NIGHTMARES

37 5 26
                                    

(można traktować jako Kuro x Lawless, jednak nie było pisane z myślą o tym shipie)

Siedząc na barierce zewnętrznego korytarza, tuż obok rzędu mieszkań, Lawless spoglądał przed siebie nieobecnym wzrokiem. Niebo czyste, niezakryte chmurami, ale gwiazd mógł dostrzec zaledwie kilka. W mieście było na nie zbyt jasno, ale za to znacząco wyróżniał się okrągły księżyc. Lampy paliły się przy chodnikach, w tle odgłos kilku aut sunących po asfalcie. W nielicznych oknach można dostrzec światło. Było pusto, nawet żadni nastolatkowie nie hałasowali w ciemnych zaułkach — spokój. Cisza. Samotność. I pośród tego on — nic nie znacząca, pojedyncza jednostka, obserwująca ten obraz z boku. Chciał opuścić scenę swojego spektaklu, zrobić przerwę i choć na chwilę wyjść z roli. W noce takie jak ta, wyłączał myśli, wpatrując się w obraz śpiącego miasta. Odrywał się od ponurej rzeczywistości, tłumiąc stres cienkimi papierosami. Koszmary towarzyszyły mu każdej nocy, ale dziś nie chciał ich u swojego boku. Zaciągnął się dymem, lecz nerwy nadal gryzły żołądek.
Oddałby wszystko, aby cofnąć się w przeszłość i wszystko naprawić.

Zamknął oczy i wypuszczając z płuc dym wygiął się do tyłu.

Podróż w czasie to jedna z niewielu rzeczy, o którą prosił bogów przez praktycznie całe życie.

Wydawało mu się, że z każdym dniem jest coraz gorzej. Im dłużej żył, tym bardziej miał dość.

Wszystko go przytłaczało, brak śmierci to nie przywilej, a udręka. Żal z decyzji, jakie mógł podjąć inaczej, wyrzuty sumienia i stres, które się jedynie namnażały. Miał dość, tak cholernie dość. Łzy zaczęły cisnąć mu się do oczu.

Gdyby ktoś spytał o powód płaczu, nie potrafiłby go sprecyzować. Po prostu czuł się źle. Okropnie, miał ochotę zniknąć.

Drzwi do jednego mieszkania otworzyły się lekko, a blondyn nagle zesztywniał i szybko próbował odgonić z oczu łzy, które tak nieubłaganie pragnęły wypłynąć. Nie udało się i kilka kropel wyznaczyło mokre ścieżki po twarzy servampa, chłopak szybko i jak najbardziej dyskretnie próbował je zetrzeć. Pociąganie nosem wcale nie pomagało mu w utrzymaniu pozornego spokoju.
W tym czasie na korytarz wyszedł pewien niebieskowłosy chłopak.
Lawless nie musiał patrzeć za siebie, rozpoznał kroki starszego brata, ewidentnie podchodzącego w jego stronę. Nie chciał się odwracać.

Żeby Kuro zobaczył jego zapłakaną twarz? Nigdy!

Siedział sztywno, uparcie patrząc przed siebie.

Kuro zatrzymał się tuż obok, za nim.

— Lawless?

— Hej Niisan — powiedział jak najmniej drżącym głosem. Spuścił wzrok, odwracając głowę nieco w drugą stronę.

— Popatrz na mnie.

Hyde zestresował się jeszcze bardziej.

— Czemu miałbym?

— Po prostu to zrób.

Nie, nie, nie. Nie ma mowy — pomyślał młodszy.

— Lawless. — Złapał go za ramię.

—Czego chcesz? — Odwrócił się szybko w stronę brata, przywdziewając na twarz sztuczny uśmiech, lecz w połączeniu z mokrymi policzkami i zaczerwienionymi oczami nie wyglądał zbyt wiarygodnie.

Starszy dosiadł się obok brata, wyjął mu z dłoni papierosa, zgasił go o murek i wyrzucił na ziemię.

— No ej...

Potem objął Hyde'a, przytulając blond włosy do swojej szyi. Ten na chwilę zastygł bez ruchu.

Oczy kolejny raz zaszły mu łzami. Liczył na taki gest, natomiast nigdy by go nie przewidział.
Wczepił ręce w bluzę brata i wtulił się w nią. Brakowało mu bliskości, tak bardzo brakowało.

— Co za beksa. — Pogłaskał Lawless'a po plecach.

A ten powoli moczył bluzkę starszego.

Niebieskowłosy nigdy nie był dobry w czułych słowach czy gestach. Szedł za instynktem i wyobrażeniem tego, co on chciałby otrzymać będąc w podobnej sytuacji. Przyłożył policzek do głowy młodszego i zamknął oczy. A instynkt rzeczywiście dał radę, bo wampir uspokoił blondyna i po paru minutach płaczu już tylko pociągał nosem.

— Czemu znów płakałeś? — zapytał niebieskowłosy. Delikatnie i bardzo niepewnie odgarnął bratu włosy za ucho.
Lawless pociągnął nosem i wzruszył ramionami.

— Słabo się czułem, po prostu. Ale wiesz co, tak w ogóle to... brakowało mi ciebie, Niisan. — Zacisnął dłonie na materiale czarnej bluzy.

Niebieskowłosy ułożył podbródek na głowie Hyde'a.

— Wiem Lawless, strasznie cię przepraszam. Teraz już jestem.

— I nie odejdziesz? — Odsunął się nieco i pełen nadziei spojrzał w oczy brata.

Starszy obserwował chwilę Lawlessa i jego zaczerwienione policzki, po czym pewnym głosem powiedział:

— Nie. Nigdy. — Otarł kciukiem łzy blondyna. Uśmiechnął się.

Lawless poczuł ciepło rozchodzące się po całym ciele. Odwzajemnił uśmiech i jeszcze bardziej objął Kuro. Czuł się bezpiecznie, dobrze. W ramionach starszego brata nic mu nie groziło.

Tej nocy ani żadnej następnej, nawet pojedynczy koszmar nie śmiał nawiedzić servampa Chciwości, ponieważ czuwała nad nim najpotężniejsza osoba na tym świecie.

Jego starszy brat.

NIGHTMARES lawless&kuroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz