🌸🍒36🍒🌸 - "Słodkie jak aromat wiśni"

105 10 4
                                    

Dorastanie to okres, który dopadnie każde dziecko. Duże czy małe, smutne czy radosne, niskie czy wysokie, każde po jakimś czasie stanie się dorosłym. Oczywiście nie ominęło to Japonii. Serce Chin rozczulało się na widok już nie chłopca, a mężczyzny.

To był dzień jak każdy inny, Japończyk jak zazwyczaj siedział przed papierem i rysował. Chińczyk przyzwyczaił się już do jego samotnego trybu życia i własnych zainteresowań, ale dopiero dotarła do niego jedna rzecz.

Kiku bardzo, często rysował, lecz nie pisał. Czy to było możliwe, aby nie potrafił? W jakimś stopniu to było prawdopodobne, bo przecież nigdy nie widział, żeby faktycznie pisał. Uznał, iż trzeba coś z tym zrobić, dlatego też podszedł w jego stronę.

- Japonio, możesz użyć tego-aru. Tutaj jest zapisana ta użyteczna rzecz zwana "kanji"-aru. - Rzekł, podając mu kartkę.

- Jeśli ich użyjesz, będziesz w stanie pisać listy-aru. - Dodał na widok jego zdezorientowania.

Pomimo poważnej twarzy jego podopiecznego, Yao uśmiechnął się ciepło, mając nadzieję, iż kruczowłosy zdecyduje się wykonać ruch i rzeczywiście to zrobił. Ciemnowłosy poczuł ulgę na ten widok.

Naprawdę sądził, że nic z tego nie będzie.

- Oh! Już zacząłeś z nich korzystać-aru, super-aru.

Wtedy zdał sobię sprawę z tego co brązowooki zapisuję.

- Ej! Nie rób z nich hiragany-aru! - Krzyknął starszy naród.

Według niego to był ewidentnie kolejny bunt, czyli nic dobrego.



Co ja z nim mam-aru?





...






Japonia przechadzał się ulicami. Nabrała go ochota na przechadzkę, mimo że zazwyczaj był domatorem i samotnikiem, naprawdę przyjemnie było poczuć powiew świeżego powietrza w płucach.

Ten dzień był dla niego naprawdę wyjątkowy. Dzisiaj była rocznica pogodzenia się jego i Chin. Naprawdę chciał, żeby było jak najlepiej i wywołać ten uroczy uśmiech na jego twarzy.

Chciał z całego serca przynajmniej dać radę ubrać w słowa jak bardzo jest mu wdzięczny i jak go kocha, choć to było niemożliwe. Wciąż doskonale pamiętał ten dzień, kiedy ich oczy po raz pierwszy się ze sobą spotkały.

I pomyśleć, że gdyby wtedy akurat nie został znaleziony przez Chińczyka w tym bambusowym lesie, prawdopodobnie musiałby radzić sobie całkiem sam. Naprawdę chciał przynajmniej dać mu jakiś ładny prezent.

Wiedział, że bardziej uszczęśliwiłby go jakiś szczery uśmiech, ale Japończyk dalej nie był przyzwyczajony do okazywania emocji. Co prawda kupił już ciasto, lecz i tak poszukiwał czegoś wyjątkowego.

Wtedy minął jubilera, z którego kątem oka umknął mu jasny blask. Odwrócił głowę w stronę sklepu, ukazała się mu para dwóch srebrnych obrączek, które odbijały światło. Na jednej z nich widniało słońce, a na drugiej księżyc, ale oba były wykonane z kamieni szlachetnych.

Zatrzymał się i przyjrzał im z bliska. Przez myśl przeszło mu nawet jak wyglądałyby na nim i Yao przy ołtarzu. Natychmiast zaczerwienił się na tą myśl, czy naprawdę chciałby brać z nim ślub?

To prawda, że ich miłość była silniejsza niż kiedykolwiek, ale czy naprawdę do tego stopnia? Przez moment starał się powstrzymać i ruszyć dalej, ale pokusa wygrała. To była spontaniczna decyzja, jednak tak bardzo pragnął być z ciemnowłosym do samiutkiego końca.









...













- Wróciłem! - Dał znać o swoim przybyciu Kiku przekraczając próg drzwi do swojego domu.

Tym razem właśnie tam postanowili spędzić czas.

- Kiku! - Uśmiechnął się ciemnooki głaszcząc pieska kruczowłosego o imieniu Pochi.

Starszy naród skupił uwagę na torbie, którą brązowooki trzymał w dłoniach.

- Kupiłeś coś-aru?

Młodsze państwo skinęło głową.

- Kupiłem dobre ciasto, więc może zjemy je razem?

- Z chęcią-aru. - Powiedział Chiny zdejmując przy tym ze swoich kolan wyraźnie niezadowolonego z tego powodu Pochiego.

Po chwili obaj usiedli przy stole. Chińczyk wyglądał jakby znalazł się w niebie jedząc smakołyk.

- Jest takie pyszne-aru... - Rzekł z rozmarzoną miną. - Musi być jakaś okazja, prawda-aru?

Japończyk miał nadzieję, że ten nie zapomniał.

- Dzisiaj mija rok czasu od, kiedy zaakceptowaliśmy nasze uczucia Yao-san.

Yao jeszcze szerzej się uśmiechnął.

- Więc pamiętasz-aru?

W odpowiedzi Kiku posłał mu pełne miłości spojrzenie i delikatny uśmiech. Jego serce naprawdę szybciej zabiło i nie sądził, iż jego kochanek tak się ucieszy. Wierzył, że musi chronić to życie za wszelką cenę.

- Dlatego chcę zjeść je razem z tobą-aru! - Odparł ciemnowłosy.

Kruczowłosy zmarszczył brwi.

- Ale przecież mamy takie same kawałki.

Jednak na twarzy ciemnookiego zagościł psotny uśmieszek.

- Nie tak-aru!

Po wypowiedzeniu tych słów przysunął w stronę brązowookiego łyżkę.

- Leci samolocik-aru! - Zachichotał na widok zawstydzonej twarzy młodszego kraju.

Japonia posłusznie otworzył usta i przełknął słodycz. Przypomniały mu się te czasy dzieciństwa, gdy chciał być karmionym przez starszego mężczyznę, czuł się wtedy w centrum jego uwagi.

Poczuł, że musi teraz zrobić to samo, dlatego poszedł w ślady Chin.

- P-proszę, Yao-senpai. - Wymamrotał z piekącymi policzkami. - Powiedz aaa dodał cichutko.

- Aaa. - Otworzył buzię Chińczyk przyjmując jedzenie.

- No to teraz muszę zrobić tak żebyśmy byli kwita-aru. - Dodał.

Zrobił to na co Japończyk w życiu by nie wpadł. Włożył sobie truskawkę zdobiącą ciasto do ust i przybliżył do swojego chłopaka z zamkniętymi oczami. Kiku ostatecznie chwycił drugą część i zatopił się w owocu by następnie otrzymać leciutki pocałunek.

- Smakuje-aru? - Zapytał Yao.

Czerwony, aż po uszy kruczowłosy szczerze i pięknie się uśmiechnął.

- Hai, Yao-chan.

Brązowooki naprawdę poczuł, że musi chronić swojego ciemnowłosego partnera ze względu na wszystko, to był jego priorytet. Sam się sobie zdziwił, lecz sam z siebie objął ciemnookiego swoimi ramionami z niesamowitą troską i uczuciem.

- Jest naprawdę dobre. - Szepnął.

Początkowo starszy kraj wzdrygnął się w szoku, bo przecież młodszy mężczyzna był ostatnią osobą, która sama z siebie zdobyłaby się na czułości, ale po chwili odwzajemnił uścisk i się rozluźnił.

Japonia czuł, że przy nim nie musi niczego udawać i pierwszy raz od dawna jest przeszczęśliwy. Tak jakby był w czystym, słodkim, jasnym zamku bez bólu i cierpienia. Nie minęła chwila, a obaj leżeli już na łóżku przytuleni do siebie.

Pochi spoglądał na nich z zazdrością zza swojego legowiska. Nawet ten piesek nie spodziewał się, że ci dwaj naprawdę będę tak blisko siebie jak kiedyś, a tym bardziej Japończyk tak, często bywał poza domem dla kogoś kogo szczerze kochał.



Ah ci zakochani...




🌸🌸🌸

NiChu - 🌸🍒Zaczekaj na mnie pod drzewem wiśni🍒🌸|Hetalia|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz