Mayumi otworzyła przerażona oczy i od razu zerwała się niczym przestraszone zwierzę. Nie ważne jak nadal bolała ją głowa i jak duże oszołomienie było. Od razu jej ciało wyrzucało adrenalinę, a ona przerażona rozglądała się dookoła. Ostatnie co pamiętała to arena. Musi wiedzieć co dalej się stało. Musi wiedzieć, że to zadziałało co ojciec zrobił. Musi. Bo... co jeśli nie?
Wpatrywały się w nią kilka par oczu, które mocniej zdziwione były jej reakcją, niż czymkolwiek innym. Jiro, Yaoyorozu, Tsuyu oraz Shoji, jedynie Todoroki stał dalej od grupy. Mrugali raz jedno raz drugie, oczekując, że Mayumi zacznie rozmowę i wytłumaczy swoje zerwanie, jak i to, czemu przynieśli ją tu nieprzytomną.
Martwili się o nią. Przynieśli ją godzinę temu pracownicy i położyli na jednym z foteli. Zastanawiali się, że skoro przeszła dalej, to czemu była nieprzytomna? Tym bardziej, że była cała zapłakana i w krwi.
- Jak się czu... - zaczęła pytać Jiro, gdy Mayumi zamiast mówić, znowu roztrzęsiona patrzyła na nich błagalnie. Jakby już nigdy nie mogła ich dotknąć i wręcz się z nimi żegnała.
- Nie podchodźcie! - krzyknęła, zatrzymując tym swoją koleżankę. Zrywając się ze swojego miejsca odeszła najdalej ich jak mogła i roztrzęsiony wzrokiem spoglądała błagalnie na nich, by nie podchodzili.
Przed sobą cały czas miała scenę w której morduje tamtego chłopaka. Jego ból w oczach, choć z ust nie wydał żadnego dźwięku. Jak patrzył na nią błagalnie, a ona nie mogła nic zrobić. Jedynie patrzyła jak skorpiony zaczynają swój posiłek. Wpierw zatrucie powoli ofiary w bolesny sposób, jakby wręcz paląc go żywcem. Ogniem w krwi, którego nie można ugasić, gdy rozprowadza go własne ciało. Potem najpewniej powoli zjadają swoje ofiary, skubiąc po kolei każdy kawałek jego ciała. A to wszystko stworzyła ona.
Przyjaciele dopiero zobaczyli w jakim stanie była. Miała w oczach coś na podobieństwo obłędu. Obserwowała wszystkich dookoła niczym zwierze zamknięte w klatce. Miała rozbiegany wzrok, a łzy leciały jej ciurkiem, nie kontrolując tego. Całe jej ciało drżało, a ona była w samym rogu sali.
- Co się stało? - spytała Momo i postawiła jeden krok w jej stronę.
- Nie podchodź! - wydarła się na całą salę, niesamowicie wysokim głosem, prawie zdzierając sobie głos. Wszyscy się na nią patrzyli, nie tylko przyjaciele, ale również inni którzy zdali i byli żywo zainteresowani tym co się dzieje. Kato nie myślała teraz racjonalne, jedyne co teraz próbowała, to ich nie zranić. Nie chciała widzieć jak rani bliskich, gdy wszystko czego pragnęła to jedynie ciepła i bezpieczeństwa. Czemu zawsze coś takiego musi wystąpić?
Do pomieszczenia weszli właśnie Kaminari, Kirishima, Bakugo, Midoriya, Uraraka oraz Sero i pierwsze co ujrzeli, to przerażoną Mayumi, trzęsącą się w końcu sali. Patrząc na to w jakim była stanie, szybko ich szczęśliwe twarze przykryła powaga, a oni dołączyli się do każdego innego, obserwującego Mayumi.
- Co się dzieję? - zapytał mocno zaniepokojony Kirishima. Obiecał ją chronić na samym początku roku. Tak mocno zmieniła się ona od tego czasu, lecz nie to co przysiągł.
- Nie wiem. Przynieśli ją nieprzytomną, a jak się obudziła to uciekła i każe nam się nie zbliżać. - powiedziała przejęta Momo, cały czas nie spuszczając Kato z oczu.
- Kato. - zaczął powoli Kirishima i postawił jeden krok w stronę dziewczyny. - Jesteś już bezpieczna słyszysz? Nic Ci nie grozi. - powiedział spokojnie, próbując ją uspokoić i postawił następny krok.
Znał ją i jej historię. Wiedział co na nią działa, a czego nie mówić. Byli przyjaciółmi, więc on tu był najlepszym, kto może mówić. Tak czy tak Kirishima był osobą, która zrobiłaby wszystko, by ochronić innych. Na Mayumi najlepiej działało dawanie jej poczucia bycia wśród swoich i brak musu myślenia i odpowiedzialności. Musiał w niej to wprowadzić choć w minimalnym stopniu.
CZYTASZ
Unwanted child - Hawks x Oc [Poprawki]
Fiksi PenggemarDziecko wychowane w bólu i cierpieniu nie jest świadome, że są one czymś nienaturalnym. Widzi bawiące się dzieci na placu zabaw, które są szczęśliwe, pełne życia i nadziei, a koło nich troskliwych rodziców. W głowie zaczynają narastać po raz pierwsz...