Czekałam aż Dylan powie mi o powodzie, dla którego się rozstaliśmy. Czekałam, ale bezskutecznie. Nie wspomniał o tym ani słowem.
Z każdym nadchodzącym dniem czuję rosnące poirytowanie. Nasha znowu nie ma w szkole. Nie był w niej od jakiegoś miesiąca.
Ferie zimowe zbliżają się wielkimi krokami, a ja ciągle nie wiem gdzie wyjechać. Mogłabym zostać w mieście z Dylanem, pojechać do babci i dziadka albo z Nashem, chociaż uważam, że tą opcję można w obecnej sytuacji wykluczyć.
Moja relacja z Dylanem jest nieco skomplikowana. Nie wierzyłam choćby w jednym procencie, że uda mi się przejść koło niego na korytarzu albo gdziekolwiek indziej. Tak czy inaczej, wtedy nie wyobrażałam sobie widywania go w miejscach publicznych. Teraz... Jesteśmy znowu blisko, choć nie przyznaję tego, że jesteśmy parą, a on szanuje moją decyzję. Wygląda na to, że wszystko idzie po staremu...
- Cześć tato. - Po pokoju rozchodzi się dźwięk tupotu moich stóp po zakręconych stopniach naszych schodów. Jest sobota rano, jestem wciąż w pizamie.
Kocham mieć tatę "przy sobie". Kocham te sobotnie poranki, gdy wszyscy razem zasiadamy przy stole.
- Dzień dobry, kochanie. - Wygląda zza gazety i odkłada swoje okulary. - Wyspałaś się?
- Tak, dzisiaj wyjątkowo dobrze. - Czuję chłód posadzki na palcach moich stóp i przechodzą mnie dreszcze.
- Co zjesz na śniadanie?
Podchodzę do lodówki i gwałtownie ją otwieram. Wyjmuję z niej sałatę, rzodkiewki i pomidora. Kroję chleb i siadam do stołu z gotową kanapką, intensywnie ją przeżuwając. Dzisiaj w planach mam spędzić mile czas. I nikt ani nic mi w tym nie przeszkodzi.
- A więc w Phoenix jest wyjątkowo chłodno? - zagaduję go. Nigdy nie byłam dobra w rozmowach.
- Tak, nie pamiętam takiej pogody.
- Gdzie mama? - Rozglądam się w poszukiwaniu za nią.
- W łazience. - Znowu przyciąga do siebie czasopismo. A więc zrezygnował z rozmowy.
Tata też nie ma zbytniego talentu rozmówcy. Wiem po kim to odziedziczyłam.
Ręka mamy dotyka mnie od tyłu.
- Dzień dobry - mówi ciepło. Ma na sobie swój satynowy szlafrok, który dałam jej na święta.
Odpowiadam jej i siada na krześle koło mnie.
Kończę śniadanie i wstaję od stołu dziękując Bogu, że nie musiałam dalej wymyślać tematów do rozmowy. Na samym początku wyczerpały mi się pomysły.
- Ubiorę się, a potem pójdę do Jul - oznajmiam szybko i znowu wchodzę do mojej sypialni. Biorę poduszki z łóżka i kładę je na parapecie, wygodnie się na nim usadawiając. Przeglądam komórkę w poszukiwaniu wiadomości od Jul. Tak naprawdę to nie zamierzam do niej iść. Nie mam sms'ów, więc ubieram wygodny sweterek i najcieplejszy płaszcz, jaki tylko mam. Przed wyjściem udaje mi się jakimś cudem wziąć kluczyki do samochodu taty. Wsiadam do samochodu i wkładam kluczyki do stacyjki. Jazda nie trwa długo. Po kilkunastu minutach jestem na miejscu. Nie wiem, co mnie tu przywiodło. Czy ciekawość, czy może coś więcej.
Nie ukrywam, że chcę to zakończyć. Zakończyć ten czas, kiedy muszę wybrać między jednym a drugim. Wybrałam. Skutki były przewidywalne. Czemu więc to mnie tak bardzo boli? Mam na myśli jego odejście. Brakuje mi jego kanapy, parasolki, łóżka... Dałam Dylanowi drugą szansę, ale nie jestem gotowa na to, żebyśmy zostali parą. Nie chcę tego.
Wzdycham ciężko i zatrzaskuję za sobą drzwiczki. Stoję tu i teraz, przed jego domem, czekając, aż znowu tu przyjdzie w swoim ironicznym, świetnym humorze.

CZYTASZ
Beyond Words
Fanfiction"Są rzeczy, których szczerze żałuję. Są takie, które chciałabym zmienić. Ale chociaż nie wiem jak bardzo miałabym przez niego cierpieć, nie chciałabym go nie znać."