STEP 5

1.5K 158 15
                                    

Bo samotność jest najgorsza.

A Draco Malfoy właśnie miał się o tym przekonać. Jak tylko znalazł się w domu, dostał cruccio od ojca. Matka jak zawsze patrzyła na wszystko z wielkim bólem, nic nie robiąc. Blondyn jej za to nie winił. Wystarczyło, że była przy nim, kiedy to Lucjusz postanowił, że wystarczy.

— Jak możesz wrócić do domu tylko przez głupi kaszel — wysyczał wściekły i zniknął, zostawiając obolałego syna na podłodze.

— Skarbie, j-ja — kobieta podbiegła do niego i podniosła, a on tylko delikatnie się uśmiechnął. Ból w klatce piersiowej nie zniknął, a wzmocnij się, kiedy pomyślał o tym, jak zareagowałby na to wybraniec.

— Wszystko dobrze — powiedział i zakaszlał, po czym uśmiechnął się do kobiety. — Mogę zostać w pokoju sam?

— Oczywiście — powiedziała i zaprowadziła syna do jego komnaty. Kiedy stała przy drzwiach, spojrzała ze smutkiem na kaszlącego chłopca i wzdychając, wyszła.

Draco odkrył, jak okropna może być samotność. Tym bardziej, kiedy zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę, osoba, na której ci zależy, nie chcę, abyś istniał. Pozbyłaby się ciebie najszybciej jak to możliwe. I Malfoy miał już powoli dość takiej samotności. Czuł ją całe życie, niekochany przez najważniejsze dla niego osoby. Gdyby nie Narcyza, nawet nie chciał myśleć, gdzie znajdowałby się teraz.

Położył się na łóżku i zakaszlał, po czym wyciągnął mały płatek z ust. Teraz kiedy był sam, mógł się mu lepiej przyjrzeć. Pudroworóżowy, mały, miękki i zabrudzony krwią. Draco zaśmiał się ponuro na myśl, że gdzieś w nim, gdzieś w jego płucach jest ich więcej. Że to właśnie one powodują ból klatki piersiowej. Ból wbijanych gałęzi w ściany płuc, ból zaciskających się gałęzi na sercu, raniąc je w najdelikatniejszych miejscach. Że to właśnie te piękne, małe kwiatki łaskotały jego gardło, a małe gałązki niemiłosiernie drapały. Natomiast ich wielka plątanina uniemożliwiała bezbolesne połykanie posiłków.

— To wszystko jest popierdolone — szepnął i spojrzał na blada dłoń, w której, między dwoma palcami, trzymał płatek Sakury. Nagle usłyszał delikatne pukanie w szybę, spojrzał tam i uśmiechnął się, widząc swoją sowę. Trzymała w pyszczku list, najprawdopodobniej od przyjaciół. Wziął pergamin i zaczął czytać.

Jak się okazało, Pansy pisała o tym, co działo się w Hogwardzie. O tym, jak uprzykrzyła życie jakimś gryfonkom. Czy też o tym, aby je uratować, wkroczyło Golden Trio. Oraz ich wspomnieniu o Draco. A dokładniej o to, że Hermiona nagle zapytała się, co się ze mną dzieje. Blondyn poczuł jakiś dziwny ból, kiedy przeczytał, że była to szatynka, a nie jej czarnowłosy ukochany. Oczywiście Pansy nie odpowiedziała, tylko zbyła ich i odeszła.

Draco zdał sobie sprawę, że nie zobaczy Pottera do końca wakacji. Czyli ponad dwa miesiące bez tych zielonych oczu. Ból się wzmocnił, a kaszel nasilił. Tym razem, jednak Draco nie wykrztusił z siebie paru płatków ubrudzonych krwią. Najpierw była sama czerwona ciecz, którą ubrudził szarą pościel. Później na plamę krwi spadł jeden, mały płatek. Kaszel ustał, a Draco popatrzył na płatek z bólem. Dlaczego, gdy myśli o Złotym Chłopcu, ból się nasila. Wszystko wróciło. Ból na sercu, wbijanie w niego ostrych końcówek gałęzi, ból w klatce piersiowej, oraz nieustanne drapanie w gardle. Zaczął się krztusić własną krwią i płatkami kwiatu, dopóki nie udało mu się wypluć sześciu, całych kwiatów. Spojrzał na nie i ostatni raz kaszlną. A mały, czerwony płatek spadł w plamę krwi na pościeli.

Te dwa miesiące były najgorszymi w całym jego życiu.

❞𝐦𝐢𝐥𝐨𝐬𝐜 𝐝𝐨 𝐜𝐢𝐞𝐛𝐢𝐞 𝐦𝐧𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐛𝐢𝐣𝐚❞ drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz