Jak zapomnieć?

430 57 27
                                    

Skłamałby gdyby powiedział, że chciał dostać od Dazaia jedynie uznanie. Tak naprawdę uważał, że to jedynie pierwszy krok w rozwoju ich relacji. Chciał, żeby go dostrzegł, spojrzał jak na kogoś równego sobie, kto może kroczyć u jego boku. Gdzie musieliby martwić się jedynie o siebie nawzajem. Chciał móc go kochać. Chciał, aby on pokochał jego.

Ale przez swoją upartość nie został uznany, a kiedy w końcu to zrozumiał, Dazai akurat zdecydował się odejść z Portowej Mafii. Długo nie mógł przyjąć do wiadomości, że zniknął. Potem dowiedział się, że przyłączył się do wrogiej organizacji i... znalazł sobie innego podwładnego. Jak na ironię także Obdarzoną sierotę jak on. Mimo że nieobyty ze swoją Zdolnością, strachliwy i beznadziejnie dobry dostał uznanie Dazaia. Dlaczego nie mógł więc zaakceptować jego? Swój ból wyładowywał na Jinko przy każdej okazji. Nie zamierzał tak łatwo się poddać. Dopiero później uświadomił sobie, jak bardzo nieosiągalny jest dla niego Osamu. Tu już nie chodziło tylko o tygrysołaka.

Akutagawa wracał wówczas z misji, gdy w tłumie mignęła mu znajoma sylwetka dawnego mentora. Nim zdążył to rozważyć zaczął za nim podążać. Widząc, że wchodzi w labirynt uliczek, zobaczył w tym swoją szansę, aby z nim porozmawiać, spędzić choćby chwilę. Zaspokoić swoją potrzebę bliskości z nim. Ale gdy Dazai zatrzymał się w końcu za którymś zakrętem, przed nim stał Chuuya Nakahara, były partner szatyna z Portowej Mafii. Zwykle się kłócili i sobie dogryzali więc tego wcześniej nie zauważył, ale teraz stało się to dla niego jasne, gdy widział jak się obejmują i całują. Schował się natychmiast za winklem i zacisnął wściekle zęby. Więc nie miał szans od początku, jeszcze przed pojawieniem się Jinko stracił możliwość zyskania tego czego pragnął najbardziej - serca Osamu. Widocznie od dawna należało ono do Nakahary. Brutalna rzeczywistość przygniotła go na moment boleśnie do ziemii. Zaraz jednak podniósł się i odszedł na chwiejnych nogach. Nie chciał wpaść przypadkiem na któregoś, gdy ich schadzka sie skończy. Obawiał się, że domyślą się z jego przepełnionych bólem oczu, że jego serce właśnie zostało złamane. Pragnął zniknąć w ciemności i przestać czuć.

Właśnie wtedy poddał się w próbach zyskania uznania Dazaia, choć teoretycznie już je dostał po akcji z liderem Gildii, a potem po walce z człowiekiem Dostojewskiego, ale przestał zabiegać o każdy kontakt z nim. Przestał ciągnąć jak ćma do światła, bo wiedział już że jego starania zakończyłyby się odbiciem od szyby. Nienawidził tej bezsilności, więc udawał, że już nie potrzebuje Dazaia, choć marzył by znaleźć się w jego ramionach i posmakować jego ust. Tracił koncentracje podczas misji. W którymś momencie jego wzrok przyciągnęła zaciekle wspierająca go Higuchi. Wiernie niczym pies stojąca przy jego boku. Przed oczami stanał mu obraz, gdzie pochylała się nad jego łóżkiem, gdy wybudził się ze śpiączki po walce z tygrysołakiem. Potrzebował zająć myśli czymkolwiek innym niż Dazai. Higuchi różniła się od niego pod każdym względem, być może właśnie dlatego zdecydował się na tak niespodziewany krok. A być może uznał za wygodny fakt, że ona jedna na pewno by go nie odrzuciła i nie zastąpiła. Z tego powodu spędził z nią kilka romantycznych chwil, które powinny spowodować u niego choć szybsze bicie serce, tak jak było to z pewnością w przypadku blondynki. Obejmowanie, pieszczoty, pocałunki - nic z tego go nie satysfakcjonowało. W końcu zrozumiał, że nawet jeśli wykorzysta jej wierne oddanie i uczucie, nie zadowoli swojego serca. Ono dalej biło do Dazaia. Skończył bliską relacje z Higuchi, bezuczuciowo karząc wrócić do kontaktów czysto mafijnych. Nie obchodziło go co poczuła, po prostu wyszedł z jej mieszkania prosto w ulewę. Nie przejmował się deszczem, ani faktem że robiło się ciemno. Ktokolwiek zechciałby go zaatakować po sekundzie byłby martwy. Zaczął krążyć bez celu po Yokohamie. W tym czasie zdążyło się też rozpogodzić, ale deszcz w jego sercu dalej padał pełną siłą. Czuł ból, ale powoli stawał się osowiały. Nie chciał czuć już nic więcej. Już nic więcej go nie obchodziło. Higuchi czy Dazai. To nie miało dla niego już znaczenia, w to przynajmniej chciał wierzyć. Bezmyślny morderca jak on widocznie nie zasługiwał na spełnienie. Był przemoczony, a chłód prześlizgiwał się między połami jego płaszcza, ale to nie miało już na niego wpływu. W końcu dziwnym zrządzeniem losu znalazł się w tym samym miejscu co Jinko. Ale zobojętniał. Choć do tej pory krzyczał, warczał i atakował za każdym razem na widok tygrysołaka, teraz coś się zmieniło.

Jak zapomnieć? [shin soukoku one-shot] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz