Rozdział 23

1.7K 127 20
                                    

Meg w momencie dopadła przyjaciółkę, gdy tylko spotkała ją po wyjściu z pociągu i chwyciła jej twarz w swoje dłonie. Darcy spojrzała na nią jeszcze zamglonym lekko wzrokiem.

- Meg? - zapytała, gdy dziewczyna ścisnęła jej policzki.

Megan wszystko widziała. Oliver żegnał się z Darcy na stacji i nawet pomógł jej się zabrać z walizkami! To nie mógł być przypadek!

- Kiedy. Dzieci. - zapytała całkiem poważnie Meg.

Twarz Darcy wręcz buchnęła czerwienią i dziewczyna ruszyła szybkim krokiem w stronę powozu do szkoły. Megan dogoniła ją i przyjrzała się Darcy. Była już pewna, że ona i Oliver skończą jako para, więc pytała poważnie - przecież musi sobie zarezerwować miejsce jako matka chrzestna!

- My nie... My jeszcze nie... - Darcy nie potrafiła złożyć sensownego zdania.

- No to się pospieszcie. - powiedziała Meg.

Darcy spojrzała na nią z wyrzutem, a Megan się roześmiała. Darcy również się uśmiechnęła i parsknęła śmiechem. Powóz ruszył. Darcy uspokoiła się pierwsza:

- Jak było na zawodach? - zapytała.

- Świetnie! Irlandia wygrała! Ale Krum był niesamowity! - Meg starał się ukryć zdenerwowanie.

Rana na lewej ręce wciąż jeszcze nie do końca się zagoiła. Megan musiała długo uspokajać George'a, który wciąż obwiniał się o to, że jej nie pilnował. Cedric również był zaniepokojony jej stanem.
Darcy odchrząknęła i Meg zdała dobie sprawę, że się zagapiła. Jej przyjaciółka pochyliła się i zniżyła głos.

- Czytałam o tym. - powiedziała, a w jej oczach Meg zobaczyła troskę. - O... Śmierciożercach... - ostatnie słowo wręcz wyszeptała.

Meg przełknęła ślinę i odetchnęła głęboko. Podwinęła długi rękaw koszulki i odsłoniła jeszcze nie zagojoną ranę. Za kilka dni nie powinno po niej być śladu, pani Weasley o to zadbała.
Darcy pobladła i delikatnie dotknęła rany, po czym cofnęła rękę i spojrzała Meg w oczy:

- Co tam się stało? - szepnęła.

- Zaatakowali nas. - westchnęła Meg. - Ktoś zaczął mnie gonić, więc starałam się uciec. Cudem udało mi się ujść z życiem. - przykryła ranę rękawem. - Ale oberwałam zatrutym sztyletem.

- Jak ty to przeżyłaś? - Darcy uniosła brew.

Meg przypomniała sobie białą mgiełkę. Mgiełkę, która uratowała jej życie i pachniała tak dziwnie znajomo. Jak dom. Jak jej rodzice. Dlaczego? Nie wiedziała. Bała się o to spytać rodziców, więc przemilczała ten temat w ich obecności. A jednak, gdy powiedziała o tym państwu Weasley, sprawiali oni wrażenie, jakby o czymś wiedzieli. Meg jednak nie wnikała.
Teraz spojrzała jedynie na zbliżający się budynek Hogwartu i odpowiedziała:

- Nie wiem.

~*~

- Turniej Trójmagiczny? A co to za cholerstwo? - zapytała szeptem Megan.

- Podobno odbywa się co jakiś czas. Wybierane są wtedy trzy szkoły magii i rywalizują między sobą. Każda ma wybranego jednego przedstawiciela. - odparła Darcy. - Oliver mi o tym opowiadał. - dodała, widząc zaskoczenie na twarzy przyjaciółki.

Megan poruszyła sugestywnie brwiami, na co Darcy tylko prychnęła o odwróciła wzrok, choć Meg dostrzegła ten ledwie widoczny cień uśmiechu. Dziewczyna znów skupiła się na tym, co mówił Dumbledore. Hogwart został wybrany jako jedna z trzech szkół, by uczestniczyć w Turnieju Trójmagicznym. Meg, nawet gdyby czekała ją sowita nagroda za wygraną, nie odważyłaby się wziąć w nim udziału. Jednak jedno spojrzenie na bliźniaków Weasley wystarczyło jej, by stwierdzić, że ci mają zupełnie inne zdanie. Mentalnie przybiła sobie piątkę w twarz. Czego to oni nie wymyślą...

- A teraz, moi drodzy, powitajmy śliczne panny z Akademii Magii Beauxbatons i Madam Maxime! - zawołał Dumbledore.

Drzwi do Wielkiej Sali się otworzyły i weszły przez nie najpiękniejsze dziewczęta, jakie kiedykolwiek widziała Meg. Zerknęła na hogwardzkich chłopców i zauważyła z niemałym obrzydzeniem, że niektórzy się zaczęli ślinić.

Co za zwierzęta... pomyślała.

Dziewczęta raz po raz wyzdychały do uczniów, a oni wpatrywali się w nie oczarowani... To znaczy tylko chłopcy. Dziewczyny miały raczej zmieszane wyrazy twarzy.

Meg zerknęła kątem oka na bliźniaków. Patrzyli na uczennice z Beauxbatons, ale jeden z nich lekko się skrzywił. Prawie niezauważalnie. Megan zastanowiła taka reakcja. To raczej nie leżało w ich naturze, by okazywać niechęć do ładnych dziewcząt.
Gumdrops odwróciła wzrok i przypatrzyła się twarzy jednej z uczennic. Zmrużyła oczy i zmieniła swoje oblicze. Darcy się do niej obróciła i podskoczyła, gdy zobaczyła Meg z inną twarzą.

- Czy teraz jestem piękna? - zapytała Megan, trzepocząc rzęsami.

- Ta, jasne, idź się wtop w tłum. - kiwnęła głową w kierunku uczennic z Francji.

Zachichotały i Meg z powrotem zmieniła twarz w swoją. Na końcu pochodu dziewcząt szła Madam Maxime. Olbrzymka znacznie wystawała i wyraźnie przyciągała uwagę Hagrida, co nie umknęło uwadze Megan. Dziewczyna zauważyła, jak Darcy otwiera ze zdziwienia usta, więc je jej zamknęła.

- Ty, a jak to tak jest mieć takie długie nogi? - zapytała szeptem jej przyjaciółka.

- A skąd ja mam wiedzieć? - Meg uniosła brew. - Zapytaj się, to się dowiesz.

Dumbledore ucałował dłoń Madam Maxime i wrócił na swoją ambonę. Studentki z Beauxbatons rozeszły się na swoje miejsca i Meg zauważyła, jak damska część Hogwartu odetchnęła z ulgą.

- A teraz powitajmy również uczniów z Instytutu Magii z Durmstrangu! - zawołał dyrektor.

Przez drzwi do Wielkiej Sali, żwawym krokiem zaczęli wchodzić po kolei dobrze zbudowani, przystojni młodzieńcy i teraz to żeńska część Hogwartu zaczęła pożerać wzrokiem nowo przybyłych. Megan nie mogła zaprzeczyć, że było na co patrzeć, ale jakoś nie odczuwała specjalnego ciągu do przystojnych chłopców z Durmstrangu.

Wtem zaczęli nagle biec w stronę ambony Dumbledore'a, wykonując przy tym imponujące akrobacje.

- To teraz my sobie możemy powzdychać. - szepnęła do niej Darcy.

- Mogłybyśmy, gdyby mieli gołe klaty. - poprawiła ją cicho Meg.

Darcy cudem powstrzymała się od śmiechu i ograniczyła się jedynie do cichego chichotu. Na końcu pochodu szedł dyrektor Durmstrangu i...

- Jasna cholera... - wydusiła Meg. - To Victor Krum! - szepnęła do Darcy.

Dziewczyna momentalnie strzeliła wzrokiem w stronę Bułgara i rozdziawiła usta. Meg ponownie jej je zamknęła. Przyjrzała się Krumowi i zastanawiała się, co on jadł i gdzie pakował, że wyglądał jak młody Spartan.

Dumbledore przywitał się serdecznie z dyrektorem szkoły i znów zwrócił się do uczniów:

- Jednakże, mając na celu bezpieczeństwo naszych uczniów, do Turnieju Trójmagicznego mogą przystąpić tylko kandydaci, którzy ukończyli siedemnaście lat!

W Wielkiej Sali wybuchł gwałtowny sprzeciw, a Meg usłyszała głosy bliźniaków, którym szczególnie nie spodobał się ten pomysł. Przewróciła oczami i spojrzała na Dumbledore'a. Czyżby to miało związek z tym atakiem Śmierciożerców? A może był inny powód?
Zerknęła na Harry'ego. Zwierzył się jej z tego, co widział tamtego dnia, kiedy już się obudziła. Meg popukała nerwowo palcem w blat stołu. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że ma wysunięte pazury. Szybko je schowała, by nikt tego nie zauważył.

Dumbledore w końcu zezwolił na rozpoczęcie uczty. Megan przeskanowała wzrokiem twarze nowo przybyłych uczniów i postanowiła przećwiczyć swoje zdolności.
Darcy właśnie zamierzała jej podać kurczaka, ale kiedy spojrzała na Meg, pisnęła i upuściła talerz.

- Meg, do cholery! - wrzasnęła. - Co ty wyprawiasz?!

A Meg spojrzała na nią z twarzą Victora Kruma zamiast swojej, tak surowo, jak tylko umiała i zapytała głębokim głosem:

- Kto to Meg?

Puchońskie dziewczę - George Weasley x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz