Rozdział 27

1.5K 127 5
                                    

- To przecież jeszcze dziecko! - Megan złapała się za włosy i położyła głowę na stole.

- Uwierz mi, Meg. Gdybym mógł, to sam bym go, cholibka, wyrzucił z tego turnieju. - Hagrid poklepał ją po ramieniu.

Megan podniosła wzrok i spojrzała na niego ze zbolałą miną.
Pierwsza konkurencja miała na celu zdobycie jakiegoś złotego jaja, które będzie strzeżone przez jednego z czterech smoków. Przecież Harry nie miał szans! Meg pewnie dałaby sobie radę. Dużo czytała o smokach, wypytywała o nie Charlie'go Weasley i Hagrida. Wiedziała, jak z nimi postępować. Ale teraz nie miała już czasu przekazać tej wiedzy Harry'emu. Chłopak był już w drodze do wykonania zadania. W dodatku Dumbledore zakazał jej przyjść. Mimo jej argumentów, dyrektor pozostał nieugięty. Wtedy Megan poszła do Hagrida, który razem z nią teraz pił herbatę i jadł ciastka. Kieł leżał przy nodze gajowego, a Cotton Candy uparcie próbował wytargać starego psa za ucho do zabawy.

- Może to nawet lepiej, że mnie tam nie ma. - mruknęła. - Nie wiem, jak bym zareagowała.

- Smoki są rozdrażnione. - powiedział Hagrid. - Tamci wiedzieli, jak je rozjuszyć.

- Co potem z nimi będzie?

- Odwiezione zostaną do Charlie'go Weasley. On się nimi dobrze zajmie. - Hagrid spojrzał na Kła.

Staruszek, wciąż niewzruszony próbami psidwaka, dalej leżał przy nodze swego pana. Cotton Candy w końcu zostawił ucho Kła, zaszczekał dwa razy, obiegł chatkę Hagrida, po czym zmęczony położył się przy nodze Megan.
Hagrid i Meg roześmiali się, ale zaraz usłyszeli przerażający ryk.

- Czyli już walczą. - stwierdził Hagrid.

Megan pokiwała głową. Zeszła z krzesła i usiadła na ziemi, by pogłaskać Cotton Candy'ego. Westchnęła ciężko. Ostatnio była rozdrażniona. Konkretnie od kłótni z bliźniakami. A właściwie z George'm. Bo dziwnym trafem Fred się wtedy nie udzielał. To George'owi powiedziała, że jest gorszy od Christa. Wcale tak nie uważała. Teraz czuła się potwornie. Od kilku dni nie rozmawiała z bliźniakami. Brakowało jej zapachu cytrusów, ich kiepskich tekstów na podryw, kawałów i codziennego towarzystwa, do którego tak przywykła.

- Jesteś jakaś smutna, Meg. - powiedział Hagrid. - Co się stało?

Megan westchnęła i poczuła nieprzyjemną gulę w gardle. Zamrugała, by się nie rozpłakać. Czy ona musiała się tak łatwo rozklejać?

- Pokłóciłam się z... z bliźniakami. - chociaż Freda tak naprawdę nie obraziła.

- Och? - Hagrid poklepał Kła po grzbiecie.

- Powiedziałam... Powiedziałam George'owi, że Christo jest lepszy od niego. Ale ja naprawdę nie chciałam! Byłam wkurzona, że tak go traktują i nie myślałam o tym, że mogę powiedzieć coś... tak okropnego. - przyłożyła dłoń do czoła.

- Rozumiem. - Hagrid poklepał ją po ramieniu. - Wy to się szybko pogodzicie. - widząc nieprzekonany wyraz twarzy Meg, wytłumaczył: - Jesteście tak bliskimi przyjaciółmi, że dla was ciche dni to najgorsza kara na świecie, więc szybko się pogodzicie. - mrugnął do niej.

Meg zdobyła się na uśmiech. Hagrid miał rację. Musi się szybko z nimi pogodzić. Przecież nie wytrzyma tak długo bez ich ciągłej gadaniny.

~*~

George zmusił się do uśmiechu, by nie wzbudzać zbytnich podejrzeń u Freda. Harry zdobył jajo, pokonał smoka i ogłuszył połowę Gryffindoru, gdy otworzył swoją zdobycz. To był najgorszy dźwięk, jaki w życiu słyszał!
No, może prawie...

Najgorszymi słowami, które usłyszał, było ostatnie zdanie, które powiedziała do niego Megan - że Christo jest lepszy od niego.
George nigdy nie chciał niczego innego, jak tylko Meg: jej obecności, śmiechu, zapachu... a teraz tego wszystkiego mu tak bardzo brakowało...
To wszystko była jego wina. Robił te wszystkie nieprzyjemne rzeczy, by zwrócić na siebie jej uwagę, by o nim nie zapomniała. Był zazdrosny, bo Christo przyczepił się do niej jak rzep psiego ogona.

Przekręcił się na bok na swoim łóżku i wbił wzrok w widok za oknem. Zastanawiał się, gdzie ona teraz jest, co robi. Rozmawia z Christo? A może poszła do Zakazanego Lasu, by ćwiczyć przemianę w porlocka? Albo zajrzała do Hagrida, by pójść z nim na spacer i porzucać Cotton Candy'emu patyk?
George westchnął ciężko. Musiał ją przeprosić. W końcu to jego wina...

- Rany, brachu, skończ już rozpaczać! - jęknął Fred.

George podniósł się do siadu i spojrzał na niego pytająco. Fred przewrócił oczami.

- Nie doceniasz moich zdolności obserwatorskich, Georgie.

- Wtedy nie doceniałbym samego siebie. - uśmiechnął się kwaśno George.

- Zaraz się pogodzicie, zobaczysz.

- Skąd ta pewność?

- To proste. - wzruszył ramionami jego bliźniak. - Wariujecie bez siebie nawzajem. Czasem się zastanawiam, czy ja nie jestem jak trzecie koło u roweru?

George parsknął śmiechem i znów zerknął na krajobraz za oknem.

- Masz Angelinę. Może z tego coś wyniknie, co, braciszku? - George dyskretnie obserwował reakcję Freda.

Jego bliźniak był dobrym przyjacielem Angeliny i George nie wątpił w możliwość takiego związku. Fred jednak roześmiał się i machnął ręką:

- Na razie dam sobie spokój.

- Zobaczymy, zobaczymy. - mrugnął do niego George. - Jutro ją przeproszę.

- Pójść z tobą?

- A niby po co?

- No nie wiem, może trzeba ci będzie spodnie potrzymać? Albo podać chusteczkę, jak się oboje rozkleicie?

- Wątpisz w moją męskość, bracie? - zapytał, udając obrażonego, George.

- Gdzieżbym śmiał, mój panie! - Fred uniósł ręce w obronnym geście.

George parsknął śmiechem i zamyślił się. Smoki zapewne zostaną wysłane do Charliego. Ale najpierw oczywiście trzeba je złapać. George nie miał wątpliwości, kto zostanie wyznaczony do tego zadania...

Puchońskie dziewczę - George Weasley x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz