ROZDZIAŁ 40

385 11 0
                                    

- Jest taka śliczna! - powiedziała mama ze łzami w oczach z ekranu tabletu, który przyniósł mi do szpitala Chris, abym mogła na spokojnie skontaktować się z Meg i rodzicami i ogłosić radosną nowinę. - Zostałam babcią! - całkiem się rozkleiła.

- Spisałaś się córeczko na medal! - przejął pałeczkę tata, kiedy mama chwilowo zaniemogła. Widziałam jednak, że i on z ledwością nad sobą panował.

- Błagam cię tato, tylko ty mi się nie rozklej, inaczej ja również będę ryczeć! - podciągnęłam nosem.

- Jesteśmy z mamą z ciebie naprawdę dumni! Przeszłaś więcej niż niejedna osoba, zasługujesz na wszystko, co dobre!

- Dziękuję tato! - otarłam łzę, która wydostała mi się z oka.

- A jak ma się twój nieszczęsny partner?! - zapytała mama, jak tylko odzyskała z powrotem głos.

- Mamo! Mogłabyś mu w końcu odpuścić! - wyczułam w jej głosie żal. - Naprawdę się stara.

- Nie słuchaj matki. Ja tam się cieszę, że jesteście szczęśliwi. Pozdrów Chrisa ode mnie.

- Pozdrowię tato, masz moje słowo!

Cieszyłam się, że chociaż tata wybaczył Chrisowi. Dzięki temu miałam nadzieję, że uda mu się niedługo przekonać mamę do tego, by ona również mu przebaczyła.

- Kiedy wychodzicie ze szpitala?! - tata zmienił temat rozmowy.

- Dzisiaj. Chris właśnie poszedł załatwiać wszelkie formalności. Jak tylko wróci, pomoże mi się spakować i wracamy do domu.

- To cudownie! A z Meg już rozmawiałaś?! - wtrąciła się mama.

- Tak! Wczoraj wieczorem do niej zadzwoniłam, jak Rose już wykąpałam.

- Radzisz sobie jakoś?! Może chcesz, żebym przyleciała i pomogła ci przez jakiś czas przy Rose, aż nie nabierzesz wprawy?!

- Nie trzeba mamo. Chris bardzo mi pomaga. Poza tym Claudia już zgłosiła swoją kandydaturę do tego, że co drugi dzień chce zajmować się dzieckiem! - zaśmiałam się.

- Dobrze. - zrobiło mi się jej szkoda, wiem, że bardzo chciałaby być teraz obok mnie i mnie wspierać. - Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.

- Ja też! - poczułam, jak śpiąca w moich objęciach Rose, się poruszyła. - Będę kończyć, nadchodzi pora karmienia. - pożegnałam się i zakończyłam połączenie.

- Wszystko załatwione! Możemy jechać do domu! - jakieś pół godziny później do sali wszedł Chris z wyraźnie zadowoloną miną. - Jesteście gotowe?!

- My tak! - podałam mu nosidełko, w którym smacznie sobie spała Rose.

Nadal nie mogłam się na nią napatrzeć. Była taka maleńka, taka krucha i delikatna. Łatwo można ją było skrzywdzić. Jej maleńkie ciało i 3200 g wagi powodowało, że za każdym razem, gdy brałam ją na ręce, bałam się, że coś jej zrobię. Była dokładnie taka, jak sobie wymarzyłam, a nawet jeszcze piękniejsza. Gdzieniegdzie w jej spojrzeniach widziałam siebie, kiedy się uśmiechała, miałam wrażenie, że patrzę na swoje odbicie, ale to Chrisa w głównej mierze przypominała. Miała tak samo wspaniałe oczy, jak on, otoczone długimi i gęstymi rzęsami.

Nigdy nie sądziłam, że można kogoś aż tak mocno kochać! Oddałabym za nią życie! Wiem nawet, że zabiłabym każdego, kto odważyłby się ją zranić. Nie dopuszczę do tego, by przydarzyło jej się coś przykrego i strasznego. Będę jej tarczą, jej ochroną przed wszystkim, co złe. Zrobię wszystko, by była szczęśliwym dzieckiem.

- Claudia już się nie może doczekać. Już z jakieś pięć razy do mnie dzwoniła i wypytywała, czy już wracamy. - dostrzegłam jego spojrzenie, w lusterku wstecznym.

- Co się stało?! - zapytałam, kiedy samochód niespodziewanie się zatrzymał.

Spostrzegłam, że nie dotarliśmy jeszcze na miejsce.

- Paparazzie! - wycedził przez zaciśnięte z nerwów zęby.

- Skąd wiedzieli, że dziś wychodzimy?! - zadałam to pytanie na głos.

- Nie mam pojęcia! Każę Barrowsowi ich przegonić. - samochód ponownie włączył się do jazdy.

Faktycznie przed bramą główną prowadzącą do willi, stało mnóstwo dziennikarzy z kamerami i aparatami w rękach, z których błyskały co kilka sekund flesze. Stali w jednej kupie, utrudniając nam tym samym swobodny przejazd. Chris przez to musiał zwolnić, wlekliśmy się niczym żółwie. Rozumiałam to. Chris nie chciał przecież potrącić żadnego z tych nawiedzonych, ciekawych sensacji, dziennikarzy. Jedyne czego chciał (i ja również tego chciałam) to spokojnie dostać się na prywatny teren i wejść niezauważony do domu.

Ludzie Chrisa najwidoczniej zauważyli nasz samochód, bo wyszli przed bramę i przegonili dziennikarzy, ułatwiając nam tym samym przejazd. W bocznych szybach widziałam, jak aparaty były skierowane prosto na nas, miałam wrażenie, że patrzyły tylko na mnie i Rose. Przysunęłam fotelik bliżej siebie, jakbym się bała, że za chwile któryś z tych narwanych ludzi otworzy niespodziewanie drzwi i wyrwie mi z rąk fotelik z Rose. Całe szczęście, że szyby w samochodzie były ciemne, dzięki temu robienie zdjęć na niewiele im się zdało, skoro nie mogli dostrzec tego, co skryte było wewnątrz auta.

Jak tylko nasz samochód wjechał na teren twierdzy, brama została automatycznie zamknięta, odcinając tym samym dziennikarzom dalszą drogę. Z tej odległości już niczego nie mogli zobaczyć. Odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że nic już nam nie groziło i odpięłam najpierw swój pas, a następnie zajęłam się Rose.

- Zajmij się tym! - zwrócił się Chris do Barrowsa, jak tylko opuścił samochód. Wiedziałam, że chodziło mu o sytuację przy bramie.

- Jasne! - szef ochrony kiwnął głową. - Dobrze cię widzieć! - zwrócił się do mnie, jak tylko do nich dołączyłam.

- Ciebie również Antonio! - przywitałam się.

- Moje gratulacje! - uśmiechnął się, kiedy jego oczom ukazała się mała istota i nowy członek w posiadłości Saralaz.

NIEZAPOMINAJKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz