{17} 🌹

45 3 2
                                    

19-23 października 2020

No więc tak. W zeszłym tygodniu środę, czwartek i piątek miałam wolne ze względu na to, że dzień nauczyciela jest tak ważnym świętem, że przez trzy dni nie mieliśmy lekcji. Spałam sobie do jedenastej i kiedy w poniedziałek musiałam wstać o 8:30, to normalnie nie miałam siły. Na niemiecki trochę się spóźniłam, na angielskim, zamiast się połączyć, to pisaliśmy odpowiedzi do zadań. Ja swój podręcznik zostawiłam w szafce i musiałam wręcz błagać, żeby ktoś wysłał mi odpowiednią stronę. Ja nie wiem, to jest aż tak problematyczne?

Na matematyce robiliśmy zadanka i tym razem, kiedy odpowiadałam, to zatrzymywałam muzykę. No polskim mówiliśmy o sarmatyzmie i o tym, że niektóre z cech sarmatów nadal są (niestety!)  widoczne w naszym społeczeństwie. Na chemii rozwiązywaliśmy zadania na teamsie i przez większość czasu autentycznie nie wiedziałam, co się dzieje, a obliczanie tych zadań jest w chuj problematyczne.  Na wosie za bardzo nie słuchałam, bo zajmowałam się przygotowaniem do wyjścia, bo z moim przyjacielem postanowiliśmy zrobić sobie małą trip po mieście. Oczywiście w maseczkach, pamiętajcie, że są obowiązkowe.

WTOREK

Teoretycznie mamy dwie. Na pierwszej mieliśmy tylko napisać, że rozwiązujemy otrzymane od niej zadania, więc kiedy się obudziłam to włączyłam teamsa na pięć minut, napisałam, że robię zadania i poszłam dalej spać. Na drugiej już sprawdzaliśmy te zadania i ja miałam niektóre dobrze, chociaż nie wiedziałam, jak do tego doszłam.

Na polskim kontynuowaliśmy temat o sarmatach i babka pięć razy nam przypominała, że mamy czytać potop. Tymczasem ja jestem już po trzech streszczeniach, dwóch opracowaniach i zamierzam jeszcze obejrzeć film. Jeżeli to nie wystarczy to trudno.

Na biologii rozmawialiśmy o tkankach w roślinach. Niezwykle pasjonujący temat, polecam. Na historii było o reformacjach i kontrreformacjach, ale moja wiedza dotycząca tych tematów, skończyła się na anglikanizmie i tym, że Henryk VIII żądał rozwodu z Kaśką po to, by poślubić Annę. (Dynastia Tudorów, polecam serial).

Na angielskim babka nadal nie ogarniała jak się z nami połączyć, więc w końcu jedna osoba z nas to zrobiła. Mieliśmy zadanie, żeby zrobić dialog i łatwiej było to zrobić przez teamsa niż później mówić samemu do siebie, nagrywając głosówki dla niej. 

Na matmie babka przez pół lekcji prowadziła lekcje, a potem była kartkówka. Teoretycznie mieliśmy na napisanie 20 minut, ale ja wyrobiłam się w 10, bo miałam do dietetyka i trochę mi się spieszyło, ale okazało się, że zrobiłam tylko jeden błąd więc nie tak źle jak na tempo, które sobie narzuciłam.

ŚRODA

Dwie matmy pod rząd to już samo w sobie zło. Ale dwie matmy przez teamsa, to już tragedia. 

Na biologii dalej męczyliśmy te tkanki, a przy prawie każdym punkcie, który zapisywaliśmy, babka nam mówiła, że "no, doczytacie to sobie w podręczniku". Nosz kuźwa, siedzenie przy lekcjach cały dzień to nie były moje plany.

Na rozszerzonym angielskim babka wysłała nam zdania do uzupełnienia. Dotyczyło to słowotwórstwa, czego szczerze nienawidzę i przeważnie strzelam, kiedy jest takie zadanie na sprawdzianie. Teraz chociaż sprawdzałam, czy istnieją takie słowa na tłumaczu i nawet całkiem dużo udało mi się zgadnąć. 

Na niemieckim słuchaliśmy o pomieszczeniach w domu, co mniej więcej ogarniam, chociaż z odpowiedziami na pytania jest już trochę gorzej. 

Informatyki nie było, na historii zapamiętałam tylko konflikcie między Elżbietą I i Filipem II, wspomniana też była Maria Stuart, a to przypomniało mi, że mam o niej serial do obejrzenia (Reign), a na geografii zaczęliśmy przerabiać temat z drugiego podręcznika, bo pierwszy w końcu skończyliśmy. I normalnie nie mogę w siebie uwierzyć, bo zostałam spytana o Rosję i o jej stolicę i nie mogłam sobie przypomnieć, że to Moskwa xd

CZWARTEK

Na przedsiębiorstwie było względnie spokojnie, za wiele nie musiałam robić, co dla nauczania zdalnego jest chyba cechą charakterystyczną. Na matmie babka była nieco wkurwiona, bo okazało się, że komuś przeszkadzało to, że matma trwa 40 minut, a nie 30. Po tych 30 minutach babka powiedziała, że ten, kto chce może sobie iść, bo teoretycznie lekcja już się zakończyła, ale ona z miłą chęcią jeszcze zostanie i dokończy przykład. Wyszły tylko trzy osoby, reszta została. I byłam nieco zdziwiona, bo myślałam, że od razu wyjdą te osoby, które za bardzo nie przejmują się lekcjami, a jednak własnie one zostały.

Na biologii, dalej były tkanki i babka do nas mówiła, że o możemy iść do lasu i rozejrzeć się za takimi, jakie omawiamy. No pewnie, już lecę oglądać korę drzew. Na fizyce się nie skupiałam, wiem, że elektrony ciągną protonów, a ciała mogą się elektryzować przez dotyk.

Potem miałam 2 godziny wolne, bo powinien być wf no ale błagam Was u nas nikt, by go nie zrobił. Ja postanowiłam, że poćwiczę sobie, ale nie dlatego, że jest wf tylko tak dla siebie, ale po piętnastu minutach spociłam się i nie mogłam złapać oddechu, więc włączyłam sobie serial.

Na godzinie wychowawczej rozmawialiśmy o byciu asertywnym i babka poprosiła, żebyśmy podczas tych zajęć powiedzieli jakieś zdania skupiające się na nas i naszej opinii. Mnie poprosiła jako pierwszą, bo nikt się nie chciał zgłosić, więc powiedziałam, że przykładowo lubię czytać książki wieczorem i uwielbiam zapach świeczek. Wiecie takie informacje nikomu niepotrzebne. Tymczasem chłop, z którym dwa tygodnie temu kłóciłam się na przedsiębiorstwie, na temat uprzedmiotowienia kobiet i aborcji, powiedział, że jego zdaniem aborcja jest najgorszym, co może istnieć. Z racji tego, że to miały być nasze opinie, to nie mogłam się wdać w dyskusje, bo każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii, ale uprzejmie sugeruję, że niektórzy powinni wiedzieć, kiedy zamknąć ryj. A po tej lekcji dowiedziałam się, że trybunał konstytucyjny uznała aborcję za nielegalną z konstytucją. Nosz kurwa, here we go again. 

poniżej cały mój wywód na ten temat 

PIĄTEK

To opiszę w wielkim skrócie. Normalnie mam na 9, ale skoro wf jest na 3, a mamy zdalne to spałam sobie dłużej. Potem była biologia i w końcu skończyliśmy te tkanki. Na chemii przerabialiśmy zadanka, żeby w końcu coś zrozumieć, a na geografię trochę się spóźniłam, ale w sumie też robiliśmy zadanka i teraz jakoś strasznie się nie skompromitowałam. Na dwóch polskich jedna dziołcha, wymyśliła, żebyśmy nałożyli prześcieradła i okulary i o 12:40 wszyscy włączyli kamerki. I w sumie to był strasznie kjut pomysł, chociaż nic nie widziałam i chyba do końca nie pykło, ale nasza babka się uśmiechnęła.

a teraz WYWÓD:

CZY TAK TRUDNO ZROZUMIEĆ, ŻE KOBIETA MA PRAWO O DECYDOWANIA O WŁASNYM CIELE I O TYM, CZY CHCE ZACHOWAĆ DZIECKO, KTÓRE MOŻE PRZYCZYNIĆ SIĘ DO JEJ ŚMIERCI?! Nie wierzę, że niecałe pół roku rozpisywałam się już na ten temat, kiedy była pierwsza fala wirusa, a kiedy jest druga, to zamiast myśleć nad tym jak to powstrzymać, to rząd znowu przypierdala się do tego, że kobiety o sobie decydują. CO BĘDZIE KOLEJNE? Zakaz pracy dla kobiet, bo to by całe dnie przesiadywały w domu i opiekowały się dziećmi i zajmowały się domem? TO NIE SĄ KURWA ŚREDNIOWIECZE! CHYBA ŻYJEMY W CYWILIZOWANYM PAŃSTWIE, ACZKOLWIEK MOGĘ SIĘ MYLIĆ PATRZĄC NA TO CO SIĘ TU ODPIERDALA. absolutnie nieśmieszny fun fact: dzisiaj śniło mi się, że pakuje wszystkie swoje manatki i mojej rodziny i wypierdalamy z tego kraju. I szczerze? Chciałabym, żeby to była prawda.  W sumie w tej sytuacji, to mam dwa skrajne odczucia: najchętniej bym stąd wyjechała, ale z drugiej strony chciałabym z tym walczyć, tylko co taka szesnastolatka może? Opowiem Wam coś. Mój dziadek jest bardzo religijny, choć z tego co słyszałam nie zawsze, tak było. Podobno bił moją babcię, miał długi i dużo uzależnień. Coś się wydarzyło, że to zmieniło i zacząć tak strasznie polegać na Bogu (napiszę z dużej z szacunku do katolików, chociaż dla mnie nikt taki już nie istnieje). Ale wiecie, co się do końca nie zmieniło? To jak traktuje babcię. Strasznie kocham tę kobietę i jak widzę, że traktuje ją jak swoją służącą, to jest mi jej żal z całego serca. Nie wiem, dlaczego nie opuściła go już dawno temu, może bała się, że sobie nie poradzi, ale uwierzcie mi, nie chciałabym być na jej miejscu. NIGDY nie chciałabym być traktowana, już wolałabym być sama. I wiecie co? Boję się, że właśnie do tego chcą doprowadzić. By kobiety były podległe mężczyznom. W końcu tak było w Biblii, prawda? A to znaczy, że tak musi być, prawda? Szkoda, że w katolicyzmie nie wspomina się o Lilith, ciekawa postać, poczytajcie.

wkurwiona ~Queenie

Przeżyć W Liceum | klasa druga, trzecia i czwartaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz