STEP 1

3.1K 203 184
                                    

Początku nikt się nie spodziewał.

Zaczęło się zwyczajnie. Od delikatnego łaskotania w klatce piersiowej. Nie przejął się tym. Może łapało go przeziębienie. Dlatego zignorował nieprzyjemne uczucie, które zarazem dawało pewien rodzaj ukojenia. Nie rozumiał, do końca jakiego.

Zaczęło być gorzej, wraz z początkiem lekcje eliksirów z profesorem Snapem. Może spowodowało to niewinne spojrzenie zielonych tęczówek w jego stronę, a może obrzydzenie, które pojawiło się sekundę później. Nie ważne jak wielkie mogło mieć to znaczenie, w tamtej chwili Draco myślał tylko o nieprzyjemnym uczuciu duszenia się. Czuł, jak coś drapie go od gardła do płuc. Jak jakaś dziwna siła zaciska się na jego sercu, łaskocząc drogi oddechowe.

— Dracuś, co się dzieje? — zapytała z wielkim przejęciem Pansy, a blondyn spojrzał na nią zamglonym wzrokiem.

— Zabierzcie go do skrzydła szpitalnego! — zawołał Snape i spojrzał na Pottera, jakby to była jego wina. Może i była...

Pani Pomfrey nie wiedziała co robić. Pierwszy raz spotkała się z czymś takim. Kaszel Dracona ustał, jednak uczucie ciała obcego w płucach nie minęło. Teraz było jednak bardziej odczuwalne. Siedział na łóżku szpitalnym i patrzył na kobietę. Uśmiechała się do niego pocieszająco, szukając czegoś w swoim notatniku. Na darmo. Żaden czarodziej nie chorował ani nie miał podobnych objawów. To, co działo się z młodym Malfoyem, było jedną wielką tajemnicą.

Uśmiechnął się do kobiety i delikatnie zabrał jej notatnik, odkładając na bok.

— Naprawdę nic mi nie jest. Zwykle przeziębienie — odparł, jednak ani on sam, ani kobieta w to nie wierzyli. Ona jednak uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową. Dała młodzieńcowi eliksir wzmacniający i pożegnała. Przed drzwiami stał Blaise i Pansy, którzy jak tylko zobaczyli przyjaciela, wyglądającego na całkowicie zdrowego, przytulili go mocno.

— Chodźmy na kolację — powiedziała czarnowłosa i cała trójka ruszyła do Wielkiej Sali. Kiedy weszli spóźnieni, każdy mimowolnie spojrzał na nowo przybyłych, po czym osoby nieobecne na eliksirach wróciły do jedzenia. Trójka ślizgonów ruszyła przed siebie, do swojego stołu rozmawiając o czymś. Wyglądali jakby zdarzenie na poprzedniej lekcji, nie miało miejsca. Jednak każdy wiedział coś innego.

Wejście trójki slizgonów wzbudziło poruszenie wśród Golden Trio.

— Na pewno udawał. Wygląda, jakby nic mu nie było — powiedział Ron, zapychają się swoim kurczakiem. Hermiona spojrzała tylko na niego z załamaniem.

— Ludzie nie zaczynają się dusić ot, tak, Ronaldzie — odparła i pokręciła głową z dezaprobatą. Spojrzała na Harry'ego, który mieszał łyżką swój sok dyniowy. — Wszystko w porządku?

— Tak — powiedział nieobecny i nieświadomie posolił napój, opierając brodę o dłoń. Zastanawiało go, dlaczego Malfoy zaczął dusić się po tym, jak ich spojrzenia się skrzyżowały. Był tak obrzydzony, że zdobiło mu się niedobrze, czy o to mogło chodzić. Co prawda, nie czuł potrzeby robienia czegokolwiek w tej sprawie. To, co uważa ślizgon na jego temat, to tylko i wyłącznie jego sprawa.

— Właśnie widzę — szepnęła dziewczyna i spojrzała na blondyna siedzącego przy innym stole. Jego przyjaciele rozmawiali między sobą, a on patrzył tępo w pełny talerz, z dziwnym wyrazem twarzy.

Draco nieustannie próbował ukryć ból, za każdym razem, gdy chciał coś przełknąć. Uśmiechnął się niemrawo do przyjaciół, którzy od razu zauważyli, że coś jest nie tak. Platynowowłosy miał wrażenie, jakby coś blokowało jedzenie i musiał wypić naprawdę ogromną ilość napoju, zanim nieprzyjemne uczucie znikło. Nie miał pojęcia, co się dokładnie dzieje, jednak pod żadnym pozorem nie było to przyjemne. Oraz raczej nigdy nie będzie.

❞𝐦𝐢𝐥𝐨𝐬𝐜 𝐝𝐨 𝐜𝐢𝐞𝐛𝐢𝐞 𝐦𝐧𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐛𝐢𝐣𝐚❞ drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz