Rozdział 17

420 18 14
                                    

Sasuke Uchiha niezliczona ilość morderstw, żadna nie została udowodniona. O kurwa. Nawet nie patrzę na problemy z prawem bo ich jest za dużo. Powód dołączenia do gangu....

To nie możliwe....

Powód był dla mnie nie zrozumiały. A dokładniej, tata dołączył tam ze względu na rodzinę. Jeszcze dokładniej, jeśli by tego nie zrobił tamci ludzie by nas zabili.

Ojciec poświecił się dla nas.

Jednak nie zmieniło to tego co do niego czuję. Dalej go nienawidzę. Dalej mam ochotę go zabić.jak to wszystko się skończy, będę musiała porozmawiać z mamą.

Dalej wertowałam jego akta i natknęłam się na list.... List zaadresowany do... Do mnie?

Miałam otwierać już kopertę, gdy do pokoju wszedł Inojin.

- Młoda, chodź na dół, bo Shika-rozszerzył oczy i niemalże podbiegł do mnie, wyrwał mi list z ręki.- Co ty tu do kurwy robisz?!

- Ja tu tylko wpadłam przez przypadek..- wytłumaczyłam cicho.

- Wyjdź stąd, Shikadai ma do ciebie sprawę.- popchnął mnie w stronę wyjścia, a sam został przy tym biurku.

A mogłam ten list schować w cycki, raczej stamtąd by mi go nie wyjął.

Posłusznie zeszłam na dół, w salonie faktycznie czekał na mnie Shikadai. Brunet słysząc moje kroki odwrócił się w stronę wejścia do pomieszczenia. Podeszłam bliżej i stanęłam na przeciwko chłopaka.

- Więc?- skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam na rozwój wydarzeń.

- Może zajrzysz w końcu do niego?- nie patrzył na mnie, a bardziej na szklany stolik przed nami.

- Jak bede chciała to tam pójdę. Czemu tak bardzo zależy wam na tym, żebym tam poszła hm?

- Po prostu dawno tam nie byłaś, ostatni raz po tym ataku.- tutaj spojrzał na mnie z obolałym wzrokiem.

- No dobra.- westchnęłam.-Ale później.

Chłopak nic już nie mówił, tylko skinął głowa na znak, że zrozumiał.

Poszłam do swojego pokoju, przemierzyłam dębowe schody i weszłam do pomieszczenia.

Miałam zamiar położyć się na łóżko, ale coś przykuło moją uwagę. A dokładniej list. Ten sam, który znalazłam w biurze.

Delikatnie go otworzyłam...

Cześć córeczko!
Tutaj twój tata, pisze do ciebie z ważnego powodu- wyjaśnienia. Opuściłem naszą rodzinę dawno temu. Kazałem twojej mamie powiedzieć ci, że wyjechałem w delegację, a potem miałem wypadek. Zapewne uwierzyłaś, bo mnie nie szukałaś. Nasze spotkanie miało w ogóle nie mieć miejsca, tam na zawodach to był czysty przypadek.
Zastanawiasz się dlaczego was zostawiłem? Musiałem, nie miałem wyjścia. Gdybym tego nie zrobił zabiliby was, dlatego też dołączyłem do największego gangu. Początkowo sprzedawałem narkotyki, później brałem udział w transakcjach. Robiłem to, ponieważ zadłużyłem się u nich, na bardzo wysoką kwotę. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że bede tym kim jestem teraz- mordercą.
Bardzo żałuję, ale nie oczekuję wybaczenia. Nigdy nie będę go oczekiwał. Zrobiłem wiele złego, na początku myślałem sobie ,,spłacę dług i wrócę do was", a potem zacząłem robić więcej rzeczy. Zabiłem najpierw jednego człowieka, po nim był drugi, i następny, następny, następny... Zabijałem ich jeden po drugim, wiedziałem że jeśli będę w tym gangu nie będę musiał odpowiadać za to co robię. Nigdy nie zostałem ukarany za zbrodnię, nawet tę najgorsze...
Kilka razy cię obserwowałem, jak jeździsz do szkoły autobusem, jak wychodzisz z przyjaciółmi. I nawet jak dołączyłaś do Uzumakiego. Ale z nim to inna historia, jak ten chłopak będzie chciał to powie ci wszystko.
Nigdy nie przestanę cie kochać, zawsze będziesz moją małą, dzielną dziewczynką...

Ps. Po przeczytaniu tego listu, schowaj go albo najlepiej spal. Nikt nie może go zobaczyć.
Twój Tata

Co ja mam teraz zrobić?

Nie spalę go, schowam gdzieś. To jedyny dowód na powód opuszczenia rodziny.

Całe życie wychowywałam się bez ojca, może właśnie dlatego jestem samowystarczalna. Chcę się z nim spotkać, jak najszybciej. Muszę z nim wyjaśnić kilka spraw.

Schowałam list w szufladę pod łóżkiem, tam nikt szukać nie będzie. Usiadłam przy biurku i cicho odetchnęłam, gubię się w tym wszystkim. Mam dość ciągłego stresu, bicia się, uciekania, i martwienia o wszystko. Czy nie mogłam być zwykłą nastolatką z paczką chipsów i netflixem?

Nie

To było pytanie retoryczne...

Jeszcze raz odetchnęłam i wstałam, wyszłam z pokoju... Tak mam zamiar w końcu do niego wejść. 

Stanęłam przed salowymi drzwiami, lekko je popchnęłam i weszłam do środka. Boruto już nie miał na sobie maski z tlenem, czyli oddychał samodzielnie. Był podpięty tylko do kardiomonitora i do kroplówki. Czy mówiłam, że nie lubię szpitali? Był przykryty tą ,,kołdrą" do połowy brzucha, a pod głową miał płaską poduszkę. 

Obok łóżka był mały stoliczek, odsunęłam go i na nim usiadłam. Chwyciłam rękę chłopaka i splotłam nasze palce. Patrzyłam na jego twarz, był taki łagodny, chociaż nie bardziej wyczerpany. Już drugi raz jest w szpitalu. Oddychał miarowo, tętno też miał w porządku, w każdym razie dobrze, że jest z nim lepiej. 

Długo z nim siedziałam i opowiadałam mu co się działo, nie wspomniałam tylko, że się spotkałam z ojcem. Wiem, że mnie nie słyszy, ale w sumie to dobrze... Przynajmniej mnie nie krytykuje.

- Wiem, że mnie nie słyszysz, ale chcę ci coś powiedzieć.- westchnęłam i mówiłam dalej.- Dostałam list od ojca, mówił w nim wiele rzeczy. Między innymi dlaczego odszedł ode mnie i od mamy, jak to się stało, że dołączył tam. O tym, że sprzedawał prochy, nawet o tobie wspomniał. I nie powiedziałam ci jednej rzeczy... Spotkałam się z nim i zamierzam zrobić to ponownie.- nagle Boruto ścisnął moją dłoń, no nie było to jakieś mocne, ale sam fakt  że to zrobił. Następnie mrugnął kilkukrotnie i spojrzał na mnie. Jego oczy były mętne, a twarz blada jak kartka papieru.

- Co powiedziałaś?- wypowiedział te słowa bardzo cicho i z wielkim trudem.

- Boruto... Ty... Ty... Hej..- Nie myśląc zbyt długo przytuliłam go, zrobiłam to bardzo lekko. Każdy niewłaściwy ruch mógłby go bardziej boleć.

- Hej..- o boże! Uśmiechnął się!

- Jak się czujesz?

- Pić mi się chce, jestem głodny i chyba zaraz- nie dokończył, gdyż zaczął wymiotować. Podałam mu szybko basen. Wymiotował tylko żółcią.

- Nie wiesz jak się cieszę, że się obudziłeś.- posłałam mu ciepły uśmiech.- Wezwę Denkeigo.- miałam zamiar wstać, ale mnie zatrzymał.

- Poczekaj, bo mam pytanie... Kim jesteś?- dalej się uśmiechałam, bo zamarłam. On nie wie kim jestem.

Co?

- Co?

- Nie kojarzę cię, ewentualnie twój głos, ale tak to nie wiem kim jesteś...- popatrzył najpierw na mnie, ale po chwili patrzył w sufit.

Może on nie pamięta nic?

W tym momencie wszedł Shikadai, na samym wejściu uśmiechnął się szeroko do blondyna.

- Shikadai!- krzyknął Boruto.

Czyli go pamięta?

- Siemka stary. Jak się czujesz?

- Jest okej, ale mam pytanie do ciebie.- Shikadai posłał mu pytające spojrzenie.- Kim ona jest?- wskazał palcem na mnie.

- To ty nie wiesz?- chłopak pokręcił przecząco głową.- To jest Sarada Uchiha.

- Hejka Sarada.- pomachał mi lekko ręką.

- Tak hej... Shikadai możemy porozmawiać?- brunet bez zastanowienia poszedł za mną do holu.- Czemu on mnie nie pamięta?

- Nie wiem, może dlatego, że go nie odwiedzałaś?

- Nie to nie przez to, a innych pamięta?

- Skoro mnie pamięta to innych też.

- Gdzie jest Denki?- spytałam.

- Chyba w swoim gabinecie.- wskazał palcem na zielone drzwi z imeniem Denkiego.

Od razu tam wparowałam, przytulnie tu ma. 

- Hej doktorku!- krzyknęłam, bo chłopak spał.

- Co do kurw- wzdrygnął się o mało nie spadając z krzesła.- O cześć. Coś się stało? Boruto już się obudził?

- Tak i tak, możesz mi wyjaśnić pewną rzecz?- oparłam się rękoma o biurko i nerwowo stukałam palcami o blat.

- No słucham?

- Dlaczego do cholery jasnej on mnie nie pamięta?


=================================================================

Witam

Jakoś nie mam weny ostatnio, ale staram się pisać regularnie rozdziały.

Kocham i do następnego xx

A może powiesz ,,Tak"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz