Czyli: ej, oszukali mnie!
Nie wiem, czy w pełni zdajecie sobie z tego sprawę, ale kina mogą nie przetrwać kryzysu gospodarczego spowodowanego przez globalną pandemię. Osobiście nie wyobrażam sobie tego, że za jakiś czas wszystkie wielkie premiery będą lądować tylko i wyłącznie na serwisach streamingowych, bo jednak niektóre filmy po prostu wymagają odpowiedniej oprawy. Więc deszcz, czy nie deszcz, ale w końcu ruszyłam się do kina na produkcję, której obejrzenie odkładałam w czasie.
Tak. Widziałam After 2.
Jeśli czytaliście moją recenzję części pierwszej, to wiecie doskonale jakie miałam do niej podejście i tylko to, że tego samego dnia poszłam na Hellboya jakoś uratowało mój dzień. A raczej moje wrażenie, bo teraz mogę mówić, że After lepszy niż tamta maszkara.
Jednak możecie się domyślać, ze nie miałam absolutnie żadnych, a już na pewno nie wysokich, oczekiwań jeśli chodzi o część drugą...
I ostatecznie ubawiłam się w kinie, jak dawno!
Oglądając zapowiedzi After 2 byłam przekonana, że tak samo, jak w przypadku części pierwszej ja już po prostu ten film widziałam. Tylko z innymi aktorami i tym razem dostanę tego samego generycznego kotleta o dwójce bohaterów, którzy się rozstali a i tak wiemy, że na końcu do siebie wrócą. A w międzyczasie na horyzoncie bohaterki pojawi się inny oszałamiająco przystojny nice guy, który i tak okaże się gorszy niż nasz protagonista.
Nie oszukujmy się, takich filmów powstały tysiące, dlatego tak bardzo nie mogłam się zebrać do kina. Nie miałam ochoty znów czuć, że obrażono moją inteligencję drewnianym aktorstwem i fatalnymi dialogami.
I w ciągu pierwszych dziesięciu minut seansu byłam przekonana, że nic mnie nie zaskoczy.
A jednak twórcy postanowili to zrobić. Historia owszem, odgrywa się dość kliszowo i schematycznie, ale też nie aż tak bardzo od linijki, jak się tego spodziewałam. Dlaczego? Bo After We Collided jest zaskakująco samoświadome!
Mam wrażenie, że zarówno twórcy, jak i aktorzy po pierwszej części zorientowali się, że nie tędy droga i nie da się wycisnąć z tej historii niż nowego, więc jedynym rozwiązaniem jest trochę całość obśmiać. Więc mamy bardzo dużo humoru i to zamierzonego humoru. Takiego, który bawi, a nie tylko wywołuje u nas śmiech z zażenowania.
Dużo, ale to dużo lepiej wypadają za to aktorzy. A zwłaszcza Josephine Langford, która w pierwszej części głównie snuła się po ekranie ze smutną miną i wpatrywała się w głównego bohatera. Tutaj Tessa jest o wiele dojrzalsza, przez co i aktorka ma więcej do grania. A w jednej ze scen daje tak cudowny popis, że szczerze nie mogłam przestać być zachwycona jej naturalnością.
Niestety drewniany nadal jest Hero Fiennes Tiffin, a jego Hardin to taki sam idiota, jak w części pierwszej. I szczerze tego bohatera nienawidzę. Jednak muszę przyznać, że Hero i Josephine chyba się prywatnie polubili, bo w ich wspólnych scenach jest bardzo dużo luzu. Po prostu widać po nich, że bawią się naprawdę świetnie, grając w tym filmie, co już stawia całą produkcję o półkę wyżej niż wszystkie ekranizacje Greya, gdzie wszyscy mieli kij w dupie i miny, jakby tylko czekali na czek.
Jednak show w drugiej części filmu kradnie absolutnie i w całości Dylan Sprouse, który wciela się w Trevora, czyli konkurencję dla naszego bad boya. Gdy obejrzałam zwiastun, byłam przekonana, że absolutnie wiem już o tym bohaterze wszystko, ale zarówno Dylan, jak i jego postać ponownie dali mi się zaskoczyć. Nie wiem, jak ten bohater wygląda w książkach, ale w filmie jest tak cholernie zabawny, ironiczny i inteligentny, że aż się człowiek zastanawia czemu ta Tessa w ogóle jeszcze ogląda się za Hardinem. Trevor jest naprawdę świetnie napisany i chyba najbardziej mnie zaskoczyło to, że przez większość czasu ekranowego jego relacja z Tessą jest rozgrywana bardzo po przyjacielsku i w ogóle nie ma tu mowy o jakimś trójkącie miłosnym. Co jest bardzo na plus. Wiecie, że bohaterzy teen dramy są wobec siebie fair. To nie zdarza się za często.
Realizacyjnie mam wrażenie, że jest trochę biedniej niż w części pierwszej. Jest mniej dużych planów, neonów, znanych kawałków, ale nadal wszystko prezentuje się bardzo ładnie. Nie tylko meble i biura. Co prawda mam wrażenie, że w niektórych miejscach trochę zawiódł montaż dźwięku, ale nie wydaje mi się, by dla docelowego odbiorcy tej produkcji miałby to być jakiś większy problem.
Dialogi chwilami bolą w zęby, zwłaszcza jeśli wychodzą one z ust Hardina, ale naprawdę da się na to przymknąć oko. Zwłaszcza że za zakrętem dostaniemy sceny z Trevorem, które nam to w całości wynagrodzą.
Siedząc na sali z AnnaDowneyJr , w pewnym momencie zaczęłyśmy się poważnie obawiać, że fabuła zafunduje nam jakieś kolejne dziwne twisty fabularne, ale na szczęście obyło się bez tego.Niech jednak nie zmyli was moja zaskakująco pozytywna recenzja. Ten film nadal ma masę totalnych głupot, jak to, że traumy z dzieciństwa i początki alkoholizmu można wyleczyć tylko "magią prawdziwej miłości". Czy to, że bohaterowie praktycznie w ogóle ze sobą tak szczerze i od serca nie porozmawiają, tylko czekają na moment, by nakręcić ze wszystkiego dramę. Jednak to akurat jest standard w teen dramach więc nie wymagam od tego filmu, by był czymś więcej, niż jest.
Czy w takim razie jestem z czystym sumieniem w stanie polecić komuś After We Collided?
To zależy.
Jeśli lubisz teen dramy, fanfiki z wattpada i aktorstwo raczej jak z Riverdale niż Euphorii to tak. Polecam ci to z czystym sumieniem, możesz nawet darować sobie tę fatalną i okropną część pierwszą, bo na początku tego filmu główny bohater opowie ci w trzech zdaniach wszystko, co się wydarzyło i nie musisz się męczyć. Uważam, że jak włączysz do oglądania koleżankę, butelkę wina i opróżnianie kieliszka zawsze gdy bohaterowie na ekranie zaczynają się o siebie ocierać, to będziesz bawić się naprawdę przednio.
A! I tak na koniec moje totalnie nieobiektywne przemyślenie:
Dylan Sprouse >>>>> Cole Sprouse
CZYTASZ
totalnie nieobiektywnie
LosoweNie mam życia - mam popkulturę. Więc piszę subiektywne recenzje filmów, seriali, sztuk teatralnych a czasem i długie lewackie ranty. Zapraszam serdecznie. 🎥 Praca została nagrodzona w konkursie literackim "Splątane Nici 2019" organizowanym przez @g...