P.O.V. Liam
Weszliśmy do szpitala całą grupką. Mówiąc grupkę mam na myśli siebie, Harrego, Tylera, Louisa i Brandona. W zasadzie nie wiem po co ten ostatni tu jest ale mniejsza. Gdy tylko podeszliśmy do recepcji to jak jeden mąż spytaliśmy gdzie Niall.
-Niall Horan?-pyta a my kiwamy głowami.-Mężczyzna znajduję się w sali 112 na drugim piętrze.
-Dziękujemy.-powiedzieliśmy szybko i pobiegliśmy na schody. Gdy tylko odnaleźliśmy sale to ni zwracając uwagi na lekarzy którzy mówili że nie możemy wchodzić to i tak tam weszliśmy.
-Niall!-krzyknęliśmy gdy tylko zobaczyliśmy chłopaka. Siedział na szpitalnym łóżku z podkulonymi nogami i schowaną twarzą w rękach. Od razu mogę powiedzieć co robi. On płaczę.
Nie zwracał na nas w ogóle uwagi. Co się stało że taki chłopak jak on jest smutny. Zawsze miał szeroki uśmiech na twarzy a teraz ma całą zapłakaną twarz i popuchnięte poliki od łez.
-Niall co się stało?-pytam podchodząc a następnie siadając obok niego.
-Nie żyje.-powiedział i znowu zaczął płakać.
-Kto nie żyje?-pytam nie rozumiejąc jego słów.
-Vsłowa! Ona nie żyje! Nie ma jej!-krzyknął na cały szpital i zakopał się w szpitalnej pościeli. Całą naszą grypkę zmroziło na te słowa.
-Jak to nie żyje?! Kiedy to się niby stało?!-krzyknął Tyler. Nie dziwię się jego wrzaskom bo w końcu stracił siostrę.
-Wczoraj albo dziś... Nie wiem ile spałem. W każdym razie, jak ochrona zaczeła mnie wyprowadzać że szpitala to po całym holu rozniusł się głos pielęgniarki. Mówiła w tedy do lekarza Vicky że cytuje "Doktorze, straciliśmy ją.". Nie wiedziałem co robić. Byłem w tedy załamany tym że w ogóle straciła do szpitala. Zemdlałem i obudziłem się tu. Pierwsza informacja jaką prze tworzył mój mózg to to że jej już nie ma.-skończył a my staliśmy tam ze łzami na polikach.
Jak to się mogło stać?
xxx
P.O.V. Vicky
Powoli zaczełam otwierać oczy. Poszło z trudem ale poszło. Radio mnie białe światło. Nagle przedemną pojawiła się czarna postać. Przeraziłam się bo nie wiem gdzie jestem i kim jest ta postać. Prubowałam krzyczeć ale ani jedno słowo nie wychodziło z moich ust.
-Spokojnie proszę pani.-powiedziała czarna postać a po chwili po której moje oczy przyzwyczaiły się do światła. Zdałam sobie sprawę że to lekarz. Moment! Co on tu robi?
-Gdzie ja jestem? -spytałam osłabiona.
-Jest pani w szpitalu. Została pani postrzelony, ale spała pani na tyle długo że wszystko zdążyło się prawidłowo zagoić.
-Czyli będe mogła dziś stąd wyjść?-pytam z nadzieją. Muszę zobaczyć Nialla... A no i resztę chłopaków też.
-Dziś nie ale jak pani ma takie r życzenie to możemy zadzwonić do kogoś żeby przyszedł w odwiedziny.
-Dobrze. W takim razie chciałabym aby przyszedł Niall Horan.
-Niall Horan? Wczoraj jakiś Niall Horan zemdlal i jest w sali obok.
-Jaki miał kolor włosów?-spytałam o rzecz o której wiem najwięcej.
-Niby ma blond ale ma straszne odrosty.-po jego wypowiedzi od razu wiedziałam że to on.
-To on! Mogę do niego iść?
-Dobrze ale pokaże pani drzwi.
Wstałam i wyszłam razem z lekarzem z sali. Dosłownie pare kroków i już byliśmy pod sala bolndaska. Zobaczyłam że jest tam jakaś grupa osób i to pewnie tych których chciałabym zobaczyć. Weszłam powoli do sali i powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Cześć wszystkim.-powiedziałam a oni dopiero teraz na mnie spojrzeli. Wszyscy mieli szok wypisane na twarzy a ja stałam z szerokim uśmiechem.
-Vicky?!
xxx
Jak wam się podoba?
Ten rozdział trochę dłuższy ale to wszystko dla tego że kolejny to epilog.
Komentujcie, głosujcie i wyczekujcie na inne opowiadania mojego autorstwa!
😘😁😘😁😘