Heart siren

571 47 73
                                    

JUŻ JEST, O MÓJ BOŻE. GRUDZIEŃ!! Czekałam z tym ponad miesiąc i wreszcie mogę to dać. Przed wami, pierwsze syrenki na moim profilu! Jest również drugi one shot - ziallam. Jest tam trochę larry'ego, abo.

(One shot poprawiony)

Pov Harry

Przechodząc po pomoście, patrzyłem w gwiazdy. Niebo było tak piękne, rozświetlone przez księżyc. Był tak piękny.

Przystanąłem przy krawędzi i chwyciłem się balustrady. Gdybym skoczył, ocean pochłonąłby mnie raz-dwa, nie zdążyłbym się wynurzyć ani złapać powietrza. Usiadłem na krańcu. Czy samobójstwo byłoby warte? Odchyliłem głowę i loki do tyłu. Chciałbym wykrzyczeć całemu światu, jak okrutny jest, co mi zrobił i dlatego znalazłem się w tym miejscu, a nie innym. A gdzie bym był, gdyby postępował zgodnie z rodzinną tradycją, normalnymi zasadami moralności i... według nie swoich zasadach? Brałbym pewnie ślub, z jakąś dziewczyną.

Chciałem być sobą. Nie obchodziło mnie nic innego. Byłem, jaki byłem, było mi z tym dobrze. Nie zamierzałem się zmieniać, da kogoś, kto nie rozumiał mnie. Nie zamierzałem słuchać nikogo oprócz siebie. To ja miałem być szczęśliwi, nie oni, prawda? To ja miałem iść przez życie z podjętymi decyzjami. Miałem dopiero dwadzieścia jeden lat, a już nie raz zdążyłem pogubić się w decyzjach i swoim rozsądku.

Westchnąłem i przechyliłem się do przodu. Tym razem wpatrywałem się w wodę, prawie czarną, mocno granatową. Falowała, a morskie powietrze biło mnie w twarz. Takiego spokoju potrzebowałem. To była ulga jak przepustka do lepszego świata.

Czułem się wolny. Wolny jak ptak. Nic nie mogło tego zmienić.

Zachwiałem się i w ostatniej chwili złapałem się belki. Rozszerzyłem oczy, zdając sobie sprawę, że prawie tam wpadłem. Do tego okropnie głębokiego oceanu. A czy tego właśnie nie chciałem?

Pokręciłem głową. Dlaczego tak myślałem o samobójstwie?

Pokręciłem głową i spojrzałem przed siebie. Księżyc odbijał się od wody, a niebo zlewało się z nią. To był najpiękniejszy widok na świecie. Woda była czymś potężnym, wielkim i... Niesamowitym. Miałem duży respekt przed nią, jakkolwiek to brzmiało. Potężny żywioł.

Coś mignęło mi przed oczami. Rozejrzałem się szybko, ale niczego nie zauważyłem. Zaczynałem świrować, pomyślałem. Spojrzałem na pofalowaną powierzchnię oceanu. Tam się błyszczało. Zerwałem się na równe nogi, patrząc na to. Błyszczało na różowo. Biło od tego mocne światło. Zamrugałem, widząc, jak to się poruszało. Raz w prawo, raz w lewo. Podążałem za tym wzrokiem, aż zniknęło. Ukucnąłem, przybliżając się.

— Co to było?

— Ja!

Krzyknąłem i podskoczyłem, wpadając do wody. Rozszerzyłem oczy i zacząłem machać rękami na oślep. Próbowałem się wzbić do góry. Kiedy tylko mi się to udało, wziąłem głęboki wdech i zobaczyłem przed sobą chłopaka.

— T-co?

— To byłem ja.

Wtedy spojrzałem na wodę. Świeciła się. Odsunąłem się od niego kawałek. Jak to możliwe?

— Co? Co... Co. O mój Boże, może jedn...

Poczułem silne uderzenie fali i polecałem na pomost, a potem znów pod wodę. Próbowałem się ponownie wybić, ale tym razem nic to nie dało. Nieświadomie otworzyłem oczy, od razu tego żałując. Słona woda i światło mocno je podrażniły, a potem zobaczyłem twarz tego chłopaka. Uśmiechał się szeroko, a potem zastąpiło go przerażanie. Działo się to tak szybko, że nie zauważyłem, kiedy znalazłem się na brzegu, a po nim nie było ani śladu. Zakaszlałem mocno, przecierając oczy. Czy ja tam naprawdę wpadłem?! Serce zaczęło mi bić coraz szybkiej aż rozbolała mnie głowa. Stanąłem na równe nogi, patrząc na ocean. Gdzieś tam było to światło. Ten chłopak naprawdę błyszczał. On uśmiechał się pod wodą i... O mój Boże. To on tak świecił!

— Wszystko dobrze?

Podskoczyłem na głos, ale nikogo obok mnie nie było. Podszedłem bliżej brzegu i wtedy ujrzałem go po raz trzeci. Był w wodzie i przy każdym kroku było coraz jaśniej. Otworzyłem szeroko usta, patrząc na to zachwycony. To wyglądało jeszcze piękniej niż ocean.

— Wszystko dobrze?

Kiwnąłem głową na jego pytanie. Przyjrzałem mu się. Wyglądał... Uroczo. Niebieskie oczy niczym niebo, włosy zarzucone do tyłu, a przynajmniej grzywka. Najpiękniejszy uśmiech jak widziałem i... Coś dziwnego po bokach jego szyi. Zmarszczyłem brwi, a on zrobił to samo.

— Na pewno wszystko dobrze? Nie wyglądasz...

— Ja? Um... Ja tak. Wszystko... Dobrze — powiedziałem i pokiwałem szybko głową niczym szaleniec przed morderstwem. — Ja tylko... Wow. Nigdy nie widziałem...

— Syreny?

— Tak, syre... Co!? Ty co?

— Jestem różową syreną. No nie mów, że nigdy żadnej nie widziałeś! — powiedział to tak lekko, jakby mówił o normalnej rzeczy. Byłem w tak głębokim szoku, że nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Przekrzywił trochę głowę w prawo i spojrzał na mnie uważnie. — Nigdy nie widziałeś, prawda?

— Pierwszy raz słyszę.

Zaśmiał się cicho, a potem pokręcił głową na boki. Potem zamilkł. Podniósł głowę i przybrał poważną minę.

— Idź spać, przyjdź jutro o dwie godziny wcześniej.

**

Zerwałem się z łóżka, oddychając niespokojnie. Spojrzałem na budzik i zauważyłem prawie dwunastą. Pierwszy raz tak długo spałem i czułem się wypoczęty. Czułem dziwny niepokój. Podszedłem do okna i wyjrzałem przez nie. Woda była dziwnie niespokojna. Fale szalały. Czy ta różowa poświata śniła mi się? Potem ten chłopak... Różowa syrena. Widziałem syrenę! Brzmiało to tak absurdalnie. Nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać z własnej głupoty, ale miałem na sobie te same ubrania z wczoraj, nawet budy, które były jeszcze mokre. To nie mogło mi się przyśnić. Naprawdę wpadłem do oceanu, prawie się topiąc przez potężną falę.

Ten chłopak... Syrena? Syren? Kim on był i dlaczego nie pamiętałem drogi z plaży do domu? Co on powiedział? Nie pamiętałem.

Zanim rozebrałem się z mokrych jeszcze ubrań, wziąłem ciepły prysznic, minęła godzina. Zjadłem coś na szybko i włączyłem telewizor, aby posłuchać jakichś wiadomości. Ciekawiło mnie, co z moją rodziną. Nie miałem z nimi kontaktu dopiero od paru tygodni, szukając sobie miejsca. Domek na plaży w Miami wydawał się dobrym pomysłem. Nie było za gorąco, nie było za zimno. A rześkie, morskie powietrze, dawało mi pewnego rodzaju ulgę. Miałem wystarczająco pieniędzy, aby przeżyć parę lat. Nie poszedłem na studia, na które miałem przyszykowaną tę gotówkę. Nie kupiłem samochodu, odkładałem każdy gorsz i oto byłem — w Miami, setki kilometrów od toksycznej rodziny, która podcinała mi skrzydła. Byłem sam i było z tym dobrze. Moja rodzina była snobami. Nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego.

Kiedy wybiła dziewiąta wieczór, poczułem dziwną ochotę wyjścia na plażę. Magiczna siła pchała mnie ponownie na pomost. Tym razem nie zakładałem butów, miałem na sobie krótkie szorty i bluzkę z krótkim. Usiadłem na pomoście i wpatrywałem się w wodę. Chwilę później pokazała się różowa poświata i wynurzył się ten sam chłopak.

— Już jesteś! — powiedział i szeroko się uśmiechnął. — Wejdziesz do wody?

— Co? Ja do wody?

— Tak, a czemu nie?

— Nie chcę — powiedziałem, kręcąc głową. — Dlaczego znowu tutaj jesteś?

— Wydajesz się interesującym człowiekiem. Wejdziesz do wody, proszę?

— Nie, ja nie. Ja wolę nie. Jak masz na imię?

— Imię? Co to?

Uśmiechnąłem się lekko, patrząc na jego zgubioną minę.

— Imię to... Hm, to jakby nazwa człowieka. Ty masz jakieś imię? Jak cię nazywają?

— Louis? O to chodzi?

Kiwnąłem głową, patrząc na jego zadowoloną minę. Widziałem go dopiero czwarty raz, a wciągnął mnie do rozmowy i kilkanaście razy próbował namówić na wejście do wody. Wydawał się interesujący. Dowiedziałem się dużo rzeczy o nim. Tylko jego rodzina była różowa, a on jako pierwotny błyszczał najbardziej. Twierdził, że było to uciążliwe, bo już z daleka było wiadome, kto płynął. Na pytanie ", Czy jest was więcej", powiedział, że ludzie nie znali tak dobrze oceanu i nigdy go nie poznają. W głębinach mieszkają takie stworzenia, o których nikt nawet nie śnił. Powiedział też, że ludzie wiedzieli o ich istnieniu, a raczej bardziej o legendach, które gdzieś majaczyły w ich głowach. Zazwyczaj syreny bądź syren używają zaklęć, aby wymazać część wspomnień i zastępują ją jawą. Wytłumaczył też, że użył na mnie jednej ze sztuczek, dlatego nie pamiętałem nic od wypowiedzenia tamtych słów i nie było szans, abym obudził się wcześniej, niż on tego chciał. Musiałem mu podziękować za to. Mówił też o wielu innych rzeczach. Oddychał pod wodą dzięki pomocy skrzeli, ponad nią płucami. Mógł też stawać się człowiekiem, ale zrobił to tylko dwa razy, bardzo dawno temu. Ciekawiło mnie to. Mógł wtedy normalnie chodzić, ale niezbyt długo. Mówił coś, że najdłużej jego ojciec był człowiekiem dwadzieścia dwie godziny. Spędziliśmy wiele dni i godzin na takie rozmowy, a potem on mówił swoje czary, a ja wracałem do łóżka i zasypiałem. Powinienem całować go po stopach. Chwila. Przecież on miał płetwy.

Heart siren → larry ONE SHOT ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz