Lekcja plastyki w planie Deana na ten dzień była trzecia i kiedy przyszedł do sali, w środku siedziało już kilku uczniów. To tyle z rozmowy na osobności... Zatrzymał się jednak przy biurku, wyciągnął szkicownik i położył go przed Casem. Na długo złapał spojrzenie Casa mając nadzieję, że jego wzrok wyrażał to, czego nie mógł powiedzieć wczoraj, a co jedynie zapisał w książce, po czym odwrócił się i poszedł na swoje miejsce. Tego dnia nie zwracał szczególnej uwagi na lekcji zbyt skupiony na tym, jak Cas się poruszał, jak gestykulował omawiając bieżący temat, ich nowe zadanie i jak jego oczy cały czas lśniły. Dean stwierdził wkrótce, że się uśmiecha, a kiedy lekcja się skończyła, podszedł do Casa upychającego w szafce materiały i zatrzymał się tuż za nim.
- Przepraszam, Cas – powiedział, a jego głos był zaledwie szeptem – ja... trochę przesadziłem...
Cas przerwał na chwilę.
- W porządku, Dean... - odezwał się cicho. Głos miał spokojny, brak w nim było złośliwości czy podtekstów. Przeszło mu już, kiedy się rano obudził, nieco zmęczony i zirytowany z powodu Meg, ale i tak nie mógł się doczekać spotkania z Deanem. Odwrócił się i uśmiechnął miękko do chłopaka. - Czy już wiesz, co zamierzasz wyrzeźbić?
Projekt zakładał wyrzeźbienie idei albo emocji. Przykładami podanymi przez Casa były furia, miłość, współczucie czy wolność. Uczniowie wydawali się podekscytowani pomysłem, szepcząc między sobą, gdy wręczał im duże kawałki gliny w kolorze sieny. Mieli na to tydzień czasu, więc przez weekend mieli się nad tym zastanowić, a prócz tego dalej robić inne projekty na co dzień razem z prowadzeniem dzienników.
Dean wzruszył ramionami, trochę zakłopotany przyznając, że nie zwracał za bardzo uwagi na lekcji. Cas pokręcił głową i szybko powtórzył zadanie, Dean gorliwie pokiwał głową zapamiętując je. Kiedy Cas skończył, zamknął szafę i wrócił do biurka, a Dean poszedł za nim.
- Słuchaj – zaczął cicho i niepewnie – nie chciałem... wyrzucać cię w taki sposób... nienawidzę myśli, że zadzwoniłeś po brata, bo pomyślałeś, że cię tam nie chcę... to tylko... - zmarszczył się, odchrząknął i nerwowo podrapał się w kark. – To tylko dlatego, że nie spodziewałem się, że Sammy tak szybko wróci do domu, i to mnie całkowicie zaskoczyło, jasne?
Patrzył na swoje buty czekając na jakąś reakcję, na cokolwiek, bo był całkiem pewien, że tak nie mogło być, że Cas musiał się czuć przynajmniej trochę urażony tym, jak Dean go potraktował.
Zadzwonił dzwonek i Dean aż wzdrygnął się po tym dźwięku, wiedząc, że będzie się musiał spieszyć przez pół szkoły na lekcję biologii, ale nie chciał opuścić sali, zanim Cas czegoś nie powie lub nie zrobi.
Głos Deana pobrzmiewał zmartwieniem, a Cas uśmiechnął się powoli, spoglądając na niego. Po korytarzach chodzili ludzie i w każdej chwili ktoś mógłby wejść. Łagodnie pokręcił głową, a uśmiech miał pełen rozbawienia.
- Wiem, Dean... w porządku - przekrzywił głowę na bok i na moment w zamyśleniu ściągnął usta. - Dziś wieczorem mam obiad z Gabrielem – odezwał się ponownie. – Ale czy moglibyśmy się zobaczyć po? - Cas przygryzł dolną wargę i spojrzał na leżące przed sobą dzienniki, mamrocząc coś po cichu. – Zaprosiłbym ciebie i Sama, ale mam wrażenie, że źle byś się z tym czuł... chociaż Gabriel robi cheeseburgery.
Castiel niemal zaczął się ślinić na myśl o tym, wiedząc, że jego brat gotował o wiele lepiej od niego, preferując pyszne, pełnotłuszczowe posiłki i słodkie desery.
Dean zmarszczył się zauważając, jak szybko Cas zmienił temat i zaprosił go na później. Nie wiedział za bardzo, dlaczego, ale trochę był podejrzliwy... Mimo to kiwnął potakująco głową, założył torbę na ramię i ruszył do drzwi.

CZYTASZ
Dzień dobry, psorze
FanfictionNauczyciel sztuki Castiel Novak skończył właśnie 29 lat, kiedy poznaje Deana Winchestera w klubie gejowskim. Po przespaniu się z chłopakiem w pośpiechu wychodzi, próbując poradzić sobie z poczuciem winy z powodu zdrady swojej dziewczyny i nadmiernie...