Hejka! Uhuhu, dawno mnie tutaj nie było, za co ogromnie przepraszam (I jeszcze tak późno to wstawiam XD) Teraz to postaram się wrócić do regularności :)
Jeśli Ci się spodoba, zostaw coś po sobie.
Miłego czytania <3--------------------------------------------------------------
Następnego dnia Pani Pomfrey wpuściła Harry'ego do skrzydła szpitalnego dopiero po skończonych zajęciach. Brunet cały czas myślał o tym, co się stało, nawet w nocy nie mógł z tego powodu spać, a wywody nauczycieli przelatywały mu koło uszu. Zastanawiał się, czy Draco dalej był nieprzytomny. Na szczęście, po długich męczarniach, lekcje w końcu dobiegły końca, a, jako że był piątek, Brunet mógł cały weekend spędzić przy blondynie. Gdy tylko wybił ostatni dzwonek, chłopak pędem pobiegł w stronę skrzydła szpitalnego. Nie chciał stracić nawet minuty.
Nie trudził się nawet pukaniem, tylko od razu bez żadnego ostrzeżenia wbiegł do pomieszczenia, za co pani Pomfrey spiorunowała go wzrokiem.
- Ciszej, bo inaczej będę musiała cię stąd wyprosić - powiedziała.
- Przepraszam, dalej jest nieprzytomny? - zapytał zaaferowany chłopak.
- Tak, ale wydaje mi się, że może obudzić się niedługo. Możesz przy nim posiedzieć, ale musisz zachowywać się cicho.
Harry pokiwał głową za znak, że zrozumiał pielęgniarkę, po czym niezwłocznie udał się za białe, szpitalne parawany, gdzie leżał Malfoy. Tak jak mówiła Pomfrey, wciąż spał. Wybraniec usiadł na krześle tuż przy łóżku, po czym ujął w swoje ręce dłoń Draco i pocałował delikatnie jej wierzch.
Całe to wydarzenie strasznie go przybiło, nie wiedział dokładnie, w jakim stanie będzie Draco, gdy już się obudzi. Czy będzie mógł normalnie poruszać zmasakrowanymi rękoma? Nawet jeśli tak, to czy będzie w stanie normalnie funkcjonować po czymś tak traumatycznym. Potter zdawał sobie sprawę z tego, że czekają ich ciężkie chwile, ale zamierzał pomóc Arystokracie i wspierać go tak mocno, jak to będzie możliwe. Wiedział, że Draco sam sobie z tym wszystkim nie poradzi.
Czuł również palącą wściekłość na tego, kto był odpowiedzialny za całą tę sytuację. W końcu, jaki człowiek może zrobić coś tak potwornego!? Zadawać tak straszliwy ból!
Minęła godzina, potem następna i kolejne, na dworze zrobiło się już ciemno, a Arystokrata dalej się nie obudził. Harry czuł, jak z każdą chwilą tracił coraz więcej sił, w końcu nie spał od prawie dwóch dób, jego powieki zaczynały robić się senne, nie mógł powstrzymać ich opadania, nie zamierzał również wracać do dormitorium, chciał być cały czas przy Malfoyu. Wybraniec bardzo długo walczył z sennością, ale ostatecznie nie dał rady. Jego ciało pochyliło się do przodu, a on odłożył swoją głowę na skraj łóżka blondyna, dalej trzymając jego zimną dłoń i prawie od razu pogrążył się w objęciach Morfeusza, dzięki czemu na kilka godzin mógł zapomnieć o zmartwieniach i troskach.
***
Nagle poczuł, że dłoń, którą trzymał, poruszyła się, co momentalnie przywróciło mu świadomość, wzbudzając z płytkiego snu. W pomieszczeniu było zupełnie ciemno, najprawdopodobniej był środek nocy. Z wiekiem pielęgniarce mięknie serce, skoro nie obudziła mnie i pozwoliła tutaj zostać - pomyślał.
Usłyszał cichy jęk, od razu poznał ten głos. Wyjął różdżkę i zapalił świece stojące nieopodal. Draco odzyskał przytomność, był bardzo słaby, twarz wykrzywiał grymas bólu. Chłopak powoli i ciężko otworzył swoje powieki. Potter od razu poczuł, jak ogarnęła go z jednej strony fala szczęścia, a z drugiej smutek, spowodowany cierpieniem chłopaka.
CZYTASZ
Coś ich do siebie ciągnie |Drarry
FanfictionRozdzielili się. Każdy musiał pójść w swoją stronę. Harry podążał ścieżką, którą wyznaczył mu Dumbledore, żeby pokonać Voldemorta i móc w końcu żyć szczęśliwie. Znaleźć swój Happy end, który chciał dzielić z pewnym blondynem czystej krwi z arystokra...