09. Ty nigdy nie odpuszczasz, prawda?

1.1K 55 8
                                    

Zapraszam na rozdział dziewiąty! Zaczyna się dziać, o tak! Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.

_________________________________________

— Draco? — zawołała Hermiona, pojawiając się ponownie w salonie mężczyzny. Jej misja przebiegła pomyślnie i bardzo się cieszyła z tego powodu, chciała jak najszybciej podzielić się tą informacją z blondynem, dlatego tez skierowała swoje kroki w kierunku jego sypialni. — Draco, wszystko się udało!

Jednak gdy weszła do pokoju, uśmiech zszedł jej z twarzy. Malfoy leżał w łożku, cały spocony, majaczył, wiercił się i rany zaczęły się odnawiać. Zaklęcie przestało działać. Westchnęła ciężko i szybko podeszła do łóżka.

Przytknęła dłoń do jego czoła. Był okropnie rozgrzany, temperatura musiała się podnieść.

— Draco, słyszysz mnie? — zapytała z nieudawaną troską, kiedy chłopak wiercił się, majacząc coś pod nosem. Nie zastanawiając się długo, wyczarowała miskę z wodą i zamoczyła w niej ręcznik, z którego zrobiła blondynowi wcześniej okład. Woda była zimna, żeby zbić gorączkę. Przejechała zwilżonym ręcznikiem po zmęczonej twarzy Malfoya, chcąc mu choć trochę ulżyć.

— Co tak, kurwa, długo? — wymamrotał resztkami sił, na co Hermiona się zaśmiała pod nosem.

— Przyniosłam kilka lekarstw na gorączkę, powinny pomóc. — powiedziała spokojnie, podając mu szklankę z płynem. — Musisz to wypić.

Draco bez słowa wypił wszystko, nie zastanawiając się ani chwili. Albo tak bardzo ufał Hermionie, albo ból był już nie do zniesienia i nie dawał rady.

— Rzucę jeszcze jedno zaklęcie, zanim spuszczę tyle krwi, trochę to potrwa. Muszę mieć pewność, że nie zaczniesz krwawić jeszcze bardziej. — wyjaśniła, patrząc w jego szare, lekko zamglone oczy. Cierpiał, a to sprawiało, że sama czuła się źle, lecz adrenalina, która płynęła w jej krwi, nie pozwoliła jej nawet czuć zmęczenia, mimo że dobijała już prawie 3 w nocy.

Gdy odwróciła się, by odejść, Draco ponownie złapał ją za nadgarstek, zmuszając do odwrócenia się w jego stronę. Spojrzała na niego z niezrozumieniem.

— Jesteś pewna? — zapytał cicho, patrząc jej w oczy.

Zaniemówiła na chwilę, zastanawiając się, jak to do tego doszło. Jak to możliwe, że była w domu Malfoya, rozmawiała z nim, a właściwie ratowała mu życie, oddając swoją krew. Jeszcze dziwniejsze było to, że blondyn ją wpuścił, pozwolił jej sobie pomóc i zamierzał wypić jej brudną, mugolską, szlamowatą krew. Natomiast najdziwniejsze było to, że rozmawiali ze sobą. Normalnie.

— Jestem. — odpowiedziała cicho, choć musiała przyznać, że była przerażona. Wizja oddania całego litra krwi nie była czymś, o czym marzyła we wtorkową noc, a właściwie już środowy poranek. Myślami wciąż była przy swojej córce, ale wiedziała, że w jej rękach jest teraz ludzkie życie. Na wojnie zginęli wszyscy jej bliscy, może Mafloy nie był kimś bliskim, ale był kimś kogo znała, twarz, która nie była obca, nie chciała znowu czuć tej dziwnej pustki.

***

Czerwona ciecz spływała kropla za kroplą. Kropla. Za nią następna. Przyglądała się jej. Była szkarłatna, dokładnie taka sama, jak krew Mafloya. Nie różniła się niczym, więc czemu wciąż czuła się gorsza? Dlaczego nie potrafiła w siebie uwierzyć? Czuła się taka zniszczona. Zdewastowana. Gdy odkryła, że jest w ciąży, czuła, że jej świat się zawalił. Wszystko runęło. Nie miała przy sobie nikogo, kto by ją wsparł i ochronił. Była już tylko ona i dziecko. Dlatego jej jedynym celem w życiu była ochrona tego maleństwa. Ochrona życia drugiego człowieka była dla niej najważniejsza. Tyle bliskich osób je straciło. Choć może robiła to z egoistycznych pobudek? Może chciała czuć się ważna? Potrzebna? Może teraz też robiła to właśnie dlatego?

DRAMIONE: POWROTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz