiem. Potem podał mi go, a ja również się zaciągnęłam. Otworzył okno i jechaliśmy tak, paląc, przed siebie.

 Droga do restauracji nie zajęła nam długo, w sumie gibona i sekundę. Zajechaliśmy pod budynek, gdzie Patryk zaparkował na specjalnym miejscu, z napisem"KIZO". Nie wiedziałam, dlaczego Kizo, ale nie chciałam pytać. 

 Wyszliśmy z auta i ruszyliśmy do budynku. Od razu na wejściu zobaczyliśmy wielki portret... Patryka!

- Mój Boże! To ty! - zawołałam. Patryk zaśmiał się.

- No haha - pokiwał głową. - Mówiłem, że to moje miejsce.

 Nie mówił, ale pokiwałam głową. Usiedliśmy przy stoliku i Patryk zamówił dwa razy "Kizoburgery". W myślach zanotowałam, żeby zapytać go, o co chodzi z tym Kizo całym. Burgery były olbrzymie, ale czekaliśmy na nie zaskakująco krótko. Właśnie zastanawiałam się, jak ugryźć tego burgera, kiedy Patryk odezwał się.

- Jedziesz ze mną do Warszawy?

Uniosłam brwi do góry. Zerknęłam  na niego, ale połowy jego burgera już nie było.

- Kiedy?

- Zaraz.

- Ok.

Skończyliśmy jeść w ciszy.

IntercontinentalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz